Bez kategorii
Like

Powstanie Warszawskie mogło się udać, a Bitwa Warszawska nie

15/08/2011
661 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Marian Hemar w swoim wierszu „Kto rządzi światem” pisał o głupcach co rozumieją bezwiednie, jak dziś w cuglach, szach mach, wygrać wszystkie wojny poprzednie.

0


Mam wrażenie, że publicystyka i polityka jest przesiąknięta właśnie takimi rozważaniami głupców.

Obchodząc dziś rocznicę zwycięskiej Bitwy Warszawskiej, zapominamy, dlaczego ona była taka ważna, dlaczego był to taki sukces, dlaczego żołnierze i ich dowódcy okryli się taką chwałą i sławą. Nie dlatego, że pobili bolszewików, nie dlatego, że był to przełom w wojnie Polsko- Bolszewickiej, ale dlatego, że tą bitwę można było zwyczajnie przegrać. Dokładnie tak, jak przegraliśmy Powstanie Warszawskie.
 
Porównanie jak najbardziej na miejscu. Tak Piłsudski jak i Bór-Komorowski podejmowali decyzje nie mogąc znać wszystkich okoliczności wojny, w której brali udział. Obydwaj działali w świecie rzeczywistym, nie podczas jakiejś inscenizacji, rekonstrukcji i nie dysponując setkami analiz historycznych i nie znając skutków swoich decyzji. Piłsudski nie siedział w głowach Tuchaczewskiego, Gaja Dimitriewicza, Budionnego, nie znał ich myśli, nie mógł być pewien ich planów i nie posiadał ich wiedzy o wrogich nam wojskach, którymi dowodzili oraz o ich możliwościach technicznych, ludzkich,  logistycznych i warunkach geograficznych. Piłsudski nie siedział także w duszach swoich dowódców realizujących rozkaz, ani w duszach dowódców, z którymi się ścierali, miał świadomość wysokiego morale swoich wojsk, ale też zdawał sobie sprawę, że nie wszędzie takie wysokie i jak blisko jest od euforii do paniki. Pomimo to podjął wielkie ryzyko przegrupowania armii i kosztem niesłychanego osłabienia obrony Warszawy dokonanie jej przegrupowania, by uderzyć znad Wieprza. Wcale nie był pewny, że się uda. Historia wskazuje wręcz, że miał więcej obaw, niż się niektórym wydaje, mało tego odczuwał strach, że się nie uda (mając oczywiście nadzieję) i dlatego de facto podał się zaocznie do dymisji i oddał do dyspozycji Premiera. Po prostu wiedział, że to jedyna szansa i liczył, że może się udać oraz wiedział, że ktoś taką decyzję musi podjąć i wziąć ją na swoje barki. Nawet, jeśli jest błędna.
 
Podobnie postąpili Bór i Sobola, gdy podejmowali decyzję o rozpoczęciu Powstania Warszawskiego. Nie znali wszystkich okoliczności militarnych, nie siedzieli w głowie Hitlera ani Żukowa. Nie mogli przewidzieć jak się zachowa Churchill, Roosevelt czy Stalin. Sytuacja była bez precedensu, a jeśli mogli się doszukiwać analogii to zazwyczaj wojska oblegające miasto czy twierdzę zawsze skwapliwie korzystały z rewolt na tyłach wroga. Tak jak Piłsudski liczył, że obrońcy Warszawy wytrzymają i Budionny nie zdąży, a siły Tuchaczewskiego są tam gdzie są, a Gaj-Chan nie jest tak silny jak się opowiada, tak Bór liczył na kampanię dyplomatyczną USA i WB wspierającą swojego najwierniejszego sojusznika, oraz na wykorzystanie Brygady Powietrznodesantowej Gen. Sosabowskiego (wszak przez tyle lat właśnie do takiego czynu była szkolona). Nikt podejmując decyzje militarne w obliczu sojuszy nie zakłada zdrady sojuszników. Nikt nie zakłada marnotrawstwa zasobów i działania przyjaciół, wrogów czy nawet czerwonej zarazy w sposób sprzeczny z logiką wojenną. Inaczej, żadne decyzje nie mogłyby być podejmowane, a rozkazy wydawane. Gdyby Piłsudski wiedział jak wspaniałym triumfem zwieńczy swoje dowództwo podejmując takie a nie inne decyzje, to żyłby bezstresowo, czekał spokojnie na wroga kurząc papierosa lub kłusował po gaikach na swojej Kasztance.
 
Gdyby Komorowski, Jankowski czy Monter wiedzieli, jakie skutki przyniesie Powstanie Warszawskie, jak zostanie zaprzepaszczone i zmarginalizowane przez WIELKĄ POLITYKĘ, być może podjęliby jakąś inną decyzję. Pewnie nie staliby z bronią u nogi i nie wydali szwabom warszawskich mężczyzn, ale – nie wiem – może wydaliby rozkaz przebicia się wszystkich młodych ludzi do Puszczy Kampinoskiej, może wymusiliby na aliantach wykorzystanie zasobów Sosabowskiego i jakieś gwarancje pomocy. Może Powstanie Warszawskie zaczęłoby się wraz z desantem spadochronowym naszych komandosów. To było ok. 1000 polskich żołnierzy, znakomicie zmotywowanych i uzbrojonych, których wartość bojowa przekraczała dziesięciokrotnie wartość bojową najlepszych jednostek Wehrmachtu, jakimi w okolicach Warszawy dysponowali Niemcy. Kto wie, może Powstanie Warszawskie rozegrałoby się jak w www.1944.pl Ciszewskiego i byłoby wygrane.
 
W momencie podejmowania decyzji, w oparciu o wiedzę, jaką mieli dowódcy Powstanie Warszawskie tak samo można było wygrać, jak przegrać Bitwę Warszawską. Cudem nad Wisłą nie było jednak skuteczne przeprowadzenie uderzenia okrążającego znad Wieprza, cudem było, że historia dała Piłsudskiemu szansę by taki rozkaz wydać. Paradoksalnie wygrana warszawska w 1920 roku jak przegrana warszawska w 1944 r. zależała w znacznej mierze od chorego umysłu Stalina, który skazał bolszewików na klęskę pozwalając Budionnemu oblegać Lwów – dzięki czemu KonArmia z komisarzem Bablem na taczance nie zdążyła na bitwę, a 24 lata później umożliwił wrogim (podobno) Niemcom zdławienie Powstanie zatrzymując Armię Czerwoną na Wiśle, uprawiając bandycką dyplomację i utrudniając aliantom udzielanie pomocy technicznej. Tak jak mieliśmy szczęście, że pojawiły się umysły, mądrzy dowódcy (bo Piłsudski nie działał w próżni) i decyzje z charakterem wykorzystujące błąd Stalina w czasie Wojny z Bolszewikami, tak zabrakło mądrych dowódców, ludzi z charakterem i właściwych decyzji u naszych aliantów w obliczu decyzji Stalina w sprawie Powstania Warszawskiego.
 
Znamienne, że ci sami głupcy, którzy dziś wiedzą jak wygrać dawno rozegrane bitwy, jak nie podejmować decyzji, znając ich skutki, chętni do sądów po latach nie zdając sobie nawet w ułamku sprawy z ówczesnych realiów, okoliczności, warunków i rozterek tych odważnych ludzi, równie chętnie pozabieraliby szacunek i chwałę dowódcom, których decyzje jednak doprowadziły do zwycięstwa i chwały, prowadząc dochodzenia, kto taki a nie inny plan nakreślił, kto miał chandrę, stracha, depresję, a kto nie.
 
Do was wołam krytycy Piłsudskiego i fałszywi znawcy II Wojny światowej, w Dniu Wojska Polskiego, rocznicę wygrania Bitwy Warszawskiej, rocznicę odparcia przez powstańców ataku na Plac Krasińskich, stańcie w pokorze w obliczu prawdziwych bohaterów błagając o przebaczenie, albo zagrzebcie się w jakieś dziurze ze swoimi chorymi analizami, lub skoczcie wśród oklasków z wysoka na ryj – najlepiej do gnojówki.
0

Tomasz Parol

Tomasz Parol - Redaktor Naczelny Trzeciego Obiegu, bloger Łażący Łazarz, prawnik antykorporacyjny, zawodowy negocjator, miłośnik piwa z przyjaciółmi, członek MENSA od 1992 r. Jeśli mój tekst Ci się podoba, lub jakiś inny z tego portalu to go WYKOP albo polub na facebooku. Jeśli chcesz zostać dziennikarzem obywatelskim z legitymacją prasową napisz do nas: redakcja@3obieg.pl

502 publikacje
2249 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758