O fundacjach i stowarzyszeniach słów parę
Nie muszę się wcale długo zastanawiać nad postawieniem sobie pytania, czy są jakieś enklawy wolne od prośby o wsparcie w udzielaniu pomocy dla. I tutaj następuje cała gama „dla”.
Nie ma wolnej przestrzeni w realnym świecie – wszystkie możliwe miejsca są zagospodarowane przez niosących pomoc i potrzebujących wsparcia od społeczeństwa. Jedni budują, inni ratują życie ludzkie. Jedni wyspecjalizowali się w chęci niesienia pomocy chorym, inni w budowaniu specjalistycznych placówek. Jedni poszli w kierunku ratowania ludzi, inni zwierząt. Jedni i drudzy potrzebują pieniędzy i o nie przy każdej okazji, i bez okazji też, proszą. Służy im do tego telewizja, radio, prasa, Internet.
Wszędzie można napotkać na akcje zbierania na coś. Chęć niesienie pomocy stała się, że się tak wyrażę, modna i tak się rozpropagowała, że na każdym kroku natkniesz się, albo na wolontariuszy, albo ulotki nawołujące o wsparcie słusznej idei niesienie pomocy.
Fundacje i stowarzyszenia. Nie chciałbym wszystkich razem wrzucać do jednego worka, ale, że znam życie i jego realia, to stanę się śniętym mikołajem i jednym ruchem wrzucę je do wielkiego worka.
W tych wszystkich, bez wyjątku, akcjach organizowanych przez fundacje i stowarzyszenia najważniejszą sprawa jest statut. I nad nim siedzą tęgie głowy od formułowania i układania zdań w taki sposób, że w razie czego, że gdyby coś, to – niestety, wszystko się zgadza, bo tak stoi napisane w statucie stowarzyszenia, czy fundacji.
W sytuacji, kiedy z niezawinionej winy, bez naszego udziału, przeżywamy kryzys gospodarczy (polityczny istnieje odkąd sięgam pamięcią) fundacje i stowarzyszenia – zwłaszcza te reklamowane przez znane twarze rodzimego półświatka telewizji, prasy i sportu – kierują do nas, odbiorców, prośbę o wsparcie ich pomysłu na lepsze życie fundatorów, należy uznać za chwyty poniżej pasa. W sytuacji, kiedy co któraś rodzina w Polsce boryka się z trudnościami finansowymi i ledwo wiąże koniec z końcem granie na niskich instynktach jest nieetyczne i moralnie naganne. Ale jestem realistą i wiem, że tym ludziom te pojęcia są zupełnie obce. Dla nich liczy się efekt końcowy – kasa.
W Polsce było jest i zapewne ciągle będzie mnóstwo przeróżnych fundacji i stowarzyszeń podobnie jak biura podróży, w miejsce upadłych powstaną nowe kierowane przez jednych i tych samych.
Była już głośna akcja zbierania na „fabrykę osocza”, była akcja utajnienia, ponoć jawnej fundacji Jolanty K., że innych pozwolę sobie nie wymieniać, gdyż zwyczajnie czasu i „papieru” szkoda.
W tym procederze, bo tak trzeba nazwać większość organizowanych akcji, zabrakło wyobraźni lub czegoś jeszcze. Czego? Proszę samemu się domyśleć.
Proszę, Szanowny Czytelniku, zgadnij ile z każdej uzbieranej złotówki faktycznie trafia na deklarowaną pomoc.
Fundatorzy stowarzyszeń i fundacji! Dogadajcie się politykami robiącymi wałki w biznesie i wokół polityki – niech z każdego ukradzionego złocisza przekażą wam 8-15%, a zdołacie żyć wystawnie i dostatnie i przy okazji może zostanie jeszcze na zbożny cel.
Wydaje mi się, że w obecnej sytuacji, w jakiej znajduje się przeważająca rzesza społeczeństwa, największą akacją charytatywną byłaby akcja bez akcji, czyli – dajmy na to – rok bez proszenia o dołożenie się do czegoś.
Ludziom, którzy faktycznie potrzebują pomocy nie jest potrzebny sztab rozbudowanej i kosztownej administracji. Im potrzebne jest wsparcie ludzi, którzy wiedzą, że z zebranej złotówki na ratowanie chorego dziecka, nic się nie zmarnuje, że nic po drodze gdzieś się nie „zawieruszy”, że całość trafi na właściwy cel.
___________________________________________
Deutsche Bank PBC S.A.
27 1910 1048 2944 0414 3990 0001
Koniecznie z dopsikiem: Dla Adriana