Pracownik TVP Info potwierdza słowa Pospieszalskiego
19/11/2011
388 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Do Redakcji przyszedł list doświadczonego realizatora emisji TVP w sprawie przeprosin Jana Pospieszalskiego dla Nowego Ekranu:
Tytułem wstępu przed tekstem właściwym powiem tak – pracuję w tzw. emisji (jestem realizatorem emisji) TVP Info. Stąd odbywa się „wpuszczanie” programów na antenę, emisja np. reklam czy tzw. oprawy (zwiastuny, spoty społeczne itp.) jak i „schodzenie” z programów, po uzgodnieniu z realizatorami programów (nie mylić z realizatorem emisji) czy z tzw. inspektorem programowym, który siedzi razem z nami.
Kontrowersje dotyczące wczorajszego zakończenia programu Jana Pospieszalskiego, łącznie z treściami zawierającymi sugestie o celowym „obcięciu” końcówki programu wymagają szerszego wyjaśnienia. List Jana Pospieszalskiego do Nowego Ekranu opisuje sytuację. Dla osób, które są związane z mediami (w tym z TVP Info), list ten jest jasny i zrozumiały. Dla innych takim nie jest, budząc zrozumiałe wątpliwości czy pytania. I dlatego wymaga szerszego wyjaśnienia.
Program Jana Pospieszalskiego, jak i wiele, wiele innych, podlega ograniczeniom czasowym.
Jego długość jest ustalona, zapewne w porozumieniu (umowie) z p. Pospieszalskim. To ustalenie jest wpisanie w tzw. szpigiel czyli „rozpiskę” step-by-step dnia, zawierającą programy, reklamy, oprawę programową (spoty, zwiastuny itp.) łącznie z czasami ich trwania. Jest to konieczność wynikająca z tzw. ramówki, w której ( w przypadku TVP Info) są np. stałe godziny emisji serwisów informacyjnych oraz z konieczności przestrzegania limitów czasu trwania reklamy w godzinie.
Jan Pospieszalski w swoim liście wyraźnie napisał, że „przewalił” (czyli przedłużył) swój czas antenowy. Jakie są skutki takiej (jakiejkolwiek zresztą) „przewałki”? Pierwszym jest opóźnienie np. serwisu informacyjnego. Ale to pół biedy do chwili uświadomienia sobie, że serwisy informacyjne mają swój czas antenowy i dlaczego miałyby się skracać z powodu „przewałki” jakiegokolwiek programu? Serwisy informacyjne są równie ważne co program pana Jana. Drugą, znacznie groźniejszą okolicznością jest sprawa emisji reklam. W każdej telewizji obowiązują godzinowe limity czasu trwania ich emisji. Każda „przewałka”, każde opóźnienie może skutkować koniecznością wyrzucenia tej czy innej reklamy – czyli stratę pieniędzy, z których każdy program (a więc i „Bliżej”) jest utrzymywany.
Pan Jan Pospieszalski wie to doskonale i o tym w gruncie rzeczy pisze. „Niedoskonałością” (zrozumiałą zresztą) jego listu jest to, że pan Jan pisze jak człowiek mediów, żyjący w tym świecie od lat, znającym jego mechanizmy od podszewki. Wie i mówi o tym, że „przewalił”. Skutek znamy. Wydawca programu zdecydował (w imię ratowania anteny – czasu kolejnych pozycji programowych czy reklam a nie z jakiś innych pobudek) o szybkim zejściu z programu. Bez powrotu „na studio”.
Tak się zdarza bardzo często. Nie jest to więc jakaś specjalna czy nadzwyczajna okoliczność. Tnie się tyłówki programów, wyrzuca zaplanowane zwiastuny, spoty i inną tzw. oprawę bo czas audycji telewizyjnych nie jest z gumy. Każda „przewałka” generalnie nie pozostaje bez skutku. To wie pan Jan. Mamy nadzieję, że wyżej opisana wiedza o tym jak działa kuchnia telewizyjna, pozwoli zrozumieć, że nie było żadnych „nacisków” czy „niechęci” do programu pana Pospieszalskiego, które spowodowały takie a nie inne zakończenie wczorajszego programu.