Pracownicy i związkowcy z gdańskiego portu lotniczego są oburzeni na Michała Tuska – informuje „Super Express”. Są tu wściekli na młodego Tuska, że zarabia więcej, niż inni nie mając ani wykształceniem kierunkowym, ani doświadczeniem.
Taką opinię przedstawił dziennikowi szef Solidarności w porcie lotniczym, Robert Siarnowski.
Siarnowski dodał, że zatrudnienie syna premiera uważa za kontrowersyjne i że "chodzą słuchy", że Michała Tuska przyjęto do pracy ze względu na układy, a nie kompetencje. – Każdy z nas, o ile nie miałby problemów z prokuraturą, na pewno wyleciałby z pracy, a on jest na urlopie – podkreśla inny pracownik lotniska.
Michał Tusk pracował dla spółki OLT Express należącej do piramidy finansowej Amber Gold.
Szef Amber Gold Marcin Plichta w tygodniku "Wprost" stwierdził, że Tusk zdradzał tajemnice handlowe swojego pracodawcy, czyli Portu Lotniczego w Gdańsku. – Przyniósł nam konkretną informację o tym, ile Port Lotniczy w Gdańsku bierze od naszej konkurencji, konkretnie od Wizz Air, za obsłużenie jednego pasażera. Tego typu dane są jedną z najpilniej strzeżonych informacji. W grę wchodzą potężne pieniądze. Bywa, że linie lotnicze miesiącami negocjują z lotniskami opłaty – podkreślił Plichta.
Michał Tusk cytowany przez "Wprost" kategorycznie zaprzeczył, że przekazał OLT taką informację.
Inną kwestią podnoszoną przez media jest łączenie przez syna premiera pracy dziennikarskiej z prowadzeniem usług PR dla OLT Express. 12 kwietnia Tusk na łamach gdańskiej "Gazety Wyborczej" opublikował pożegnalny felieton. Od niespełna miesiąca był już piarowcem linii lotniczej należącej do Amber Gold.
Super Express, onet.pl