Bez kategorii
Like

Poza matriks: Dlaczego ludzkość i biosfera potrzebuje więcej dwutlenku węgla.

02/03/2011
636 Wyświetlenia
0 Komentarze
45 minut czytania
no-cover

 To szok.  1 marzec, kalendarzowa wiosna za trzy tygodnie, a za oknami mróz jak w środku zimy.  Rano na termometrze minus 15 stopni C, teraz w południe – jest piękny, słoneczny dzień – minus 3. Klimat nam się wyraźnie ocieplił. Tak wyraźnie, że Donald Tusk postanowił z tym dzielnie walczyć i podpisał w Brukseli kwity na likwidację polskich elektrowni węglowych i – de facto – przemysłu chemicznego. Wiadomo, nie będziemy sypać węgla do komina, to wygramy walkę ze wstrętnym dwutlenkiem węgla, będziemy sypać, by w zimie nie zamarznąć – to zabulimy kary klimatyczne. W Polsce, wygrywamy właśnie walkę ze zdrowym rozsądkiem,  przegrywamy walkę o gospodarkę. Choćby trzeba było importować gigawaty i za prąd w gniazdku płacić dwa razy więcej niż […]

0


 To szok.  1 marzec, kalendarzowa wiosna za trzy tygodnie, a za oknami mróz jak w środku zimy.  Rano na termometrze minus 15 stopni C, teraz w południe – jest piękny, słoneczny dzień – minus 3. Klimat nam się wyraźnie ocieplił. Tak wyraźnie, że Donald Tusk postanowił z tym dzielnie walczyć i podpisał w Brukseli kwity na likwidację polskich elektrowni węglowych i – de facto – przemysłu chemicznego. Wiadomo, nie będziemy sypać węgla do komina, to wygramy walkę ze wstrętnym dwutlenkiem węgla, będziemy sypać, by w zimie nie zamarznąć – to zabulimy kary klimatyczne.

W Polsce, wygrywamy właśnie walkę ze zdrowym rozsądkiem,  przegrywamy walkę o gospodarkę. Choćby trzeba było importować gigawaty i za prąd w gniazdku płacić dwa razy więcej niż Niemcy, czy Francuzi, Donald Tusk podtrzyma własną  propagandę sukcesu. Idzie przecież jak burza – od sukcesów propagandy do klęsk przy zbiorach owoców swej pracy.  Siewca obietnic, okazał się fatalnym rolnikiem nieurodzaju. Czy dlatego, że zasiewał plewy kłamstw?

Nieważne są kłamstwa, liczy się wiara. Donald Tusk wierzy w siłę starego hasła: "Aby Polska rosłą w siłę, a ludziom żyło się dostatniej."  I twórczo go rozwija z zaprzyjaźnionymi mediami: "I oby nam wyznawców nie ubyło". Demokracja w Polsce nie potrzebuje prawdy, wystarczy jej spektakl medialny, kilka małp w cyrku i kilku treserów. Masy  ludu pracującego miast i wsi da się urobić na igrzyskach. Nie tylko w Polsce, na całym świecie.

Tekst nie jest  o Polsce, lecz o Polsce w świecie. O tym,  jak lobby bogatych cwaniaków robi nam wodę z mózgu i każe sobie za to jeszcze słono płacić. Jeśli spodziewacie się czegoś ekstra o naszym ukochanym przywódcy, to pod koniec artykułu  pojawi się zawód. Nie będzie ani słowa więcej o małpach z polskiego cyrku, czyli nie dowiecie się, kto kogo właśnie wyciąga z bagna lub wciska do brei. 

Nie potrafię jednak rozstrzygnąć jednej fundamentalnej kwestii: czy nasz dzielny  wodzirej korowodu polityków rządzących Polską  reprezentuje interes lobby bogatych cwaniaków, czy obywateli kraju, w którym został Premierem? Sami to rozstrzygnijcie. Cały artykuł poświęcę jednemu z najokrutniejszych kłamstw. Kłamstwu klimatycznemu.


Życie w epoce lodowcowej jest piękne, ale czy na pewno?

My ludzie, od 650 000 lat żyjemy w epoce lodowcowej. Lód i mróz bywa piękny. Potwierdzi to nasz drugi ukochany przywódca, prezydent Bronisław Komorowski, bo ostatnio szusował na nartach w Wiśle i sobie to rubasznie chwalił.

Alarm 650 000 to hasło, które zdobywa od dwóch lat internet. Kolejne hasło wypuszczone jak szczur lub wirus,  przez właścicieli największych korporacji medialnych, w globalną sieć. Mutuje się, namnaża i przeraża ludzi o móżdżkach nierozgarniętych, nie przywykłych do samodzielnego myślenia. 

Ekolodzy dostali kolejny pakiet matriksu do rozpakowania: zawartość dwutlenku węgla w atmosferze jest najwyższa od 650 000 lat.  Do boju Green Peace–  krzyczy Hilary Clinton. –  Zawalczcie z najgroźniejszym potworem ziemi, dwutlenkiem węgla. Inne sprawy, jak choćby GMO, służba zdrowia, emerytury, dług publiczny czy zakazy produkcji skażonej żywności dla amerykańskich tuczników (ludzi grubasów), mogą poczekać.

No dobrze, a co było wcześniej w klimacie? A wcześniej było cieplej. Milion lat temu na biegunach nie było czap lodowych. Grenlandia była zieloną wyspą, a Antarktyka zielonym kontynentem. Potwierdzają to badania geologiczne. Nasza epoka lodowcowa nie była pierwszą katastrofą klimatyczną ziemi. Takie katastrofy pojawiały się również wielokrotnie wcześniej w historii ziemi i zawsze wiązały się z masowym wymieraniem wielu form życia. Najprościej: lód niszczy bioróżnorodność życia.

Na szczęście lód ustępuje i życie znów bujniej zakwita. Jedne gatunki wymierają, inne pojawiają się nie wiadomo skąd, jak grzyby po deszczu. Jeśli wierzyć antropologom a nie Biblii, to człowiek pojawił się na ziemi jakieś 1-2 miliony lat temu. A ziemia była wówczas klimatycznym rajem. Średnia temperatura była  wyższa niż obecnie, CO2 też było więcej w powietrzu. 5% wobec dzisiejszego marnego 0,038%. 

Kto wie, czy w micie o raju nie ma podtekstu klimatycznego.  Nasi pierwsi rodzice, być może Adam i Ewa, żyli sobie bowiem w miejscu, gdzie było cieplej i kształtowali swój genotyp oraz biochemię organizmu, gdy zawartość CO2 w powietrzu wynosiła 5%.  Żyli tak sobie być może przez wiele pokoleń, a mit o wygnaniu z raju tylko symbolicznie wskazuje na akt dramatu, gdy nagle klimat się oziębił, a zawartość dwutlenku węgla gwałtownie się obniżyła w atmosferze. To musiał być szok biochemiczny dla naszych praprzodków.

Całą równowagę osmozy i pH krwi szlag trafił. Nagle staliśmy się nadmiernie kwasowi, co przełożyło się na rozpalenie w naszych ciałach ognisk lęku, stresu, agresji i gwałtowności. Czy nie dlatego pojawił się Kain na kartach Biblii?  W każdym razie pokolenie Kaina, ludzi gwałtownych i miłujących przemoc, wkrótce opanowało ziemię.

Coraz więcej danych  o naszym klimacie z obszarów rzetelnej wiedzy naukowej  wskazuje na to, że nie przetrwamy  jako gatunek, jeśli będziemy kontynuować marsz ścieżką Kaina. Problem w tym, że tą ścieżką, prowadzącą w samo centrum bagien kłamstw, uparli się podążać przywódcy światowi, czyli zwolennicy porządków cesarskich. 

Na ziemi potrzebujemy pokoju i zdrowej żywności, co byłoby łatwiej otrzymać, gdyby ilość dwutlenku węgla w atmosferze wzrosła przynajmniej dziesięciokrotnie. To w żadnym stopniu nie był żart. Ponurym żartem z nas jest natomiast najgłupsza religia nowego porządku światowego, czyli: 


Zero emisji dwutlenku węgla.

Jeśli należysz do rosnącej armii wyznawców tej religii i dałeś się w odruchu serca porwać ideologiom walki  z ociepleniem klimatu, koniecznie przeanalizuj wykres obok. Jeszcze 500 lat temu temperatury na Ziemi były znacznie wyższe niż obecnie. Komuś to zaszkodziło? Nie, wprost przeciwnie, doprowadziło do rozkwitu cywilizację europejską. Dlaczego wówczas nie rozpuściły się czapy lodowe a oceany nie zalały miast nadbrzeżnych? Bo nie było interesu Ala Gore’a  oraz całej kasty cymbałów oddających pokłony złotym cielcom.

A jak jest dziś? Dziś nic nas nie zalewa, klimat nie zdecydował się jeszcze, w którą stronę ewoluować. Zaś człowiek, z całą swoją cywilizacją, to co najwyżej mały gnojek. Bez wielkiego wpływu na zmiany klimatu. A i owszem, niszczy Ziemię, zatruwa i gnoi. Tylko to zupełnie inna bajka lub para kaloszy. Nie o dwutlenek węgla tu chodzi. Najwyższy czas powiedzieć: stop oszołomom, którzy okupują centra decyzyjne władzy światowej. Pytanie: kto to ma zrobić i dlaczego nie robi?

Nawróć się na właściwą religię  ekologii duchowej, jeśli jesteś ekologiem (innych nie zamierzam nawracać.). W ekologii nie chodzi o dwutlenek węgla, lecz o kwestie znacznie poważniejsze – o harmonię człowieka ze środowiskiem naturalnym, o ochronę biosfery. O nie niszczenie bez potrzeby bioróżnorodności życia.  A dwutlenek węgla niczego nie niszczy, lecz – wprost przeciwnie –  pomaga życiu rozwijać się bujnie.

Ekologia to, także,  czystość samego człowieka i ludzkości, czyli najprościej mówiąc: taka przemiana  duchowości, wraz z całym przedłużeniem ludzkiego rozumu i intuicji w sfery techniki, technologii i noosfery, po której ludzkość przestanie zatruwać ziemię i niebo dookoła siebie oraz samą siebie – toksynami i produktami własnych chorych myśli i działań.

Najlepiej byłoby powrócić do wiedzy, popracować nad zmianą paradygmatów.

Problem w tym, że to ostatnia rzecz, która  może zdarzyć się z inicjatywy naszych rządów. Spodziewajmy się raczej indoktrynacji w przeciwnym kierunku. Nasilenia ataków wampirów mentalnych ze stajni mediów mainstreamu.. Celem jest nasza niewzruszona wiara, że to, co nadają reżimowe media i każą wkuć na pamięć reżimowi nauczyciele – od Waszyngtonu po Brukselę i Warszawę – to jedyna prawda. A innej nie ma lub, gdyby była, to jest spiskiem.

Jeśli chcemy wyjść poza matriks, to raczej liczmy wyłącznie na siebie. Dyktatura pseudonauki nasili  bowiem w najbliższych latach starania o przejęcie pełnej kontroli nad naszymi mózgami. System chce sterować naszymi umysłami, w tym zwłaszcza umysłami naszych dzieci. I  czyni to – o zgrozo – coraz skuteczniej.

Jak  temu przeciwstawić się? Siły są nierówne. Jeśli chcemy być w grze z matriksem jokerem, musimy  wiele się nauczyć. Przede wszystkim rozwinąć wiedzę, jak po sobie posprzątać we własnej gminie i kraju.  I  – co równie ważne – jak wymieść z siebie toksyny mentalne, którymi karmi nas system.

A co jeszcze ważniejsze: zacząć się organizować poza strukturami totalitarnej władzy. Tak, to nie było przejęzyczenie. Każda władza nosi w sobie bakcyla totalitaryzmu, z tym, że jedna bardziej to demonstruje, a inna mniej. Siła demonstracji zależy od wielu czynników. Jeden jest ewidentny. Nie ma takiego świństwa, którego nie uczyniłaby władza obywatelom, gdy poczuje się zagrożona w swym panowaniu. 

Czy społeczeństwo samo z siebie, poza systemami państw i korporacji,  ma szansę na opracowanie nowoczesnych technologii,  neutralnych dla środowiska?  Niestety, szanse topnieją z każdym mijającym w bezczynności rokiem. Pętla zaciska się coraz mocniej na naszym gardle. Trwa właśnie wyścig z czasem. Główne pytanie brzmi: czy cywilizacja zachodu powróci w najbliższych dwóch dekadach do idei neofaszystowskich lub/i neokomunistycznych, czy obroni demokrację i wolność?

Obrona demokracji nie jest dziś prosta.  Obrońcy wolności są  w mniejszości w państwach demokratycznych. Większość zadowoli się kontem w banku, etatem i filozofią konsumpcjonizmu,  jeśli koryto da się napełnić. Jak władza mówi, że dwutlenek węgla jest zły, to tak  musi być w istocie w rzeczywistości, Jak powie: nie mamy wyjścia, musimy zrezygnować z węgla w energetyce, to ruki po szwam. Zacisnąć zęby i płacić. Siła wyższa.

Ubezwłasnowolnienie jednostek i całych grup społecznych okazało się prostsze od czasu, gdy władza przekonała się, jak skuteczne potrafią być codzienne rekolekcje nadawane z nowoczesnych ambon przez – posłusznych woli medialnych oligarchów  – dziennikarzy i celebrytów. Po pierwsze, ambonę każdy ma dziś we własnym mieszkaniu. Po drugie, "goebelsowską prawdę" da się nadawać całą dobę. Kłamstwa na temat klimatu to jeden z obszarów, na którym testuje się nową technikę kontroli i feedbacku, czy lud uwierzy w każdą bzdurę.

A lud wierzy. Wprawdzie nie cały, ale to wystarczy do wypełniania rozkazów twórców nowego porządku światowego. Hitler, czy Lenin miał na początku opozycję, a przecież w końcu dał radę.

Lista zadań i wyzwań przed obrońcami wolności i praw obywatelskich jest równie długa jak lista grzechów popełnionych dotąd, zazwyczaj poprzez zaniechanie proaktywnych postaw w sferze publicznej i przyjęcie pozycji kundelka konsumpcji, który aportuje swojemu szefowi w korporacji lub klasie politycznej podczas wrzucania kartki do urny. Zero refleksji – oto kim się stajemy, 

Już popełnionych grzechów nie odkupimy inaczej  niż poprzez zmianę siebie. Po pierwsze musimy znów nauczyć się myśleć samodzielnie i logicznie, odzyskać zdrowy sceptycyzm i postawę, że sami decydujemy o naszym życiu. Po drugie, przystąpić do działania w oddolnych ruchach społecznych, odrodzić w sobie wymiar człowieka społecznego, który przynależy do wspólnoty kształtowanej przez tradycję, religię i kulturę narodową. Nowy totalitaryzm toruje sobie bowiem drogę do przyszłości poprzez likwidację państwa narodowego. Na skróty, po trupach, bez oglądania się na interes i rację słabszego. Nieważne, czy słabsze jest państwo, czy jednostka lub grupa ludzi.

Zastanawiacie się, co wpólnego ma to z klimatem? Wszystko! Jeśli na temat klimatu da się wmówić ludziom najbardziej absurdalną bzdurę, to da się wszędzie. To jest istotą rzeczy, a nie detale dotyczące szczegółów, czyli np. kto zostanie następnym figurantem, premierem Polski. Człowiek jest wychowywany w naszych szkołach, pracuje w naszych firmach, ma wobec nas dług, który będzie rósł (bo tak chcemy). To jest istota systemu.

Czy współczesne społeczeństwa znajdą w sobie dość siły, by zbudować system alternatywnej  do kontrolowanych przez rządy systemów edukacji  reżimowych? Pytanie, póki co, ma charakter otwarty. Nic jednak na to nie wskazuje.

Grzeszni jesteśmy, lecz naszym grzechem nie jest nadmierna emisja dwutlenku węgla do atmosfery.

 

Wróćmy do dwutlenku węgla. Jest on tylko wytrychem do szerszych analiz naszej cywilizacji. Jaka sprawy mają się tu faktycznie? Nie ma limitu dla  emisji CO2, którą cywilizacja ludzka przekroczy w swym rozwoju w najbliższych dekadach. Limity, i to znacznie bardziej rygorystyczne, musimy wyznaczyć natomiast dla innych gazów, będących efektem spalania paliw w naszych elektrowniach, dla rozmaitych szkodliwych domieszek. Tu jest prawdziwe wyzwanie dla nauki i technologii. Nad tym powinni pochylić się badacze.

Natura eliminuje nieprzystosowanych z ekosystemów życia, zaś człowiek wkroczył dość dawno na ścieżkę dla kretynów. A właściwie to na tej obłąkanej ścieżce znalazła się władza, którą  sobie podobno wybieramy, by reprezentowała  nasze interesy. Nie cofnie się ona przed niczym, byle wycisnąć z  niewolników ostatnią kroplę krwi, a raczej haraczu.

Walka z ociepleniem klimatu to nic innego jak kolejna forma ugruntowania systemu daniny: płacić haracz mają narody biedniejsze (w tym Polska) tym bardziej zamożnym, klasy uboższe tym, które uznały siebie za elitę świata.

Establishment będzie tworzyć bez opamiętania monstrualne mutacje kolejnych kłamstw dla podtrzymania  egregora fałszywych przekonań w ciemnym ludzie. W szerzeniu zabobonów, manipulacji świadomością tkwi siła każdej hipokryzji.

System budowany solidarnie przez naukowców,  polityków, finansistów, koncerny farmaceutyczne, imperia finansowe współczesnego świata rozpędził się jak maszyna bez hamulców i nie potrafi się sam z siebie zatrzymać w szerzeniu obłędu. Dla marnego zysku, z woli przetrwania  lub za kromkę chleba, statystyczny obywatel świata godzi się bezmyślnie na  powiększanie potęgi  nielicznych. I nie chce – a szkoda – powiedzieć: stop, zatrzymajcie się debile, dzieci Kaina.

Przyjrzyjmy się  raportowi CIA w sprawie wpływu CO2 na zdrowie.


Raport to nietajny i stary – z lat 60. XX wieku. Został  głęboko schowany w archiwach. Przymulony dezinformacją i propagandą tez przeciwnych, przepadł pod gruzami odwróconej do góry nogami ideologii, którą postanowiono rozprzestrzenić w eterze. Jak to u chłopców z CIA, coś wykonają dla swoich zleceniodawców, a gdy nie pasuje do obrazu imperialnych pomysłów kontroli umysłów, kombinują inaczej.

Dwutlenek węgla okazał się nieprzydatny do prania mózgów, a nawet wprost przeciwnie – jak się okazało – zdawał się uodparniać człowieka na dezinformację.

W 1960 roku, gdy nikt jeszcze nie głosił z ambon oligarchicznych kazań o śmierci dla CO2,  tajne służby USA w ramach projektu MK-ULTRA zajmowały się wpływem dwutlenku węgla na ludzką świadomość i ciało. Inaczej mówiąc, co  dzieje się z naszym postrzeganiem, emocjami, odczuciami i zdrowiem, gdy stężenie CO2 rośnie. Czy aby gaz ten nie zadziała jak narkoleptyk pogłębiajacy u ludzi letarg?  Rezultaty były zadziwiające.

Więźniowie i pacjenci szpitala jako króliki doświadczalne.

Medycyna alopatyczna, by się rozwijać, potrzebuje królików doświadczalnych. Nie zawsze wystarczą myszki białe czy muszki owocowe, więc wielokrotnie sięgano po ochotników ludzkich, którzy najczęściej nie mieli pojęcia, że stali się ochotnikami na służbie nauki. Chłopcy z CIA poeksperymentowali  sobie na więźniach i pacjentach jednego ze szpitali. Pojawiła się oczywiście grupa kontrolna, bo jedną hodowlę królików i ich reakcji, trzeba zawsze porównać z inną hodowlą królików, taką zyjącą na wolności.

Otóż, króliki w pasiakach i białych kitlach poddawano coraz większemu stężeniu dwutlenku węgla i (zgodnie z oczekiwaniami?)  nikomu nic nie szkodziło. Dopiero horrendalnie wysokie nasycenia CO2, gdy we wdychanym powietrzu było znacznie mniej tlenu niż dwutlenku węgla, okazały się szkodliwe dla organizmu. Została przekroczona bariera nasycenia – najprawdopodobniej wzrost udziału dwutlenku węgla w powietrzu może rosnąć wyłącznie do pewnej granicy. Ta granica jest z grubsza znana. Optymalnie to jakieś 5%, wobec 0,038%., które obecnie jest w atmosferze.(W roku 1960 było 0,032%).

Dlaczego więc szkodzą nam spaliny samochodowe w zatłoczonych miastach, dymiące kominy elektrowni, różne wyziewy fabryk chemicznych i papierosy? A to już zupełnie inna narracja. Szkodzi nam tlenek, węgla, ołów z benzyny bezołowiowej (to kiedyś) i tysiące innych trujących gazów, wydzielanych z trzewi przemysłu jako efekt uboczny naszych przestarzałych technologii. 

CO2 to samo zdrowie, gdy uwolnimy ten gaz od szkodliwych domieszek przemysłu.

A oto w lapidarnym skrócie, co odkryli naukowcy pracujący dla chłopaków z CIA:
1. Wzrost zawartości CO2 w powietrzu znacząco obniża napięcie mięśniowe w całym organizmie, zarówno mięśni prążkowanych jak i gładkich, co zwiększa kontakt ducha z własnym ciałem.
2. Podobne rozluźnienie  można osiągnąć przy pomocy różnych technik relaksacyjnych, medytacji i modlitwy, ale wówczas towarzyszą temu pewne subtelne zmiany w stanie świadomości. Dwutlenek węgla jest absorbowany przez świadomość, zmierzającą po spektrum wzmocnienia uwagi i jako  neutralny wyzwalacz lepszego samopoczucia. Bez skutków ubocznych.
3. Ciśnienie krwi stabilizuje się na prawidłowym poziomie, co znaczy, że można leczyć tą metodą zarówno nadciśnienie, jak i niedociśnienie.
4. Znikają lęki, symptomy stresu, napięcia wokół radzenia sobie z problemami życia i towarzyszące im emocje gniewu, agresji, hiper-aktywności lub apatii.
5. Stwierdzono znaczącą poprawę funkcjonowania biochemii organizmu oraz zelżenie objawów migren, spazmów, a u pacjentów z  Parkinsonem cofanie się choroby.
6. Powietrze z CO2 na poziomie 5 proc., wydawało się być optymalnym dla ludzkiego organizmu, zmniejszało poczucie przygnębienia i zwiększało zdolność do bardziej radosnego postrzegania świata.

Badania zamknięto w sejfach. Nie wiadomo, czy ktoś je powtarzał. Czy efekty nie byłyby bardziej niespodziewane, gdyby eksperyment był kontynuowany. Wnioski, być może przedwczesne, da się jednak wyciągnąć.

Wiadomo teraz – tlen to zdrowie i dwutlenek węgla też. Liczą się proporcje.

CO2 może być nawet 5 proc. w powietrzu, a tlenu nieco mniej niż jest. I to jest dla zdrowia człowieka dobre, a nawet lepsze niż stan obecny. Dlaczego ta wiedza nie jest powszechna? Najprawdopodobniej, są ku temu powody  tak banalne, że aż nieakceptowalne dla rozumu wytresowanego przez współczesne systemy edukacyjne. 

To wiedza zakazana z obszaru teorii spiskowych.  Jeśli własnie uznałeś, że czytasz kolejną opowiastkę z sagi spisowych teorii dziejów, cel twórców systemu  matriksu piramidalnych kłamstw, w obudowie ideologii naukowej,  po raz kolejny został osiągnięty. Kto przy zdrowych zmysłach zaprzeczy poglądowi, że dwutlenek węgla to samo zło. Esencja zła czystego. No, kto?

Dwutlenek węgla podnosi temperaturę na ziemi, a to grozi zalaniem wielu miast na świecie. Klimat stanie się niszczycielski, bo częściej będą występowały huragany, powodzie i susze. Słowem, samo zło. A wszystkiemu winien jest człowiek, bo zbyt mocno dymi z kominów i płuc. Najprawdopodobniej wierzysz w taką wersję bajki. Znaczy to: bajkopisarze sprawnie nagłaśniają własną narrację. Czarny charakter musi zostać pokonany.

Podświadomy przekaz brzmi: nie spalaj węgla i innych paliw nieekologicznych, bo wydzielają CO2. Wkrótce usłyszysz: nie oddychaj, bo jeden człowiek wydziela aż 2 kg dwutlenku dziennie, zaś cała ludzkość 4,6 miliarda ton rocznie.

Ludzi powinno być mniej, podobnie jak krów i świń, ryb w oceanach. Bo inaczej Gaja, matka nasza, zginie. Papierosów też  nie pal, bo wydziela się ten wstrętny CO2, który  szkodzi. (W papierosach szkodzi wszystko inne, poza CO2 i nikotyną). Albo pal, jak chcesz się truć na własną odpowiedzialność, bo papierosy  skracają życie i skłonność do prokreacji, to zaś zmniejsza populację, czyli jest dobre. W sumie papierosy mogą zostać, pod warunkiem obłożenia ceny paczki drakońską akcyzą.

Nie śpiesz się z osądami: w głębokim lesie ma już nie być drzew.

Drzewa też są złe, bo wydzielają dwutlenek węgla. To nie żart: drzewa produkują wprawdzie tlen, ale wydzielają – w sumie – więcej dwutlenku węgla niż cała ludzkość do kupy. Rada jest i na to. Lasy trzeba prywatyzować, by stały się źródłem dodatkowego bogactwa dzieci Kaina. Problemem nie do przezwyciężenia pozostaną wówczas wulkany (bo nikt ich nie ujarzmił) oraz nasze dzielne Słońce. Świeci ono sobie bowiem na niebie i nic nie robi sobie z propagandy pomiotów ludzkiej władzy.

Nauka, ta nie uwikłana w dyktaturę naukową, zauważyła, że ostatnim (nieznacznym) wzrostom temperatury na Ziemi towarzyszą skorelowane wzrosty temperatury na Marsie. Byłby to argument na rzecz czynników natury kosmicznej, jako przyczyn sezonowego ocieplenia klimatu. Byłby, gdyby nie nowa odsłona starej misji grupy trzymającej (lub chcącej trzymać) władzę na Ziemi. Ta grupa  postanowiła sobie popracować, na nowym etapie i wokół nowego złotego cielca histerii,  nad wzmocnieniem kontroli nad mózgami ludzi – od polityków i dziennikarzy zaczynając a na pseudonaukowcach kończąc. Nie da się ukryć – sukcesy są tu wybitne. Politycy powtarzają jak papugi największe brednie o ociepleniu klimatu przy zerowej wiedzy na te tematy, dziennikarze napiszą cokolwiek, byle pasowało do tez sekty walczącej o oziębienie klimatu na Ziemi.

Mantra: "zły dwutlenek węgla, zły", zastąpiła mantry tybetańskich młynków modlitewnych, różańce katolików, modły wznoszone przez dzieci Allacha pięć razy dziennie. Mantra nadawana przez przemysł medialny buduje własnie potężnego egregora. Egregor ten  ma zniewalać ludzkość przez kilka kolejnych pokoleń.

Bądźcie spokojni, to monstrum jest inteligentne, co gwarantuje nam, że jeśli padną dziś głoszone kłamstwa, wymyśli nowe. Już dziś można spokojnie przewidzieć, co zastąpi demagoga klimatycznego. (To osobny temat, który poruszę na blogu.)

A. Gore będzie w piekle gorał, gdy do świadomości ludzi przebije się ogrom kłamstw jego i zaprzysiężonych pomiotów.

Dziś większość słyszy dzwony, lecz myli wieże kościołów. Co jest dobre, a co złe? Gdzie szukać prawdziwych informacji, by przebić się przez matriks? Matriks zdaje się wszechpotężny, skoncentrowany wokół władzy jak nigdy wcześniej w historii ludzkości. Pocieszeniem dla jednych są przepowiednie jasnowidzów i szamanów indiańskich, dla innych Objawienia Matki Boskiej. I to jest dobre.

Lepsze jednak pojawia się, gdy zaczynamy samodzielnie myśleć. Uczmy się myślenia. Wychowujmy własne dzieci, rozliczajmy polityków, bojkotujmy telewizję, która kłamie. Na dobry początek to aż zanadto zmian, prawda?

Dlaczego Al Gore łże jak pies? Ma własne interesy w tym biznesie obłąkanych cyników (o tym innym razem), ale również wie, że trzeba kontynuować dzieło poprzedników, by niektórym żyło się lepiej, a całej reszcie gorzej.

I dokładnie taką tezę postanowił udowodnić. a raczej wprasować w mózgi społeczeństw. Uruchomił potężne środki finansowe i propagandowe, żeby – wspólnie z rządami USA i UE – przekonać cały świat do nowej religii. I religia została przyjęta. Oficjalnie nikt nie śmie jej oprotestować. Tu obowiązują bowiem dogmaty bardziej twarde niż w tradycyjnych religiach. Nawet Papież nie ma nic do gadania, bo jest nieomylny tylko w kwestiach wiary i posługi apostolskiej.

Ważnym momentem nowej religii jest wmówienie ciemnogrodowi z aspiracjami do jasnogrodu, że walka bojowników klimatycznych doprowadzi do obniżenia stężenia dwutlenku węgla w atmosferze, co uratuje ludzkość przed Apokalipsą.  Ciekawe, że większość łyknęła to propagandowe gówno i nie zamierza się przeciw temu buntować, pomimo ewidentnie utraconych korzyści ekonomicznych i szans na podtrzymanie wzrostu gospodarczego.

Cena, jaką przyjdzie zapłacić za przyzwolenie na nowy totalitaryzm jest astronomiczna, nie tylko w Polsce, ale również w większości państw świata. Wygląda na to, że Chiny, Indie i kilka innych krajów (w tym Rosja), których politycy  nie zaśmiecają sobie głów bredniami klimatycznymi, odniosą z  zaciemnienia umysłów amerykańskich i europejskich elit, same korzyści gospodarcze. Ale za postęp bogatych ktoś musi zapłacić. Niestety, entliczek pentliczek – trafiło m.in. na podatnika polskiego.

Poszukajmy prawdziwych naukowców, dajmy im wsparcie.

Nauka ma zakneblowane usta. Nic nie przebije się do mediów oligarchicznych, co miałoby wskazywać na fakty i prawdziwą wiedzę o klimacie. Zakaz i już. Niektórzy naukowcy kłamią i fałszują wyniki, bo od tego zależą granty dla instytutów, w których pracują. Inni po prostu nie mają skrupułów, by wspierać matriks, bo kasa i bliskość koryta są najwyższymi wartościami w ich życiu.

A oto kilka faktów, które powinno znać dziecko z piątej klasy szkoły podstawowej na temat zmian klimatu.
1. Nie wolno mylić przyczyny ze skutkiem: globalny wzrost temperatury prowadzi do wzrostu stężenia CO2 w atmosferze – nigdy odwrotnie.
2. Głównym gazem cieplarnianym jest para wodna, która odpowiada co najmniej w 60% za stabilizowanie się temperatury, zaś CO2 ma tu znikome znaczenie. Obecność pary wodnej i CO2 w atmosferze stabilizuje klimat, dzięki czemu po zachodzie słońca nie pojawiają się natychmiast temperatury ujemne.(Zjawisko takie występuje np. na Saharze, gdzie klimat jest wyjątkowo suchy.)
3. Tylko znikoma ilość CO2 to efekt działania człowieka. Sporo zależy od wulkanów i cyklów oceanicznych. Najwięcej CO2 produkują rośliny lądowe i oceaniczne.
4. Głównym czynnikiem zmian klimatu na Ziemi była, jest i będzie nasza gwiazda dzienna. Czy mamy wpływ na to, jak świeci Słońce? (Mamy, wbrew pozorom mamy, ale to już osobny tekst.)
5. W historii Ziemi występowały o wiele ostrzejsze zmiany klimatu, gdy Gaja nie śniła jeszcze o człowieku.

Byłoby można tak długo, ale nie tu, w elementarzu wiedzy,  jest problem. Problemem jest nauka, która traci niezależność na rzecz interesów wąskich grup oligarchicznych. Czyżby kończyła się w cywilizacji zachodniej era nauki, dla której prawda i wiedza prawdziwa to najwyższe kryterium wysiłku poznawczego? Wiele wskazuje, że nauka znajduje się właśnie na równi pochyłej i to jest już bardzo smutna konkluzja tego artykułu.

O co chodzi w  grze przeciw emisji dwutlenku węgla? Czy tylko o pieniądze?

Chcielibyście. Niestety, nie tylko. Pieniądze to pikuś, gdy ma się fabryki wirtualnej kreacji każdego potrzebnego pieniądza. Chodzi o dalszą koncentrację władzy i kontrolę ludzkości. Inaczej rzecz ujmując: koncentrujemy władzę, by kontrolować twoje życie, głupcze. Masz wykonywać rozkazy, bać się i cierpieć. Sukces osiągniesz zaś tylko wówczas, gdy będziesz robił dokładnie to, co ci powiemy. Mówimy, że CO2 jest zły. Chcesz pieniądze na cokolwiek z naszych banków, musisz powtarzać jak papuga: tak, CO2 jest zły, zamykamy elektrownie, godzimy płacić się kary za przekroczenie emisji dwutlenku do atmosfery.

Tymczasem paleontolodzy mówią, że tzw. optimum klimatyczne dla Ziemi  wymaga wzrostu średniej globalnej temperatury o 5 stopni C. Czy wówczas udział CO2 w atmosferze powróci do 5% jak u zarania naszego gatunku? Raczej tak, gdyż wzrost średniej temperatury jest skorelowany ze wzrostem stężenia dwutlenku węgla.

Kiedy to nastąpi wie już raczej tylko Pan Bóg. Nasza wiedza o Słońcu jest bowiem znikoma, żeby nie powiedzieć żadna. Coś tam potrafimy rejestrować, lecz to zbyt mało, żeby prognozować zmiany klimatu.

Są też inne przemilczane aspekty walki z ociepleniem klimatu. Mówi się, że wzrost temperatury Ziemi podniesie tzw. częstotliwość Schumanna.  W kręgach zbliżonych do ezoterycznych wierzy się, że częstotliwość ta ma wpływ na przebudzenie świadomości. Jeśli ta hipoteza ma choć cień prawdopodobieństwa, to okazuje się, że wymieniamy już drugi czynnik, obok CO2, który może mieć wpływ na przebudzenie się człowieka z opętania wszechwładnym matriksem.

Czy nie warto wobec powyższego pomyśleć, że obecna polityka klimatyczna władz  jest tylko drobnym fragmentem polityki, której  celem ostatecznym jest zamrożenie  ludzi w letargu plemienia Kainowego. To plemię ma od samego początku swoich panów i niewolników. Niewolnikom nie powinno zależeć, by mieć panów. Powinni pragnąć wolności i stania się pełnoprawnymi obywatelami w ludzkiej rodzinie.

Ale – niestety – żyjemy w takich czasach, że większość niewolników chwali sobie własną niewolę. Ba, kto wie, czy nie zaczną znów grodzić drutem kolczastym obozu koncentracyjnego,  którym na rozkaz panów, chętnie się zamkną i otoczą.

Pozostaje wierzyć, że Słońce jest mądrzejsze od ludzi i jak zwykle wykona całą robotę. Niech świeci coraz mocniej. My potrzebujemy więcej dwutlenku węgla. Aby myśleć samodzielnie i powrócić do harmonii i zdrowia.

 

0

Piotr F.

101 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758