Po każdych wyborach wydaje nam się, jakby znowu miały miejsce jakieś rozbiory. Nastąpiły jakieś potajemne przegrupowania, w efekcie których walczący o nasze dobro i sprawiedliwość społeczną politycy zamienili się miejscami przy stole podczas, gdy my nadal pozostajemy za ich plecami zgięci w pół, w pozycji wiecznych służących.
Dlatego z dwojga „złego”, czyli z rozbiorów albo rozbicia dzielnicowego wybieramy to drugie. W efekcie nowożytnych politycznych rozbiorów nadal, bowiem pozostajemy niepodmiotowym nawozem użyźniającym glebę na polu politycznych harców. Natomiast w efekcie nowożytnej wersji rozbicia dzielnicowego uzyskujemy państwo federacyjne, którego „kantony”, (żeby już jasno odwołać się do sprawdzonego przykładu) mają dużą odrębność i swobodę w kształtowaniu własnej polityki. Kolejny przykład, tym razem Islandii dowodzi, że znacznie lepiej zarządzają sobą małe, świadome swoich interesów społeczności. Górujące nad dużymi łatwością w komunikowaniu się i szybkością wymiany opinii i wiedzy.
Im większy, bardziej homogeniczny obszar politycznego dominium, tym łatwiej o naruszanie interesów obywateli, rozrost służalczej biurokracji, łamanie podstawowych praw, korumpowanie kolaborujących grup interesów etc. Wg takich scenariuszy postępowała degeneracja i degradacja imperiów.
Z pozdrowieniami Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję