w siodle przełęczy z peleryną chmury…
w siodle przełęczy z peleryną chmury
w strzemionach ścieżek osadziwszy stopy
biegnę by zgubić mroczny cień u czoła
poprzez Beskidy radosnym galopem
złote poletka troskliwie obchodzę
na ciepłych stokach południowych groni
gdy Bóg zapala ciepłą lampę świtu
i sznurem srebrnym ptak u nieba dzwoni
tu w roztańczonych warkoczach strumieni
szeleści wiarą niepodlegle plemię
żywicą złotą wykrwawia się drzewo
zanim uderzy śmiertelnie o ziemię
a prawo można wyprowadzić prosto
z powietrza ognia i żywiołu wody
gałąź niezmiennie wierzy w siłę życia
gdy się mocuje z żywiołem przyrody
tu skąd wypływa nieskażone źródło
obmywam pióro gdy zatrute jadem
przed narodzeniem ewangelii wiersza
na kartki białej prześcieradło kładę
tu wilcze prawo bywa sprawiedliwsze
niż to przed którym uciekam od ludzi
gdy ksiąg opasłych podstępnym moczarem
trwożny niepokój w moich myślach budzi
tu świerk spowiednik słucha mnie cierpliwie
pod żagli ciemnych kojącym poszumem
a las owija zielonym bandażem
mojego serca wciąż krwawiącą dumę
tu słów monety dźwięczą lub drewnianym
wskazują głosem przyjaciół lub wrogów
a czas odziera nieomylną ręką
fałszywe maski samozwańczych bogów
stąd widać lepiej cztery ściany domu
i tych co wiernie troską go wspierają
tych którym Krzyże sprawiedliwą ręką
w zagonach śmierci brzozami wzrastają
więc serce lasu ów błękit i granat
wciąż odmieniany przez nowe obrazy
przychodzi do mnie jak wracało nie raz
przez mgieł wilgotne białe krajobrazy
przez drzew wysmukłych płonące wieżyce
łuny uniesień gasnących zachodów
gdym stał bezsenny do zimnego świtu
syn marnotrawny u twojego progu
przez kropli krwawych gęsty grad w kalinach
gdy anioł grozy przelatuje światem
a Wczoraj płonie nie zgasłą pamięcią
pod chmury ciemnej elektrycznym batem
przez ciepłe długie naszych słów wzrastanie
to nimi płonę znaczony nadzieją
dźwigając wielki Krzyż nad Twoją głową
gdy jak łupiną moim domem chwieją
mój leśny domie ty jak suknia Boga
zielonym darem włożona Beskidom
w niej moje góry i moje doliny
poprzez źrenice i przez serce idą
niosę je z sobą ich wierne czekanie
gdy los mnie wzywa mierzyć długie drogi
zawsze tu wrócę choćby tylko prochem
wiatr miał mnie wnosić ponad Twoje progi…
NIEZALEZNY ZAKLAD POETYCKI. Kubalonka. Naród,który sie oburza,ma prawo do nadziei, ale biada temu,który gnije w milczeniu. Cyprian Kamil Norwid