Miało być dzisiaj o czymś innym, ale to, co przeczytałem znowu postawiło mi tzw. Telesfora na grzbiecie ( jak mnie obśmiewa moja córeczka, no, córka, ba, panna na wydaniu, ale oczywiście dla mnie zawsze jest moją małą córeczką). Co mianowicie postawiło mi włosy na grzbiecie na sztorc, niczym kosy pod Racławicami? Co mnie tak zjeżyło? Oczywiście, niesłychane chamstwo Poncyliusza, który miał czelność skomentować w wyjątkowo łajdackim stylu wywiad Marty Kaczyńskiej, że oto są to brednie i że najwyraźniej jej zdrowie psychiczne szwankuje. Cóż, kto z kim przestaje, takim się staje, wystarczyło kilka narad i spotkań z Palikotem i nieszczęście gotowe! Nie wiem, być może Palikot prątkuje mikrobami chamstwa i łajdactwa, trudno zatem obwiniać Poncyliusza, raczej należy współczuć i życzyć udanej […]
Miało być dzisiaj o czymś innym, ale to, co przeczytałem znowu postawiło mi tzw. Telesfora na grzbiecie ( jak mnie obśmiewa moja córeczka, no, córka, ba, panna na wydaniu, ale oczywiście dla mnie zawsze jest moją małą córeczką). Co mianowicie postawiło mi włosy na grzbiecie na sztorc, niczym kosy pod Racławicami? Co mnie tak zjeżyło? Oczywiście, niesłychane chamstwo Poncyliusza, który miał czelność skomentować w wyjątkowo łajdackim stylu wywiad Marty Kaczyńskiej, że oto są to brednie i że najwyraźniej jej zdrowie psychiczne szwankuje. Cóż, kto z kim przestaje, takim się staje, wystarczyło kilka narad i spotkań z Palikotem i nieszczęście gotowe! Nie wiem, być może Palikot prątkuje mikrobami chamstwa i łajdactwa, trudno zatem obwiniać Poncyliusza, raczej należy współczuć i życzyć udanej kuracji.
Nawet jednak według standardów panujących w partii pod tytułem Palikot Jest Najważniejszy, w skrócie PJN, czy w PO, ta wypowiedź jest czymś niesłychanym, godnym chyba tylko niekontrolowanych erupcji Dziurawego Stefana, czy maturzysty Bartoszewskiego, zwanego uparcie profesorem. Czemu ów nieszczęsny piękniś dał popis takiego irracjonalnego chamstwa? Musi być jakiś powód, chyba, że mamy do czynienia z przypadkiem nie kontrolowania swoich odruchów. Mam nadzieję, ze zwieracz Poncyliusza jest w lepszym stanie, niż jego organa mowy i myśli, bo inaczej koleżeństwo PJN musi czuć się bardzo niekomfortowo na zebraniach. Nie byłbym zdziwiony, gdyby zaproponowali raczej zebrania na świeżym powietrzu, na przykład w parku i przypadkiem siadali w ławkach po nawietrznej od swego kolegi Poncyliusza.
Ale, po wykipieniu złości i wyrzuceniu z siebie wszystkich wyrazów bliskoznacznych na temat poziomu kultury i umysłu Poncyliusza, których nie będę tu przytaczać, bo przecież mogą to czytać osoby nieletnie, przyszła mi do głowy pewna myśl. Otóż czytałem swego czasu o perskim młodzieńcu Zapyrosie. Zajrzyjmy do Herodota, ściślej do Kapuścińskiego:
„Młody Zopyros jest synem perskiego notabla Megabyzosa i należy do wąskiej elity perskiego imperium. Teraz jest poruszony wiadomością, że jego mulica wydała płód. Widzi w tym znak bogów, ich sygnał, że Babilon może być zdobyty. Idzie z tą wiadomością do Dariusza. Opowiada mu o całym zdarzeniu i pyta, czy zależy mu bardzo na zdobyciu Babilonu.
Tak, bardzo, odpowiada Dariusz, ale jak to zrobić? Oblegają miasto prawie dwa lata, próbowali już wszystkich sposobów, chwytów i podstępów, ale w murach Babilonu nie zdołali zrobić najmniejszej szczerby. Dariusz jest zniechęcony i nie wie, co robić: wycofać się, to okryć się hańbą, a poza tym – stracić najważniejszą satrapię, ale jednocześnie perspektyw zdobycia miasta też nie widać.
Zwątpienia, rozterki, wahania. Widząc króla tak zgnębionego, Zopyros zastanawia się, „w jaki sposób sam mógłby zostać zdobywcą miasta i sam tego dzieła dokonać”. Oddala się do miejsca, którego Herodot nie precyzuje, i tam jakimś żelaznym czy mosiężnym nożem obcina sobie nos i uszy, strzyże sobie głowę na zero, co jest oznaką zbrodniarzy, i każe się wychłostać. Tak skatowany, poraniony i ociekający krwią staje przed Dariuszem. Plan Zopyrosa wygląda następująco: Zopyros pójdzie do Babilończyków, udając, że uciekł przed prześladowaniami i torturami, które mu zadał Dariusz. Wszak jego rany są tego najlepszym dowodem! Jest pewien, że przekona Babilończyków, zdobędzie ich zaufanie i że ci dadzą mu dowództwo nad wojskiem, a potem, że wpuści do Babilonu Persów.
***
Pewnego dnia stojący na murach Babilonu widzą, jak w stronę ich miasta-twierdzy wlecze się jakaś okrwawiona, w strzępy odziana postać ludzka. Człowiek ten coraz to spogląda do tyłu, czy nie jest ścigany. „Gdy go zobaczyli z wież ci, którzy tam byli ustawieni, zbiegli na dół, uchylili nieco jednego skrzydła bramy i zapytali go, kim jest i w jakim celu przybył. On im odpowiedział, że jest Zopyrosem i przybywa do nich jako zbieg. Słysząc to, zaprowadzili go strażnicy bramy przed radę gminną Babilończyków. On, stanąwszy przed nią, rozwodził się w skargach, twierdząc, że od Dariusza to ucierpiał, i dodał, że nie ujdzie mu to bezkarnie, iż tak haniebnie go okaleczył…”
Rada daje wiarę tym słowom i daje mu wojsko, aby mógł dokonać aktu zemsty. Właśnie na to czekał Zopyros. Umówionego, dziesiątego dnia od jego upozorowanej ucieczki do Babilonu, Dariusz kieruje pod bramę tysiąc swoich najmarniejszych żołnierzy. Babilończycy wypadają z bramy i ów tysiąc wycinają w pień. W siedem dni później, tak jak umówili się Dariusz z Zopyrosem, Dariusz wysyła znów pod bramę tym razem dwa tysiące swoich marnych żołnierzy, a Babilończycy na rozkaz Zopyrosa i tych wycinają w pień. Sława Zopyrosa wśród Babilończyków rośnie, mają go za bohatera i zbawcę. Wdzięczni mianują Zopyrosa swoim naczelnym wodzem i komendantem miasta-twierdzy.
Zopyros posiada już klucze do wszystkich bram. W umówionym dniu Dariusz ze wszystkich stron przypuszcza szturm na Babilon, a Zopyros otwiera bramy. Miasto zostaje zdobyte.
Czyż nie widać tu jak na dłoni analogii? Czyż Kluzikowcy nie obnosili swych krwawiących ran po wszystkich studiach telewizyjnych, wstrząsani spazmatycznym szlochem nie opowiadali wstrząśniętym widzom o swoich obciętych nosach i uszach, no, OK., może nie nosach, bo czasy już jakby nie te, ale ogolonych głowach Kamińskiego, jak najbardziej, u Olejnik, czy Rymanowskiego, wypróbowanych przyjaciół Prawa i Sprawiedliwości, niczym ów Zapyros pod bramami Babilonu? Czy nie wołali: „patrzcie na nas, okaleczonych, torturowanych, otwórzcie bramy, przyjmijcie nas, otwórzcie szybko, bo siepacze Jarosława są tuż za nami, już widać ich faszystowskie jątrzące pochodnie! Nikt bardziej od nas nie będzie nienawidził Jarosława, przysięgamy!” Czyż nie atakują z szaleńczą odwagą najgroźniejsze postaci w Polsce, czyli wdowy i sieroty po zabitych w Smoleńsku, niczym Zapyros oddziały perskie? Tylko patrzeć, jak uradowani obrońcy Babilonu dadzą im dowództwo i klucze do bram, a wtedy pisowskie watahy pierwszej bezksiężycowej nocy wedrą się do biur i studiów telewizyjnych i urządzą tzw. „Judgment Day”.
Ciekawe, czy mulica Poncyliusza wydała płód, co było powodem, by udał się on z ta wieścią do Jarosława, strapionego przedłużającym się oblężeniem? Zamykam oczy i widzę ta scenę: „Prezesie, nie będę obcinał nosa i uszu, szkoda tak ślicznej twarzy, to jest najcenniejsze, co posiadam, właściwie jedyne, ale za to oszpecę się w inny sposób, będę udawał ostatnią szmatę, gnoja, dupka, takiego drania, że ludzie będą pluć na mój widok, zwracać posiłek i wyrzucać telewizory z balkonu! No, a jak nastanie bezksiężycowa noc……”
Jak na razie Poncyliusz wypełnia ten szczwany plan z żelazną konsekwencją. Przynajmniej tak to wygląda. To znaczy, to jest najuprzejmiejsze wytłumaczenie jego zachowania. I właściwie jedyne z dwóch logicznych. Drugie jest takie, że on nie udaje. Wtedy rzeczywiście pozostaje tylko siedzieć po jego nawietrznej. Albo nie przebywać w jego towarzystwie w ogóle.
http://niepoprawni.pl/blogs/seawolf/
http://niezalezna.pl/users/seawolf/
Dziennik Pokladowy Seawolfa, kapitana , oszoloma, jaskiniowgo antykomucha