Wystarczyło 4 lata rządzenia Donalda Tuska i nasze zadłużenie wzrosło o blisko 70%, trudno się więc dziwić, że ci którzy nam pożyczają chcą coraz wyższych odsetek.
1. Jesteśmy wręcz codziennie bombardowani informacjami rządowymi jak to minister Rostowski dzielnie zmniejsza deficyt sektora finansów publicznych, w wyniku czego już w następnym roku Komisja Europejska ma zdjąć z Polski procedurę nadmiernego deficytu, czy informacjami o takim zredukowaniu tempa wzrostu długu publicznego, że jesteśmy ponoć pod tym względem liderem pośród wszystkich krajów Unii Europejskiej.
Ba w sytuacji kiedy w ostatnich tygodniach rentowność polskich obligacji 10-letnich jak można sądzić chwilowo spadła do około 5%, minister Rostowski odtrąbił wręcz sukces, że to skutek jego odpowiedzialnej polityki w sektorze finansów publicznych.
W Sejmie w debacie nad wykonaniem budżetu państwa za 2011 rok pojawiły się nawet wypowiedzi posłów Platformy, że możemy się już porównywać z Niemcami bo tylko rentowność obligacji niemieckich i polskich, malała w ostatnich tygodniach.
2. A tu nagle jak grom z jasnego nieba pojawiła się informacja we wczorajszej Rzeczpospolitej, że koszt obsługi polskiego długu publicznego w roku 2011 należał do najwyższych w Europie.
Według danych Komisji Europejskiej jeżeli zestawimy wszystkie zapłacone w 2011 roku przez Polskę odsetki od obligacji, bonów skarbowych i kredytów rządu, samorządu i innych jednostek publicznych, z wielkością naszego długu, to średnie odsetki wyniosły 5,4% i wyższe miała tylko Rumunia 5,7%.
Niższe odsetki płaciły między innymi Węgry 5,3%. Litwa 5,2% ale także kraje mające coraz większe kłopoty ze spłatą swoich długów takie jak Grecja 4,5%, Włochy 4,2%, Portugalia 4,1%, Hiszpania 4,0%, czy Irlandia 3,7%.
A więc oprocentowanie polskiego długu w 2011 roku było na 2 miejscu w Europie tyle tylko,że liderowanie Rumunii w tej dziedzinie ma niższy ciężar gatunkowy ponieważ dług publiczny Rumunii stanowił tylko 33% PKB, a w wielkościach bezwzględnych wyniósł około 80 mld euro. Polski dług to ponad 56% PKB, a wielkościach bezwzględnych to około 220 mld euro, a więc blisko 3-krotnie więcej niż w przypadku Rumunii.
Stąd właśnie w tegorocznym polskim budżecie koszty obsługi długu wynoszą blisko 43 mld zł i są najwyższe w historii naszego kraju.
3. Na szczęście w ostatnich tygodniach oprocentowanie naszych obligacji 10-letnich spadło blisko 1 pkt procentowy jest więc szansa, że średnie oprocentowanie naszego długu za rok 2012 będzie trochę niższe niż w roku poprzednim.
Oczywiście ten spadek oprocentowania natychmiast został wyeksponowany przez ministra Rostowskiego z mocną sugestią, że jest to głównie zasługa jego odpowiedzialnej polityki fiskalnej.
Niestety istnieje bardzo poważna obawa, że ten spadek ma charakter przejściowy i wynika głównie z tego, że Europejski Bank Centralny, chcąc poprawić płynność sektora bankowego w strefie euro, na wiosnę tego roku w dwóch transzach po 0,5 bln euro każda, zasilił kredytami banki krajów strefy euro przy oprocentowaniu niższym niż 1%.
W ciągu krótkiego czasu w europejskim systemie bankowym znalazło się dodatkowo 1 bln euro bardzo taniego pieniądza i ten pieniądz szuka szybkiego zarobku. Stąd właśnie atrakcyjność papierów dłużnych krajów Europy Środkowo-Wschodniej, gdzie stopy banków centralnych są wyraźnie wyższe od tych w EBC, a w konsekwencji pożyczanie pieniędzy podmiotom z tych krajów jest bardziej opłacalne niż na Zachodzie Europy.
Także pożyczanie pieniędzy rządom tych krajów jest znacznie bardziej opłacalne niż rządom krajów Europy Zachodniej, za wyjątkiem takich krajów jak Grecja, Portugalia, Irlandia, a ostatnio także Hiszpania i Włochy.
Trzy pierwsze w zasadzie zeszły z rynku i ich potrzeby pożyczkowe finansuje Komisja Europejska, MFW i pozostałe kraje członkowskie strefy euro, dwa kolejne plasują swoje obligacje przy oprocentowaniu 6-7%, a to oznacza, że i one niedługo zejdą z rynku.
4. Niestety duża część tych olbrzymich kosztów obsługi naszego długu to zasługa ostatnich 5 lat rządów Platformy i PSL.
W ostatnich 4 latach tych rządów dług publiczny liczony według metodologii unijnej wzrósł z 520 mld zł na koniec 2007 roku do 860 mld zł na koniec 2011 roku, a na koniec tego roku przekroczy kwotę 900 mld zł.
Wystarczyło 4 lata rządzenia Donalda Tuska i nasze zadłużenie wzrosło o blisko 70%, trudno się więc dziwić, że ci którzy nam pożyczają chcą coraz wyższych odsetek.