Polska posiada w swoich zasobach naturalnych całą tablicę Mendelejewa.
Niektóre ze złóż surowców są gigantyczne i jedyne w swoim rodzaju i wcale nie o łupkach mowa…
Niestety rządzący planują raczej sprzedaż polskich przedsiębiorstw strategicznych zagranicznym podmiotom, sprzedaż koncesji na wydobycia, sprzedaż złóż a nie ich eksploatację…
A potencjalnie jesteśmy bogaczami!
Suwalskie złoża warte więcej niż złoto całego świata…
Debatę na temat kopalni rud polimetalicznych w Szurpiłach k. Suwałk w ramach dyskusji nad strategią dla tzw. Ściany Wschodniej proponuje Jerzy Ząbkiewicz, przewodniczący Stowarzyszenia Samorządna Suwalszczyzna. – Pospierajmy się na argumenty, a nie wyobrażenia – przekonuje przewodniczący.
Jak bumerang powraca (przynajmniej w kręgach naukowców oraz mieszkańców Suwalszczyzny) w ostatnich miesiącach sprawa złóż polimetalicznych na Suwalszczyźnie. Spierają się ze sobą zwolennicy i przeciwnicy ich wydobywania. Jedni widzą wielką szansę gospodarczą nie tylko Polski północno-wschodniej, ale całej Rzeczypospolitej. Inni snują księżycowy krajobraz, gdyby nie daj Bóg – ktoś odważył się wbić kilof w piękną ziemię suwalską.
Droższe od złota
W ciągu trwających 40 lat badań geologicznych odkryto na Suwalszczyźnie niemal całą tablicę Mendelejewa. W Krzemiance i Udrynie, na głębokości 850 do 2,3 tys. metrów pod ziemią, zalega 1,5 mld ton rud polimetalicznych! Jest tu ok. 50 mln ton tytanu niezbędnego do produkcji samolotów, okrętów podwodnych i statków kosmicznych. Jest też wanad – jeden z najtrwalszych metali, a także anotrozyt – magmowa skała głębinowa, cenny materiał budowlany, kamienie półszlachetne. Wszystko to jest warte (licząc po cenach rynkowych) z 355 mld USD! A niezależny ekspert Stanisław Palka uważa, że „… zasoby ok. 30 pierwiastków tam występujących liczone od spągu złoża warte są biliony dolarów. Najprostsza konkluzja brzmi: suwalskie złoża są warte więcej niż złoto całego świata…”. całosć >>>> http://gigawat.info/archiwum/article/articleview/1404/1/94.html
Ministerstwo Ochrony Środowiska pozwoliło australijskiej firmie wydobywczej Wildhorse Energy na poszukiwania uranu w Sudetach. Prace mogą się rozpocząć już za kilka dni.
Wydobycie uranu rozpoczęli Niemcy dziesięć lat przed II wojną światową w Kowarach w Sudetach. Do swoich laboratoriów mieli wtedy wywieźć około 10 ton rudy uranowej. Do 1942 roku Niemcy wydobyli ponad 70 ton rudy. W 1947 roku w okolice Kowar przyjechali Rosjanie. Zaledwie cztery lata później w zarządzanych przez nich kopalniach pracowało już kilka tysięcy robotników (w tym więźniowie). Cały przemysł wydobywczy, choć znajdował się w Polsce, był zarządzany i podporządkowany Rosjanom. Badania prowadzili specjaliści – geolodzy z ZSRR, nadzór nad kopalniami należał do radzieckiego wojska, a wszystko, co w nich wydobyto, bez wyjątku wysyłano na wschód. Polaków dopuszczono do badań dopiero pod sam koniec lat 50. XX wieku – 13 lat po rozpoczęciu eksploatacji złóż. Pierwsi byli specjaliści z warszawskiego Państwowego Instytutu Geologicznego (PIG). Kilka lat później pojawili się tam fizycy z Instytutu Badań Jądrowych z Warszawy. Ci ostatni opracowywali wtedy różne strategie rozwoju w Polsce energetyki jądrowej. Wydobycie, oczyszczanie i wstępne wzbogacanie uranu w Sudetach zakończyło się w 1973 roku. Działało tam osiem kopalń, z czego trzy zlokalizowane były w Kowarach. W sumie wydobyto i wywieziono do ZSRR około 700 ton metalicznego uranu (inne źródła podają 850 ton). To bardzo mało, zaledwie 0,7 proc tego, co wydobyto w Czechosłowacji. Jedno ze źródeł podaje, że polski uran stanowił tylko 0,25 proc. całego uranu wydobytego we wszystkich (za wyjątkiem Bułgarii) krajach bloku wschodniego.
Czy polskie złoża opłaca się eksploatować? Rosjanie zaprzestali wydobycia z powodów ekonomicznych, ale to wcale nie musi oznaczać, że polskie złoża były wtedy nierentowne. Może Rosjanie odkryli wtedy w ZSRR bogatsze w surowiec złoża? W takim wypadku te mniej opłacalne – polskie – po prostu zostawiono. Nawet jednak zakładając, że w latach 60. i 70. wydobycie uranu w Sudetach przynosiło straty, nie musi tak być dzisiaj. Technologie związane z przemysłem wydobywczym tanieją, a uran drożeje. Jeszcze 40 lat temu funt surowca (0,45 kg) kosztował około 7 dol., dzisiaj około 130 dol. Ceny tego surowca zaczęły gwałtownie rosnąć dwa-trzy lata temu, eksperci spodziewają się, że będą rosły nadal.
http://www.nbi.com.pl/aktualnosc-2007-wildhorse-energy-bedzie-szukac-uranu-w-sudetach/
Ministerstwo Środowiska i Państwowy Instytut Geologiczny interesują się złożami uranu w Polsce północnej. To co jeszcze niedawno wydawałoby się fantastyką, obecnie nabiera coraz bardziej konkretnych kształtów. A wszystko przez atomowe plany rządu, który chce, by do 2020 roku powstała w Polsce przynajmniej jedna elektrownia jądrowa. Niewykluczone, że stanie ona w okolicach Żarnowca, a uran wydobywany będzie m.in. na Mierzei Wiślanej.
Mierzeja Wiślana oraz tereny położone do około 100 km na południe od niej to obiecujące złoża uranu. Naukowcy szacują, że ich zawartość na obszarze tzw. Syneklizy (dawne obniżenie starej powierzchni ziemi) Perybałtyckiej dla Krynicy Morskiej i Ptaszkowa – Pasłęka wynosi do 2500 ton uranu. Na zasoby te natrafiono w latach 70. ubiegłego stulecia.
Na Dolnym Śląsku zalegają największe w Europie, a być może i na świecie pokłady węgla brunatnego. Rząd nie może się zdecydować, co z nimi zrobić.
Złoża Legnica odkryto w latach 50. przy okazji poszukiwań i dokumentowania złóż miedzi. Znajduje się tu pięć pól eksploatacyjnych: Legnica-Zachód, Legnica-Wschód, Legnica-Północ, Ścinawa i Ruja.
Prof. Jerzy Bednarczyk z Instytutu Górnictwa Odkrywkowego "Poltegor": – To największe złoża w Europie, a być może i na świecie. Ich wielkość oceniamy na 35 mld ton, w tym 15 mld może być eksploatowanych. Zasoby Bełchatowa, przy największej polskiej elektrowni, to ok. 2 mld ton. Dolnośląskie zalegają na głębokości ok. 200 m, czyli podobnej jak w Bełchatowie. Poza tym legnickie złoża są znacznie lepsze jakościowo niż bełchatowskie. To żyła złota, którą wreszcie trzeba zabezpieczyć i następnie rozpocząć wydobywać. Przy optymalnym wydobyciu rocznie można uzyskać aż 29 TWh energii.
http://www.komitetlegnica.agh.edu.pl/aktualnosci/artykuly/1.htm
Najbogatsze złoże złota w Europie znajduje się w Polsce.
Niestety, u jubilera jeszcze długo nie będzie można kupić biżuterii z kruszcu spoczywającego pod ziemią na Dolnym Śląsku. Co gorsza, w tym roku prezenty ze złota są znacznie droższe niż w zeszłym. Wszystkiemu winne niepewne czasy.
Zespół geologów pod kierownictwem prof. Stanisława Speczika (dziś prezesa KGHM) odkrył złoże złota w rejonie kopalni Polkowice-Sieroszowice, należącej do miedziowego koncernu. Jego zasobność specjaliści oceniają na ponad 80 ton. To europejski rekord. – Zasoby występują wraz z platynowcami poniżej horyzontu miedzionośnego, głęboko pod powierzchnią. Jest to najbogatsze złoże na naszym kontynencie, ale nie jest jeszcze eksploatowane – mówi Dariusz Wyborski, rzecznik prasowy KGHM. Sięgnięcie do skarbów ziemi nie jest jednak łatwe. Wydobywanie złota z dużej głębokości jest po prostu drogie. (…)
W Polsce żółty kruszec występuje głównie w Sudetach i Karkonoszach. Do najbardziej znanych od wieków ośrodków górnictwa należą: Złotoryja, Lwówek Śląski, Legnickie Pole, Złoty Stok i Głuchołazy. Na złoto natrafiono również w rejonie Tatr, Pienin oraz Gór Świętokrzyskich. W 1996 r. na Dolnym Śląsku wytyczono 33 działki złotonośne (każda ma ok. 96 km kw.). Pierwsze koncesje na poszukiwanie i rozpoznawanie złóż złota otrzymały koncerny górnicze z Irlandii, Australii i Ameryki Północnej.
http://www.bankier.pl/wiadomosc/W-Polsce-znajduja-sie-najbogatsze-zloza-zlota-w-Europie-582652.html
Polskie głowy nie od parady
KGHM Polska Miedź S.A. odnotował kolejny sukces. Oto jego spółka KGHM Metale uruchomiła pilotażową produkcję renu. Ten niezwykle rzadko występujący w przyrodzie pierwiastek odzyskiwany jest z odpadów powstających podczas przeróbki rud miedzi. Jest go tak dużo, że Polska od razu stanie się czołowym producentem w skali światowej.
Technologię do otrzymywania renu posiadali Kanadyjczycy. Była ona zbyt droga, by można było ją zastosować w Polskiej Miedzi. Sytuacja stała się wyzwaniem dla naukowców i techników. Prof. Bogusława Trzebiatowska z Uniwersytetu Wrocławskiego opracowała technologię odzyskiwania renu z roztworu płuczkowego kwasu siarkowego. Lubińskich specjalistów wsparli naukowcy z gliwickiego Instytutu Metali Nieżelaznych.
Polska metoda jest bardzo tania i nie wymaga budowy ogromnych, kosztownych instalacji. Ta, uruchomiona w Legnicy, kosztowała jedynie… 450 tys. zł. Do rozpoczęcia pełnej produkcji trzeba jeszcze rozbudować linię produkcyjną. Ryszard Chamer, członek kierownictwa KGHM “Metale", twierdzi, że będzie można dzięki temu produkować ok. 4 tony renu rocznie. To wcale niemało, jako że w całym świecie wytwarza się rocznie około 40 ton renu.
Technologia opracowana wspólnie z gliwickim instytutem spożytkowuje najnowsze zdobycze nauki molekularnej. Opiera się o tzw. jonity, które jedne pierwiastki zatrzymują, a inne przepuszczają. Przez różne zabiegi chemiczne doprowadza się roztwór do nadrenianu amonu, a później poprzez redukcję wodorem i spiekanie próżniowe, pozyskuje się ren metaliczny. Jest to jeden z najrzadszych pierwiastków na ziemi. Ale ma też i nadzwyczajne właściwości. Topi się w temperaturze 3180 stopni C, a wrze przy 5600 stopniach. Stosuje się go w przemyśle lotniczym i razem z molibdenem oraz wolframem – do produkcji termopar. Prawie 80 proc. światowej produkcji renu znajduje zastosowanie przy wytwarzaniu katalizatorów platynowo-renowych do produkcji benzyn bezołowiowych. Stąd zapotrzebowanie na ren będzie rosło.
Jest zatem szansa, że ren już wkrótce stanie się sztandarowym produktem Polskiej Miedzi. Gdy tylko poszło w świat, że KGHM uruchamia produkcję, to posypały się jak z rękawa pierwsze zamówienia. Wiadomo, że w grę wchodzą spore pieniądze, bo kilogram renu kosztuje tyle co tona miedzi – około 1500 dol. Jeśli zatem spółka będzie produkować 4 tony rocznie, to wartość renu sięgnie ponad 6 mln dol. A to wielkość, o którą warto się bić. Zwłaszcza że w Europie będziemy praktycznie jedynym producentem tego metalu.
http://www.kghm.com.pl/index.dhtml?id=626&module=articles
Dzięki złożom molibdenu Polska może się stać partnerem producentów rakiet
Ryszard Chachulski, starosta powiatu myszkowskiego, żyje na granicy dwóch światów. Gdy wygląda z okna ratusza, widzi setki snujących się bezrobotnych, sierot po upadłych ostatnio czterech dużych zakładach pracy. Jednocześnie kilkaset metrów pod fundamentami ratusza zalega skarb, który może odmienić los jego powiatu. Ten skarb to złoża molibdenu i wolframu (jednych z najbardziej poszukiwanych na świecie metali), największe w Europie, jedne z największych na świecie – zapewniają geolodzy z Państwowego Instytutu Geologii. Ze stopów molibdenu i wolframu wytwarza się elementy reaktorów jądrowych, rakiet (w tym kosmicznych), najnowocześniejszych pocisków, samolotów. Przetwórstwo tych metali to elita światowego przemysłu metalurgicznego. Złożom molibdenu towarzyszy ponadto złoto, srebro i selen. Niewiele jest miejsc na świecie, gdzie nagromadziło się tyle rud cennych metali, ile pod Myszkowem – oceniają eksperci z PIG.Dzięki myszkowskiemu skarbowi Polska może się stać znaczącym partnerem i dostawcą surowców dla największych europejskich producentów zaawansowanych technologii. Molibdenem spod ratusza starosty Chachulskiego zainteresował się już niemiecki koncern Thyssen Krupp, światowy potentat w branży metalurgicznej.
Wszędzie molibden
Na głębokości 400 metrów między Myszkowem, Koziegłowami i Masłowem zalegają pokłady miedzi, a 800 metrów pod ziemią występuje molibden i wolfram – tłumaczy starosta Chachulski. Według wstępnych szacunków Biura Projektów Metali Nieżelaznych Birtomet, zasoby myszkowskiego złoża sięgają 80 mln ton. Oznacza to, że gdyby zbudować kopalnię wydobywającą rocznie 4 mln ton wszystkich występujących tu rud, wystarczyłoby ich na 20 lat. Najlepiej rozpoznane są okolice Myszkowa. Wykonano tam prawie 30 odwiertów. – Rudy molibdenowo-wolframowe mogą występować od Lublińca na Wyżynie Wieluńskiej aż po Kraków, i niewykluczone, że są tam o wiele bogatsze złoża niż pod Myszkowem – twierdzi dr Albin Zdanowski, dyrektor górnośląskiego oddziału Państwowego Instytutu Geologicznego. Surowca może wystarczyć nawet na sto lat.
http://www.wprost.pl/ar/14023/Kosmiczny-skarb/?O=14023&pg=0
"Rzadko pisze, sporo komentuje. Kocham wolnosc - wydaje mi sie, ze umiem z niej korzystac :) "Moja wolnosc to zaden Twój grzech"