Choróbsko w postaci odradzającego się oddolnie narodowego patriotyzmu wraz ze znienawidzonym PiS dalej się trzyma. Mało tego! Jak rak lub gangrena zżera „organizm PRL-bis” od środka.
Polski, narodowy patriotyzm traktowany jest przez "organizm PRL-bis" jak chorobowy dla niej wirus.
Zrazu ten dla nich wirus powodował tylko lekkie przeziębienie, które jak się "organizmowi" wydawało samo przejdzie. Kuracja była więc adekwatna do niepoważnego traktowania owego przeziębienia – gorąca herbatka z "michnikowszczyzny" i samoleczenie, polegające na próbach: jego "przechodzenia" bez konieczności stosowania innych farmaceutyków oraz medialnie manipulacyjnego jego oswajania w celu neutralizacji samej istoty choroby.
Ta pewność niemal samoistnego wyleczenia pozwalała "organizmowi" spokojnie czekać aż sam się wyleczy i "wirusowa" choroba ustąpi. Dla podtrzymania tego stanu samoutwierdzał się w tym przekonaniu, aż nabrał 100% pewności nieuchronności jego całkowitego wyleczenia.
I wydawało się, że po niemal 20 latach choroba powoli ustępuje. Ale… okazała się bardziej podstępna i ponownie zaatakowała w wyborach w roku 2005. Zaatakowała taką gorączką, że "organizm" musiał wziąć aspirynę i półprzytomny zawlókł się do łóżka. A on przecież tego tak nie znosił, wprost alergicznie nie tolerował. Leżenie i chorowanie nie było stanem lubianym przez "organizm" od samego jego początku, czyli jego "magdalenkowych" i "okrągłostołowych" zdradliwych narodzin (w wyniku reinkarnacji) w 1989 roku. Zresztą jego poprzednie wcielenie (te przed 1989 rokiem) też nie znosiło żadnych choróbsk, niszcząc je wtedy skutecznie, np. pigułką stanu wojennego.
Tak więc leżąc w łóżku "organizm" się kurował i były nawet widoczne oznaki ozdrowienia. Z wielką ulgą więc zerwał się szybko na równe nogi i opuszczając znienawidzony mebel z uśmiechem wrócił do życia codziennego. Ale biedaczysko zapomniał o okresie rekonwalescencji, co niestety odbiło się ponownym nawrotem, wcale nie wyleczonej, choroby w wyborach prezydenckich roku 2005. A, że choroba przenoszona i nieskutecznie leczona wraca z większą siłą, to teraz spowodowała aż całkowite dwuletnie przykucie "organizmu" do łóżka!
Niedouczeni – ale przekonani o swojej nieomylności – lekarze-felczerzy cały czas robili co mogli aby choć w części przywrócić "organizm" do zdrowia. Połowicznie się to udało i zaleczony powrócił do zdrowia w wyborach parlamentarnych w 2007 roku. I od tamtego czasu walczy z chorobą polskiego, narodowego patriotyzmu wszelkimi dostępnymi metodami i środkami, które co prawda krótkookresowo przynoszą ulgę, ale długookresowo wyniszczają "organizm" wewnętrznie, osłabiają go pozwalając niemalże na samozniszczenie. Ale "organizm" tego nie dostrzegał i dalej nie dostrzega, bo w międzyczasie – niczym narkoman, lekoman czy alkoholik – uzależnił się od PR-owych środków halucynogennych uśmierzających świadomość istnienia tej koszmarnej dla nich wirusowej choroby.
Czy nie znamy wszyscy tego nieprzyjemnego uczucia, kiedy źle dobraliśmy leki lub leczyliśmy niewłaściwą chorobę? I mimo dozowania farmaceutyków w coraz większej różnorodności i ilościach nie zauważaliśmy efektów wyzdrowienia, a nieraz nawet pogłębienie choroby? Cóż się w tedy z nami dzieje? Stajemy się źli na cały świat, sfrustrowani, psioczymy na lekarzy i służbę zdrowia a już odium naszej agresji wywołuje sama choroba! W desperacji więc bierzemy coraz to inne antybiotyki przepisywane przez różnych lekarzy, dostajemy zastrzyki, wyjadamy cała apteczkę… I jeżeli choroba dalej trzyma się mocno, żaden antybiotyk nie pomaga i spodziewać się możemy nowego jej "rzutu", to zaczynamy w końcu panikować i być zdziwieni, że tak się dzieje. Jesteśmy wtedy skłonni nawet brać leki eksperymentalne…
W takiej sytuacji znalazł się w 2010 roku "organizm III RP" z jej głównym filarem, czyli PO! Nie mógł on dopuścić, aby znowu wirus chorobowy wygrał z nim w kolejnych wyborach prezydenckich. Sięgnął tedy do leku eksperymentalnego, który miał zniszczyć ten niby rozpoznany "wirus" patriotyzmu niemal całkowicie…Tym lekiem była pigułka zamachu smoleńskiego, z której "organizm" z lubością skorzystał…
I… nic nie pomogło. Choróbsko w postaci odradzającego się oddolnie narodowego patriotyzmu wraz ze znienawidzonym PiS dalej się trzyma. Mało tego! Jak rak lub gangrena zżera "organizm" od środka.
Rodzi to naturalny bunt i panikę…
A jeżeli to jest choroba śmiertelna!? – gdzieś tam w zakamarkach michnikoidalnej podświadomości pewnie pojawiają się te tak natrętne myśli i przypuszczenia. Trzeba więc działać! – myśli "organizm". I spróbować innych jeszcze specyfików… ale wtedy właśnie następuje chaos w ich doborze sprawiający, że przyjmuje się ich zestaw mogący bardziej szkodzić a nie pomagać!
W konsekwencji choroba dalej trwa… "Organizm" coraz bardziej zmęczony ciągłą z nią walką staje się coraz mniej odporny i osłabiony. Wielce prawdopodobne a niemal pewne jest, że długość i intensywność niewłaściwej i a’priori chybionej kuracji może po prostu skończyć się dla "organizmu" agonią.
"Organizm" od 2005 a szczególnie od 2007 roku (a nawet od 1944) użył wszelkich metod leczenia, wypróbował wszystkie specyfiki, wraz z – wydawać by się mogło – ostatecznym zniszczeniem wirusa patriotyzmu w Smoleńsku i zażyciem "seryjnego samobójcy" i "nieszczęśliwego wypadku".
Wszyscy, lekarze wmawiali mu, że choroba zostanie pokonana, ale tak się nie stało. Do znerwicowanego tym faktem "organizmu" dotarła (lub systematycznie dociera) brutalna prawda: walka z chorobą zwaną polskim, narodowym patriotyzmem została przegrana! I, mimo że tak bardzo pragnie żyć, "organizm" powoli umiera…. i staje się wobec tego faktu bezsilny…
Może jeszcze przed śmiercią, jak to się często zdarza, na chwilę poczuje się lepiej…ale będą to jego ostatnie chwile…
… A już po agonii "organizmu" historia dokona jego "sekcji zwłok", której wyniki dla niektórych wcale nie będą zaskakujące: PRL-bis nie mogło wygrać z chorobą bo niewłaściwie zdiagnozowano jej przyczynę! Historyczne konsylium lekarskie orzeknie bowiem, iż nie był to wirus a – przez ponad 1000 lat niezniszczalna i pożyteczna dla Polski i narodu polskiego – bakteria!
P.S.
Zapraszam na Marsz 13 grudnia 2012 roku…
Pozdrawiam
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad…
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
KONSERWATYSTA W IDEI I WARTOsCIACH ZYCIOWYCH, KONSERWATYWNY LIBERAL W GOSPODARCE. EKONOMISTA I FINANSISTA. PATRON DUCHOWY: BL. JERZY POPIELUSZKO, AUTORYTET MORALNO-ETYCZNY: BL. JAN PAWEL II, MENTOR POLITYCZNY: E. BURKE.