Portrety zdrajców
05/04/2011
364 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
Portrety zdrajców to temat frapujący i wymagający, ja jednak potraktuję go dziś po łebkach, bo też i jeden tylko mały łepek mnie do napisania tej notki zainspirował. Chodzi mi o łepek Joanny Kluzik-Rostkowskiej.
Wracajmy jednak do zdrajców.
Matejko Jan namalował obraz pod tytułem „Rejtan”, widzimy tam szereg postaci, które w zatrzymane w dziwnym kontredansie chcą nam się wytłumaczyć z tego co za chwilę nastąpi. A nastąpi podpisanie zgody na pierwszy rozbiór Polski. Zgody tej wyrazić nie chce dziwny facet w porwanym ubraniu co w drzwiach się położył i zęby szczerzy. Wcale nie jest fajny. Jeśli ktoś nie zna kontekstu tego obrazu może pomyśleć, że ten gość to jakiś świr, albo człowiek chory na chorobę świętego Wita i nie będzie mu współczuł, ani tym bardziej go podziwiał.
Co innego ludzie stojący przed nim mężowie – poważni, godni, zamyśleni. Widocznie o jakichś ważnych sprawach dumają. Nie są to postaci godne pogardy, ale naśladownictwa. Dopiero kiedy poznajemy kontekst dowiadujemy się kim był taki Poniniński Adam. Karciarz, syfilityk, zawodowy sprzedawczyk, z miną Katona, który ma właśnie wbić sobie nóż do brzucha, idzie te świńskie papiery podpisywać. I nic go nie zatrzyma, bo zobowiązanie przecież podjął, a słowo szlachcica jak wiadomo rzecz święta. Reszta bandy także w swej godności wydaje się nienaruszona i to jest chyba genialnie przez Matejkę wychwycona istota zdrady, która zawsze, ale to zawsze jest zamaskowana szczerymi intencjami.
Czy Brutus z Kasjuszem chcieli źle? No skąd. Oni chcieli tylko uratować republikę. To, że republika tego nie chciała znaczenia nie miało. Ważna była szczera intencja.
Czy towarzysze Dzierżyński, Kon i Marchlewski chcieli źle? No skąd! Oni chcieli tylko, by sprawiedliwość zapanowała na świecie i lud uciskany mógł oddychać pełną piersią. Tylko to, nic więcej. Dostrzegli także dziejową konieczność, która okazała się jednak w ich wypadku projekcją fałszywą. Bo sprzeciwić się zdradzie można jedynie strzałem z rewolweru lub mieczem i dobrze o tym wiedzieli legioniści Augusta pod Filippi i dobrze o tym wiedzieli żołnierze w okopach pod Ossowem.
Dziś Joanna Kluzik Rostkowska powiedziała coś takiego: Każdy szef ugrupowania politycznego powinien mieć swoją wizję rozwoju Polski, a prezes PiS gubi się w sklepie, antagonizuje Polskę. Nie wiadomo, kim jest i traci wiarygodność. Przepraszam wszystkich, których namówiłam do głosowania na Jarosława Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich To nie jest ten sam człowiek, którym był przed katastrofą w Smoleńsku.
I to jest moim zdaniem gorsze niż Poniński, Dzierżyński i Kasjusz razem wzięci, bo to jest kokieteria wobec wroga, a tego nie wybacza nikt, a najmniej ochoty na wybaczanie takich zachowań mają Rosjanie. Ale o tym Kluzikowa nie wie, nie może więc wiedzieć, że ta gadanina nic jej nie pomoże, a jedynie zepchnie ją w otchłań. Pogarda bowiem Rosjan dla słabości jest straszna i nie w nich żadnego usprawiedliwienia dla takich słów i zachowań. Dlatego jeśli pani Kluzik będzie robić jakąkolwiek karierę w polityce należy z Polski wyjechać, bo zostanie ona potraktowana przez partnerów politycznych, tak ze wschodu jak i z zachodu gorzej niż śmieć, gorzej niż śmierdząca ryba, a my razem z nią.
Myślę, że to jest ostateczny koniec projektu o nazwie PJN. Właśnie te słowa. To wbicie gwoździa do trumny. Ostatniego.