W nawiązaniu do jednego z poprzednich postów na ten temat przedstawiam nieco inną (możliwe, że komplementarną a nie wykluczającą) wizję kampanii wyborczej PO.
Pomysł jest prosty i już dość intensywnie eksloatowany. Otóż premier Tusk postanowił postraszyć elektorat lemingów dantejską iście wizją politycznych skutków wyeliminowania PO w wyborach. Ma to być ogłoszona przez niego z trybuny sejmowej koalicja PiS-SLD. Zjednoczony front lewacko-faszystowski atakujący rubieże europejskiej zielonej wyspy i ostrzący swe długie noże na młodych, wykształconych z wielkich miast. Nacierający z pochodniami na siedziby instytucji państwowych. Podważający nienaruszalne sojusze i sypiący piach w tryby machiny propagandowej… to jest, chciałem powiedzieć, lokomotywy dziejów przemocą wciągającej Polskę do tęczowej Europy.
Pomysł ten jest dość ryzykowny, bo ślepy gołym okiem zauważy, nawet z poziomu murawy właściwego rasowym lemingom, że jedyną chyba kwestią, w której PiS i SLD pozostają zgodne, jest surowa ocena rządów PO i PSL. Ale ponieważ dialektyka tuskowsko-marksistowska czyni nieustanne postępy, to przez najbliższe pół roku media będą dokonywać cyrkowych wygibasów logicznych, by uzasadnić wyborczą linię premiera "Może i nie jesteśmy idealni, ale Kaczor z Napierniczakiem zgotują wam krwawą łaźnię".
Ciekawe, ile osób kupi ten geszeft i jak bardzo służby i aktywiści będą się musieli napracować, by "udoskonalić" wyniki wyborów, by PSL w ogóle wszedł do parlamentu, a PO nie straciło w nim swej przewagi liczebnej. Ciekawe, jak też później PO uzasadni koalicję z SLD, bo nie ulega wątpliwości, że to jedyne rozwiązanie ratujące nas przed scenariuszem włoskim, ze zmianą rządu co kwartał i przedterminowymi wyborami co roku.
Aj, waj, ileż to wówczas kredytów popadłoby w stan zagrożenia, ileż banków przestałoby uznawać diety poselskie za stałe źródło dochodów! Co za awantura! Ludzie rozumni nie mogą przecież dopuścić do takich wstrząsów!
Bardziej mnie jednak martwi to, że aby unaocznić lemingom poziom faszystowskiego zagrożenia, służby nie omieszkają zorganizować kilku pokazowych prowokacji policyjnych ("Dał nam przykład dziadzia Pu-u-u-utin, jak zwyciężać mamy") tudzież napadów na działaczy i kandydatów PiS (dzięki czemu można będzie oskarżyć ich o sianie nienawiści i przykładnie ukarać).
Pytanie tylko, czy Stefanowi N. wystarczy ciała na tyle nowych stygmatów i czy nie zacznie być jak ten ser szwajcarski, w którym najcenniejsze są dziury?