A zatem należy przed dokonaniem następnego spisu powszechnego, dokonać spisu powszechnego na temat sposobów niewiary i wiary. Niech każdy z Polaków wypowie się na ten temat.
Krowy mają uszy.
Czy się to komuś podoba czy nie, mają krowie uszy. Na tych uszach przyczepia się tym parzystokopytnym zwierzętom specjalne tabliczki z informacjami dla Unii Europejskiej. Krowa bez tabliczek na uszach jest krowa niebezpieczną, godząca w fundamentalne zasady ustroju sprawiedliwości społecznej. Podobnie jak pewien baca, którego przyłapana na nielegalnym wyrobie oscypków. Oscypki, jak każdy już wie w Polsce są wyrobem regionalnym wpisanym do rejestru w wielkiej księdze wyrobów regionalnych w Europie. Jak każdy wie, to wszystko są „oryginalne podróbki” z mleka krowiego, a nie z owczego, bo się w ogóle nie opłaca. Tak, więc dawniej mieliśmy oscypki z owczego mleka i były oryginalne, ale nie mieliśmy zjednoczonej Europy. Teraz mamy zjednoczona Europe, ale nie mamy nic oryginalnego.
Za oryginalność ów baca dostał pół roku „w zawiasach” a urzędnik z powagą idioty wlepił mu „podatkowy domiar”. Policzył ów urzędnik, że baca produkował oscypki, sprzedawał 8 dziennie to będzie…
(wrrr, wrrrr, wrrr – terkot dawnej maszyny liczącej)
Wyszedł wynik.
Urzędnik podatkowy oburzył się i wlepił domiar – raptem kilka tysięcy złotych za pozaeuropejska sprzedaż oryginalnych oscypków przez nieeuropejskiego bacę.
I tak powinno być, porządek musi być, wzrastająca ilość urzędników musi się czymś zająć. A czym ma się zająć? No przecież nie ułatwianiem życia obywatelom…
No cóż, potem tylko premia od szefa za wyłapanie kontrrewolucji i spokojnie można czekać na rozprawę sądową jak w przypadku komputerowej firmy Optimus Pana Kluski czy jak wczoraj JTT, za które Skarb Państwa, czyli my wszyscy zapłacimy. Co to jest te 40 milionów odszkodowania? To jest dopiero oryginalna bryndza.
Dla urzędnika pomyłka, niszczenie firm, milionowe koszty odszkodowawcze to oryginalna bryndza i góralska muzyka. Wielokrotnie za to właśnie urzędnicy dostawali premię. Chciałbym się w tym miejscu zapytać czy są dorośli na sali?
Dzieci niech opuszczą salę i niech zostaną ci, którzy znają życie. Otóż jak to miedzy dorosłymi bywa rozumiemy się chyba bez słów, więc jak myślicie, dlaczego urzędnik gnoił firmę za zgoda i poparciem swojego szefa? Myślimy, myślimy… no właśnie, dokładnie z tego powodu.
Ale wracając do krów, uszu i statystyki.
Czekałem i doczekałem się. Gazeta Wyborcza opisała żenujące pytanie w spisie powszechnym, który aktualnie się odbywa. Abstrahuję od tego, że spis ten dla wielu osób jest obowiązkowy, bo akurat z takim przejawem państwowego chamstwa nie ma, co walczyć. Chodzi mi o rewolucyjna czujność GW i wszystkich jej pridupników. Już myślałem, że spis powszechny jest tak obojętną światopoglądowo czynnością, że żaden pajac nie będzie w stanie niczego wymyśleć. Ale pomyliłem się. Gazeta Wyborcza jest zawsze czujna jak ważka, jak gajowy i znalazła temat do swego oburzenia.
Pojawił się grzmiący artykuł na łamach Onet.pl dotyczący jednego pytania w spisie powszechnym:
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/kontrowersyjne-pytanie-w-spisie-powszechnym,1,4240406,wiadomosc.html
Warto zacytować cały króciutki tekst:
„"Gazeta Wyborcza": Nie ma miejsca dla niewierzących w Narodowym Spisie Powszechnym. Muszą wybrać konkretną religię lub wpisać "bez wyznania". Zdaniem gazety, pozornie wszystko jest w porządku, mimo to pytanie budzi kontrowersje. Bo w ten sposób do jednej kategorii przyporządkowuje się wierzących, którzy nie czują przynależności do żadnej religii, agnostyków, którzy nie przesądzają, czy Bóg istnieje, a także ateistów, którzy jego istnienie negują.
W Narodowym Spisie Powszechnym, w tzw. formularzach osobowych, obok pytań o przynależność narodową i język jest pytanie:, „Do jakiego wyznania (Kościoła lub związku wyznaniowego) Pan (i) należy?". Odpowiedź jest dobrowolna. Jeśli ktoś chce, może wybrać jedno z prawie 200 załączonych wyznań albo dopisać w rubryce "inne" takie wyznanie, którego na liście zabrakło. Może też wypełnić okienko "nie należę do żadnego wyznania".
O tym w środowej publikacji "Gazety Wyborczej".
Jak wynika z tekstu nie ma w spisie powszechnym miejsca dla niewierzących, którzy muszą być zgodnie z dyrektywami europejskimi zakolczykowani w ucho, bo uszy mają ogromne. Jest to jawna niesprawiedliwość wśród obywateli, że mając uszy wszelkiej maści niewierzący lub „wierzący inaczej” nie są uwzględnieni w pytaniach. Okazuje się, że mamy różnych niewierzący i jest to skandaliczny skandal, gdyż oni potrafią różnic się pięknie, a GUS tego w ogóle nie zauważył. Jednym słowem brak szczegółowego pytania o obiekt niewierzenia jest jawna dyskryminacją tych osób, o czym czujna Gazeta Wyborcza uprzejmie donosi.
Jak państwo widzą można już w Polsce nie wierzyć w Boga w różny sposób. Najbardziej moherowy sposób „nie wierzenia”, a więc najbardziej śmieszny to szatan i pomniejsze diabliki. To pozostawmy folklorowi wiejskiemu, prymitywnemu. Nie będziemy się na tym skupiać, bo to stary sposób na wzór wsadzania dziecka „na trzy zdrowaśki” do piekarnika.
Gazecie Wyborczej już nie wystarcza dobrowolność odpowiedzi na to pytanie ( jak sama zaznacza), bo dobrowolność to za mało.
Śmiałem się do rozpuku z tego, co wymyśliła GW, ale w pewnym spoważniałem. I na końcu mojej notki zwracam honor GW. Jestem jak najbardziej za postulatami tej gazety, aby w spisie powszechnym była wielość odpowiedzi na pytanie w kogo wierzę, w kogo nie wierzę i jak to u mnie wygląda, czyli jaki jest mój sposób niewierzenia czy wierzenia.
Czy nie wierzę w połowie, czy tylko w piątki, a może nie wierzę kolorowo, a może uwierzę tylko jezeli wygram w totolotka?
A zatem należy przed dokonaniem następnego spisu powszechnego, dokonać spisu powszechnego na temat sposobów niewiary i wiary. Niech każdy z Polaków wypowie się na ten temat. Powstaną odpowiednie tabele, potem się to wszystko zbirze i opracuje w postaci wniosków:
ILU JEST IDIOTÓW W POLSCE
Bo tak na marginesie, powiem Wam, że w Polsce nie jest problemem głupia wiara wierzących, tylko zataczający coraz większe kręgi idiotyzm niewierzących.
Warto wiedzieć ilu ich jest.
PZDR