"Pomroczność jasna", słowo klucz już na zawsze będzie związana z Lechem Wałęsą, oraz jego synami i utożsamiać będzie wybiegi i sztuczki prawne mające uchronić silniejszego przed odpowiedzialnością za czyny i słowa.

 Nie wiem, kiedy choroba ta rozprzestrzeniła się na polskie sądownictwo w ostatnim dwudziestoleciu, ale na pewno pierwszym i znaczącym symptomem był wyrok w procesie, jaki Michnik vel Szechter wytoczył m.in. IPN, którego dokumenty potwierdzały, że jego ojciec Ozjasz Szechter był szpiegiem na rzecz NKWD.Miał być za to aresztowany i skazany w tzw.procesie łuckim w 1934. I nie chodziło o to, że to nieprawda, był areszt, był wyrok, z tym że za "próbę zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego i zastąpienia go ustrojem komunistycznym oraz oderwania od państwa polskiego południowo-wschodnich województw",
innymi słowy za zdradę ojczyzny, a szpiegostwo, które się z tym łączyło, to był mały pikuś. Ponieważ czyn ten był wedle ówczesnego prawa zagrożony wyższą karą niż szpiegostwo, sąd pierwszej instancji powództwo Adama Michnika oddalił. Ale już Sąd Apelacyjny zmienił wyrok Sądu pierwszej instancji i nakazał IPN-owi przeprosić Adama Michnika za podanie nieprawdziwych informacji o jego ojcu, Ozjaszu Szechterze.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Ozjasz_Szechter

   Po tym precedensowym wyroku, w sądach skażonych "pomrocznością jasną" wyrażającą się nierozumieniem pojęć języka polskiego i nieuwzględnianiu skrótów  myślowych, bez których ten byłby o niebo uboższy, Michnik próbował tych sztuczek jeszcze wielokrotnie, stąd opinia pieniacza, jakiej się dorobił.

   W ostatnim czasie pomroczność, jakby się nasiliła, a skutki choroby sądowniczej są coraz bardziej widoczne. Wpłynęło to zarówno na niezawisłość, jak i niezależność sądów, jakbyśmy tego nie pojmowali.
Sądowa próba wyeliminowania lidera opozycji tuż przed wyborami poprzez orzeczenia lekarzy psychiatrów, z którą mieliśmy do czynienia,   należą do tradycji krajów, do których ojciec Michnika tak usilnie chciał nas przyłączyć.

   Sądy włączyły się czynnie w kampanię wyborczą psując całkowicie demokratyczny porządek.
Bo czymże jest wyrok orzekający, że Kaczyński mówił nieprawdę, twierdząc, iż w Polsce w ciągu ostatnich czterech lat nic się nie zmieniło? Gdyby powiedział, że zmieniło się na gorsze, wszytko byłoby w porządku, a tak sędziemu nie przyszło nawet do głowy, że mógł mieć na myśli zmiany na lepsze, a nie jakiekolwiek.

   Podobnie w dzisiejszym "wygranym" procesie przez PSL. To nic, że posłowie tej partii głosowali przeciw karaniu za posiadanie narkotyków, ale przecież oni "nie głosowali za narkotykami", jak orzekł sąd.

   Zachęta PISu do debat, jaka wyszła ze strony Tuska była także zapewne próbą sprowokowania do "nieścisłych wypowiedzi", za które można ciągać przed oblicze "niezależnych sądów", a że Tusk ma skłonności do zagrań  poniżej pasa i gry nie fair pamiętamy dobrze po poprzedniej debacie.


  Gdyby Kaczyński stosował podobną zasadę powinien natychmiast podać pod rozstrzygnięcie w postępowaniu wyborczym słowa Tuska
o tym, że w roku 2007 70% placówek medycznych było zagrożone upadłością, podczas gdy według źródeł tylko około 20-30 % z nich miało poważne kłopoty finansowe, ale biorąc pod uwagę ową sądową "pomroczność jasną", która może być ściśle ukierunkowana, rozstrzygnięcie w tej kwestii mogłoby nie być tym razem korzystne dla wnioskodawców.

Jeśli jest to nawet i pomroczność, to doskonale wyczuwa źródła i kierunek skąd płyną aktualnie korzyści, co do tego nikt chyba nie ma wątpliwości. Co by o naszej Temidzie nie powiedział, to na pewno nie jest ona ślepa.