Pomysł, aby biedna Polska (jeden z pięciu najbiedniejszych krajów UE, obok: Litwy, Łotwy, Bułgarii i Rumunii) pomagała bogatszym krajom ze strefy euro sam w sobie jest kuriozalny.
Pomysł, aby biedna Polska (jeden z pięciu najbiedniejszych krajów UE, obok: Litwy, Łotwy, Bułgarii i Rumunii) pomagała bogatszym krajom ze strefy euro sam w sobie jest kuriozalny. Ale jeszcze bardziej kuriozalna jest idea rządu, skąd na to wziąć pieniądze. Uruchomienie rezerw NBP jest, wbrew prawu – bo przecież miałoby to być dla Europejskiego Banku Centralnego wspieranie finansowe rządu, a to przecież zabronione jest w całej Europie. A w Polsce ma tak się jednak stać. Stąd zresztą koncepcja profesora Rybińskiego, aby jeśli w ogóle pożyczać te pieniądze, to należy wziąć to z budżetu państwa, a nie z rezerw NBP. Ta sytuacja to pośmiertna wiktoria śp. Andrzeja Leppera. Były wicepremier i były dwukrotny Wicemarszałek Sejmu RP chciał wykorzystać – ponoć nienaruszalne zasoby NBP, aby rozkręcić gospodarkę, tworzyć miejsca pracy i popyt wewnętrzny. Wtedy wyśmiewano go, mówiąc, że rezerwy NBP to rzecz święta. Ci sami, którzy z niego szydzili, dziś tak samo głośno popierają Tuska, który na ową świętość się połakomił (po to, aby Polska miała pożyczkę dla bogatszych).