Sondaż przeprowadzony przez TNS OBOP dla TVP INFO pokazuje, że 39% Polaków nie ma zdania lub nie interesuje się katastrofą pod Smoleńskiem. W ustalenia komisji Millera wierzy 36% w ustalenia zespołu Macierewicza 21% zaś tylko 4% wierzy w ustalenia MAK. To w pewnym stopniu prezentuje odniesienie Polaków do tej sprawy.
Z badań naukowców brytyjskich i amerykańskich wiadomo, że dla powstawania teorii spiskowych wystarczy gdy 10% społeczności ma wątpliwości co do oficjalnych ustaleń w danej sprawie. To również wyjaśnia dlaczego powstaje tyle różnych teorii spiskowych. Czy powstanie komisji międzynarodowej by to przecięło i Polacy przyjęli by jej wersję za tę prawidłową? Wydaje mi się, że nie, zbyt dużo osób jest przekonanych do zaakceptowanej przez siebie wersji. Po dziś dzień część amerykanów nie uznało ustaleń w sprawie śmierci JFK, część Brytyjczyków w sprawie śmierci księżnej Diany. Ale popatrzmy na sensowność i skutki powołania takiej komisji.
Trzy grupy interesów
Im więcej faktów przedostawało się do opinii publicznej tym bardziej wiadomo było, że na badanie tej sprawy będą miały wpływ partykularne interesy. Katastrofa wykazała kompromitujący bałagan służb rosyjskich na lotnisku, niesprawność sprzętu naprowadzającego, który przecież posiadał certyfikaty MAK co oznaczało, że MAK będzie musiał bronić swoich interesów. Stąd wiadomo, że ich ustalenia będą tuszowały błędy strony rosyjskiej. Jednak czy warto było oddać badanie MAK. Moim zdaniem można dopatrzyć się pewnego plusa. Pozwoliło to w dość szybkim tempie zebrać materiały badawcze na co prowadząc samodzielnie śledztwo nie mielibyśmy szans a wiadomo, że w śledztwie liczy się czas. Ujemną stroną tego rozwiązania jest fakt, że świat przyjął jako prawidłowe właśnie ustalenia MAK, gdyż premier Donald Tusk zbyt późno zareagował na ogłoszone przez nich wyniki.
Widomo również, że katastrofa ta odkryła wielkie zaniedbania w Wojsku Polskim. Wojskowi uczestniczący w pracach komisji Millera po części byli odpowiedzialni za te zaniedbania lub w jakiś sposób je certyfikowali. Trudno te zaniedbania przypisać wyłącznie dowódcy wojsk lotniczych, generałowi Błasikowi i Ministrowi Obrony Narodowej, choć ich wina jest znacząca.
Nie ulega również wątpliwości, że część winy za katastrofę ponosi otoczenie prezydenta. To właśnie w tym celu podatnik opłacał pensje pracowników kancelarii by ci dbali o interesy, bezpieczeństwo i prawidłowość przygotowania wizyty prezydenta. Podczas gdy lista pasażerów urągała wszelkim normom bezpieczeństwa, podróż była przygotowana tak, że nie było żadnego marginesu czasu na nieprzewidziane okoliczności. Dlatego samolot startuje z Warszawy mimo bardzo niekorzystnych prognoz w Smoleńsku. W czasie lotu na pokładzie wiadomo, że prognozy się potwierdzają a jednak nie zdecydowano się na przyjęcie warunków bezpiecznych, czyli odczekanie aż z ziemi potwierdzone zostaną warunki odpowiednie do lądowania lub odejście na inne lotnisko, o co prosił dyrektora protokołu Kazanę kapitan samolotu. Ewidentnie otoczenie prezydenta odpowiada za naruszenie zasad bezpieczeństwa ludzi, których zaprosili na pokład i którzy powierzyli im swe bezpieczeństwo. Dla obrony interesów tej grupy powstał zespół Macierewicza. Mamy więc trzy grupy interesów, które ścierając się na różnych forach powodując zamęt w głowach Polaków.
Potrzebna komisja międzynarodowa?
Gdy myślę o powołaniu komisji międzynarodowej przychodzi mi na myśl historia pierwszych władców Rosji, rodu Rurykowiczów, którą opisał w XII w latopis ruski Nestor. Słowianie przepędzili nękających ich Wikingów lecz gdy przyszło do ustalenia, kto będzie ich władcą powstały takie spory, że w końcu popłynęli na półwysep skandynawski i poprosili jednego z przywódców wikingów, fina z pochodzenia Ruryka, by został ich władcą. Czyż nie widać tu analogii?
Pytam się więc komu powierzyć śledztwo, by było wiarygodne dla wszystkich? Rosjanom, Niemcom, Francuzom, Amerykanom, są inne propozycje? Co by zrobili Rosjanie, Amerykanie, Niemcy, Francuzi gdyby ich prezydentowi przydarzyła się taka katastrofa? Odpowiedź jest chyba prosta. Czy my Polacy mamy przed całym światem powiedzieć, że nie potrafimy sami sobie uwierzyć? Że nie potrafimy wyłonić w naszym kraju specjalistów, którzy ustalą przyczyny katastrofy a my ich ustalenia przyjmiemy?
Dlatego moim zdaniem jedyną naszą drogą jest powierzenie tego śledztwa prokuraturze, która powinna rzetelnie badać dowody. Dowody te należy badać w naszych laboratoriach a wyniki potwierdzać w innych laboratoriach, które może posiadają lepsze, bardziej czułe metody badawcze. I wreszcie wynik tych badań z obszernym uzasadnieniem powinien zostać przedstawione Polakom. Nie ma dla tego śledztwa innej drogi. Bo inaczej musimy głośno powiedzieć, Polak nie potrafi uwierzyć Polakowi, że i tamten jest Polakiem i też mu zależy na dojściu do prawdy. A to rodzi pytanie, czy może całość rządów nad Polską powierzyć jakiejś ekipie międzynarodowej, bo przecież nie było jeszcze rządu z którego wszyscy bylibyśmy zadowoleni?
fot. kwiaty składane po katastrofie pod Smoleńskiem, zd. autor