Tata Łukaszka siedział wczesnym rankiem za kierownicą swojego auta i pełen frustracji naciskał klakson.
Tata Łukaszka siedział wczesnym rankiem za kierownicą swojego auta i pełen frustracji naciskał klakson.
– No przecież stoję tu już dziesięć minut i nic! – zawołał gniewnie i uderzył dłońmi o kierownicę. Jakby w odpowiedzi ktoś zapukał w szybę. Tata Łukaszka spojrzał i aż zbladł z przerażenia, bo za oknem ujrzał swojego kolegę z pracy, Kubiaka.
– No, chodź – zachęcał go Kubiak. – Ja zostawiłem swój samochód na chodniku. Nie przebijesz się do firmy. Korek.
– Remont? – spytał lakonicznie tata Łukaszka.
– Wizyta ministra zdrowia – odparł Kubiak. – Przyjechał Tunald-Dosk i…
– Minister zdrowia? Tutaj? – zdziwił się tata Łukaszka, kiedy już zaparkował auto i szli razem w kierunku biurowca.
– Przyjechał obiecać wszystkim zdrowie – wyjaśnił Kubiak. Przepychali się przez tłum i nagle wpadli na ochroniarza z BORu.
– Wy też na spotkanie z ministrem, ja? – zdziwił się ochroniarz pięknym, śląskim akcentem. – Tylko nie zadawajcie mu pytania „Jak żyć”. Źle na nie reaguje.
– Nie, nie chcemy zadać mu pytania – rzekł ze złością tata Łukaszka. – Chcemy tylko przejść, bo jesteśmy już spóźnieni i…
Tata Łukaszka urwał, bo za plecami ochroniarza pojawił się minister we własnej osobie. Przeszedł chmurny szybkim krokiem, poślizgnął się na mokrym chodniku i siadł z rozmachem na tyłku.
– Aleś chłopie machnął rychtyk fikołka! – powiedział z uznaniem ochroniarz i pomógł ministrowi wstać. – Jak rzyć?
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!