Ziemkiewicz pisze: „bezmyślność dowódców”, „bohaterstwo żołnierzy”, „z motyką na słońce”. Jakie jednak były intencje Stalina i Hitlera wobec Warszawy?
Tu nie ma dyskusji, Obaj je ujawnili.. Wymazać z mapy, najlepiej wraz z ludnością.
Hitler realnie pokazał to na przykładzie getta w Warszawie. Którego mieszkańcy wywiezieni zostali do Treblinki. W 2 miesiące 300 tys Żydów. Potem zrównano zajmowaną przez getto 1/5 Warszawy z ziemią. Potem, po Powstaniu Warszawskim, zniszczono 30% stolicy podpalając i wyburzając materiałami wybuchowymi. I to z Powstaniem nie miało nic wspólnego, natomiast z chęcią zniszczenia Warszawy, stolicy narodu hamującego marsz Niemców na wschód bardzo wiele.
Stalin w żaden sposób nie przeciwstawił się niszczeniu Warszawy. Gdyby zgodził się udostępnić choć jedno lotnisko polskim dywizjonom myśliwskiemu i bombowemu. To by wystarczyło żeby Warszawa nie została zniszczona. Była rujnowana podczas Powstania przez bombardowania, ostrzał z pożętego działa kolejowego i innej artylerii. To by też wystarczyło, żeby Powstanie wygrało.
Polskie dowództwo powinno przewidzieć taki obrót rzeczy? Na podstawie tego co się działo w Wilnie i Lwowie powinno zakładać, że Sowieci wejdą do miasta a potem ich wyaresztują.
Jednak miasto i mieszkańcy powinni ocaleć. Tak jak Wilno i Lwów.
Jednak Stalin zatrzymał swoje wojska. Nawet nie weszli do Pragi, do połowy września, od której przecież Wisła ich nie oddzielała. Tu też było to samo pragnienie, zniszczenia stolicy narodu, który hamował marsz Sowietów na zachód. Dlatego pomógł jak mógł Hitlerowi. Uniemożliwił jakiekolwiek realne wsparcie dla powstańców, markując je jednie. Po Powstaniu też nie przeszkadzał w żaden sposób w zniszczeniu 1/3 miasta. Jego celem, tak jak Hitlera było maksymalne niszczenie Warszawy, jak największe straty wśród mieszkańców. Pretekst, taki czy inny by się znalazł. I Hitler i Stalin, zachowali się tak, jakby większym wrogiem była Warszawa i AK, niż oni nawzajem. Obaj poświęcili swoje cele, by ją zniszczyć. Obaj zachowali się wbrew normalnej logice. Jeden obniżając swoje możliwości obronne przez zrównanie z ziemią miasta które mógł przekształcić w twierdzę, drugi hamując na wiele miesięcy ofensywę na zachód.
Jakich więc można się było spodziewać alternatywnych scenariuszy. Jeśli Niemcy nie wywieźliby mieszkańców do obozów koncentracyjnych, to pewnie Sowieci odwaliliby by za nich robotę, Tzn długo i wytrwale bombardowaliby Warszawę leżącą na linii frontu. Walcząc w mieście też by stosowali taktykę spalonej ziemi. Może i bez tego spotkał by ją los Stalingradu, gdzie co 4 ty mieszkaniec zginął w wyniku ostrzału i bombardowań, mimo że ¼ ewakuowano. Mińska czy Wrocławia, startych z powierzchni ziemi.
Tak więc zamiast dać się zniszczyć po cichu, przynajmniej narobiliśmy hałasu. Ten pozwolił na wynegocjowanie kapitulacji i de facto zapewnił obrońcom i pozostałej ludności, którą rozwieziono po całym kraju, względne bezpieczeństwo.
Tu nie było bezbolesnych rozwiązań, i nigdy nie dowiemy się co by było, gdyby Powstanie nie wybuchło. Może ofiar było by więcej, może mniej. Może efekt międzynarodowy, to byłoby zajęcie całych Niemiec przez Sowiety i w konsekwencji np. III wojna światowa, w której zginęłaby większość z nas. Może bylibyśmy 17 republiką ZSRR.
Czy nauka która z tego płynie znaczy, że nie trzeba się „rzucać z motyką na słońce” jak pisze Ziemkiewicz? Daje jako pozytywne, w odróżnieniu od Powstania Warszawskiego przykłady Racławic, gdzie szliśmy z kosami na sztorc na armaty, Kłuszyna, gdzie 6 tyś husarii pokonało 30 tyś Rosjan i najemników – toż to było „rzucanie się z motyką na słońce”, w takiej dysproporcji sił rozsądny dowódca powinien się wycofać, nie atakować jak Żółkiewski. Cała nasza historia, ze względu na położenie geograficzne jest i będzie taka tylko, że nie zawsze wygrywamy. Ale próbować trzeba.
Co do „podawania na tacy” Stalinowi wszystkich struktur państwa podziemnego o którym pisze Ziemkiewicz, to trzeba powiedzieć, że w innych krajach zajętych przez Sowiety podziemnie też istniało, i też zostało zlikwidowane w podobnym czasie. Wtedy nigdzie nie było możliwości wygranej. Ale trzeba było walczyć.
Powstanie jest nie tylko ogromnym narodowym skarbem, mitem takim samym, jak mit Żołnierzy Wyklętych, dający naszej kulturze, czyli naszej podstawowej broni – większą siłę.
To był też moment prawdy pokazujący, czego się możemy po naszych większych sąsiadach spodziewać. I powinniśmy się tego spodziewać zawsze, niezależnie od tego jak dobre aktualnie z nimi stosunki nas łączą. To się może szybko zmienić. I moment prawdy dla naszych sąsiadów, czego mogą się po nas spodziewać, nawet po kilku latach okupacji. I to jest realizm w polityce.
PS.
Niecały rok później ponoć rozsądni Czesi rozpoczęli powstanie w Pradze, dysponując podobnymi siłami. Tam najpierw pomogli im Rosjanie z ROA a po kilku dniach Sowieci jednak weszli. Obecnie trwa powstanie w syryjskim Aleppo. Powstańców jest około 4 tyś, mają lekką broń przeciw odrzutowcom, helikopterom i czołgom, zajęli pół dwumilionowego miasta i bronią się skutecznie. Straty są nieporównywalnie mniejsze, kilkadziesiąt osób dziennie, bo jednak Assad nie ma zamiaru wymordować Syryjczyków, tylko ich pokonać.
http://fakty.interia.pl/felietony/ziemkiewicz/news/z-dymem-pozarow,1346309,2789
"Czlonek Konfederacji Rzeczpospolitej Blogerów i Komentatorów............................. "My wybory wygralismy dzieki niekontrolowanemu internetowi i Facebookowi" V. Orban............. Jakosc polityki = jakosc zycia"