Czy Janke o tym wie?
Czy to za jego przyzwoleniem dzieją się na Salonie rzeczy niczym w filmach Barei, które można krótko opisać słowami "nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?"
Pisałem na Salonie od blisko trzech lat, jako Internaut, czego efektem było ponad 700 notek (około pół miliona wejść). Lepszych, gorszych, jak u każdego. Z wielu byłem dumny, jak chociażby cyklu o Sokratesie, czy będących hołdem wpisów na temat Amy Winehouse i Violetty Villas i to na długo przed śmiercią jednej i drugiej.
Pisałem też o polityce nie szczędząc wielu słów krytyki nieudolnym rządom Tuska, które cechuje zaniechanie i brak wizji ochoczo zastępowane skrajną propagandą i demokracją orwellowską.
Przed ostatnim Marszem Niepodległości nie szczędziłem też słów krytyki akcji Seweryna Blumsztajna, środowiskom Wyborczej i ruchom lewicowym, które miały w zamiarze ten marsz zakłócić, czy wręcz uniemożliwić.
Byłem pewien, że mój dorobek na Salonie stanowi moją własność intelektualną, jako taki jest bezpieczny i nie ma potrzeby archiwizować go dodatkowo.
Okazało się, że nic bardziej błędnego.
Pewnego dnia, dokładnie 15 listopadanie mogłem zalogować się na swoim koncie, więc wysłałem wiadomość do serwisu.
Oto odpowiedź:
"Witam,dostęp do Pańskiego konta nie został zablokowany, może Pan swobodnie na nie wejść i skopiować wpisy.Pozdrawiam, Agata Luśtyk"
Więc piszę następną wiadomość, że w dalszym ciągu nie mam dostępu do konta i proszę o sprawdzenie.
17 listopada dostaję następną odpowiedź:
"Witam, z naszego punktu widzenia jest tak, jak Pana informowałam – ma Pan dostęp do konta. Sprawdziłam także, o co chodzi z notkami – usunął Pan ich 108. Może ma Pan problemy z wejściem, bo nie ma Pan usuniętych plików cookie z przeglądarki? Proszę to zrobić i spróbować jeszcze raz. Jeżeli nie pomoże, proszę o informację, z jakiej przeglądarki Pan korzysta i której jej wersji. Postaram się ustalić, jaki problem się pojawił. Pozdrawiam, Agata Luśtyk"
Zaprzeczam, że usunąłem wspomniane 108 notek, sprawdzam pliki cookie, wszystko w porządku, podaję wersję przeglądarki i dostaję nową wiadomość:
"Witam,
faktycznie, wydaje się, że coś jest nie w porządku. Zgłaszam tę sprawę informatykom, będę Pana informować na bieżąco.
Pozdrawiam,
Agata Luśtyk"
Po tym jeszcze jedno zapytanie:
"Witam, jeszcze jedno pytanie – czy korzysta Pan ze skrytpu Salon25?
Pozdrawiam,
Agata Luśtyk"
I po tym wszystkim przychodzi taka informacja (dziwna zmiana po kilku dniach):
"Witam, sprawę już mi się udało wyjaśnić. Owszem, Pańskie konto jest teraz
treścią ukrytą i nie jest widoczne dla wszystkich, jednak została nałożona na Pana inna blokada (z powodu naruszania regulaminu, punkt VI.1), uniemożliwiająca Panu wchodzenie na konto. Niestety nie zmienimy Pańskiego statusu.
Jeśli życzy Pan sobie zarchiwizowania notek, możemy to zrobić, koszt to
123 zł.
Pozdrawiam,
Agata Luśtyk"
Czy możliwe jest, że udało się pani Agacie przez te kilka dni wcześniej nie zauważyć, że konto jest zablokowane, czy po prostu wtedy jeszcze nie było? Próbowałem dowiedzieć się czym naruszyłem tak drastycznie regulamin i dopiero 2 grudnia dowiedziałem się, że jestem między innymi antysemitą, bo użyłem w jednej z notek takiego stwierdzenia (cytuję w całości):
"Dość szechterowania Polski, jeśli komuś z nami nie po
drodze, panie Adaś, to droga wolna, nikt tu was nie trzyma, ani ojca, ani
brata, ani ciebie"
Jeśli ktoś zna moją działalność z Salonu, to wie, że jeśli ganię Michnika, to podobnie, jak Herbert za charakter i zachowanie, a nie pochodzenie, a to z antysemityzmem nie ma nic wspólnego. Podobnie wyglądają pozostałe zarzuty. Informacja, że konto jest czasowo zablokowane, jaka pojawia się w serwisie jest też nieprawdziwa, bo podobno jest to blokada stała i nieodwołalna.Moje próby dojścia do porozumienia spełzły na niczym i pani Agata niczym mantrę zaczęła powtarzać słowa:
"Witam,
niestety nie zamierzamy odblokować Pańskiego konta.
Pozdrawiam,
Agata Luśtyk"
Odmówiono mi prawa dostępu do mojej własności i ponaddwuletniego dorobku (sam
chciałem zrezygnować z mozliwości edytowania nowych wpisów) proponując złamanie prawa blogera do anonimowości w sieci, czyli podanie danych osobowych i odpłatne skopiowanie moich notek.
Uznałem, że jest to złamanie prawa, dobrego obyczaju i zwykła, podła kradzież
własności intelektualnej, którą postaram się napiętnować poprzez nagłośnienie na
innych portalach.
Ciekaw jestem, czy dzieje się to za wiedzą i przyzwoleniem właściciela Salonu
pana Jankego?
Moje (Internaut) wpisy (333posty) od stycznia do listopada tego roku są dostępne dla chętnych na Nowym Ekranie.
Nowych od połowy listopada nie ma i nie wiem czy biedą, bo zostałem skutecznie
zniechęcony do działalności blogerskiej przez despotyczne działania cenzorskie
Salonu.
Uświadomiłem sobie bezsens takiej działalności, nieodpowiedzialność i bezprawie decydentów portalowych i szkoda mi teraz straconego cennego czasu.
Do podobnych refleksji zachęcam innych.
Ty im dzisiaj dostarczasz "kliknięć", a oni Cię jutro "znikną" zaprzepaszczając Twój czas i chęci.
PS.
Powyższą informację umieściłem pod nowym szyldem na Salonie, ale została ona wraz z nowym kontem szybko "wyciepana". Jest w sieci ślad, że jest pod notką kilkadziesiąt komentarzy (zapewne zanim Wysoka Cenzura nie wyśledziła), ale zarówno do wpisu, jak i komentarzy nie ma już dostępu.
Nie wyobrażam sobie abym po tym zdarzeniu mógł dalej na Salonie pisać, chodzi mi tylko i wyłącznie o dostęp do moich notek, bo szkoda tak bezśladowo straconego czasu z powodu czyjegoś kaprysu.
Zwracam się z apelem o poparcie i rozpropagowanie w miarę mozliwości i chęci tej informacji na innych portalach, a także o zasygnalizowanie problemu na Salonie (wiem, że niektórzy podobnie, jak wcześniej ja, piszą na obu portalach), aby nie został przemilczany.
Dzisiaj dotknęło to mnie, jutro może każdego z Was, a walka w pojedynkę jest z góry przegrana.
Dziękuję za wyrozumiałość i pozdrawiam.
Internaut
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.