obraz stosunków polsko-niemieckich stanowiących wzór pojednania?
17 czerwca „Gazeta Powiatowa – Dolny Śląsk” nr 11(263) zamieściła artykuł pod tytułem "Polskie świnie!"
Cytuję za Radiem Wnet:
7 czerwca w późnych godzinach wieczornych do domu będącego własnością polskiej rodziny, brutalnie wkroczyła, wyważając drzwi wejściowe, grupa niemieckich policjantów. Zabrano klucze i przeszukano, bez obecności właścicielki, cały dom. Po proteście właścicieli i zażądaniu nakazu rewizji, zostali oni wulgarnie wyzywani od polskich świń itp. Policjanci siłą wywlekli chorą właścicielkę z jej domu, po czym zawieźli ją na miejscowy komisariat policji. Tu została ona pobita, a następnie przeszukana, w obecności mężczyzn, przez policjantkę Lydię Schuster.
Odebrano jej dowód osobisty i oświadczono, że w związku z tym, iż jej dzieci chodzą do polskiej szkoły w Zgorzelcu, zostaną jej odebrane i trafią do niemieckiej rodziny zastępczej. Na nic zdały się tłumaczenia, że dzieci są obywatelami Polski i nawet nie są zameldowane na terenie Niemiec. Dopiero po telefonie z Konsulatu RP w Berlinie, pani została wyrzucona z komisariatu i pouczona, że jeśli następnego dnia nie opuści Niemiec, to zostaną jej odebrane dzieci, gdyż kupując budynek w Görlitz podlega niemieckiemu prawu niezależnie od tego gdzie mieszka na stałe i gdzie jest zameldowana.
Na drugi dzień tj. 8 czerwca pod domem Polaków odbyła się manifestacja siły niemieckiej policji – przyjechało i zaparkowało w jego pobliżu kilka radiowozów. Ponownie musiał interweniować polski konsulat w Berlinie. Po telefonie Pani Konsul, samochody policyjne odjechały spod domu, a Pani Konsul przekazano, że nie ma pod domem żadnych samochodów policyjnych, bo przecież policja nie ma nic przeciwko polskiej rodzinie. Polska rodzina nie otrzymała z niemieckiej policji żadnego pisma ani też wyjaśnienia, ale za to w skrzynce na listy, zniszczonej wcześniej przez policję, znaleźli oni anonim: „Wyście tego chcieli. Uważałbym na waszym miejscu, co się z wami stanie” ( w oryginale: „Ihr habt es so gewollt.Ich würde an e—r Stelle imm er aufpassen, was hinter euch passiert!!!").
9 czerwca do Görlitz przyjechała delegacja z Konsulatu Generalnego RP w Berlinie. Pierwsze kroki skierowała nie do pokrzywdzonej rodziny, lecz do komisariatu policji. – „W komendzie niemieckiej policji jej szef (żeby było śmieszniej – inicjator całej akcji) zapewnił stronę polską, że więcej nie będzie nagabywał polskiej rodziny o przymusową naukę polskich dzieci w niemieckich szkołach. Kiedy wreszcie dotarli do nas, odniosłem wrażenie, że rozmawiam nie z przedstawicielami polskiego konsulatu, który ma obowiązek chronić nas, lecz z kolejnymi niemieckimi urzędnikami i policjantami, tak jakbyśmy wymyślili sobie całe zdarzenie” – mówi naszej redakcji mąż pobitej Polki.
Policja chciała chronić życie polskiej rodziny, zagrożone rzekomo przez zatkaną kanalizację (zablokowaną podczas robót ziemnych kilka dni wcześniej) i jak zapewniano Panią Konsul przed zagrożeniem zawalenia się budynku, mimo iż Polacy posiadają ekspertyzę niemieckiego rzeczoznawcy sądowego o jego dobrym stanie. Do kompletu brakowało tylko uzasadnienia o możliwym najeździe kosmitów na Polaków. Nie dziwią „usprawiedliwienia” niemieckich policjantów, gdyż według niemieckiego prawa, bez nakazu prokuratorskiego, mają oni prawo wtargnąć do czyjegoś domu jedynie w przypadku zagrożenia życia mieszkańców.
Skandal w Görlitz zmusza nas do głębokiej refleksji nad stosunkami polsko-niemieckimi i stanowiskiem naszego rządu wobec Polonii w Niemczech. Na najwyższych szczeblach władzy wszystko jest w jak najlepszym porządku – są uściski dłoni, poklepywanie się po plecach, … buźka, klapa,goździk – jak w skeczach Pietrzaka, – wymiany wizyt, podpisywanie przeróżnych porozumień i oświadczeń, tak jak chociażby tego ostatniego z dnia 12 czerwca br., które brzmi bardzo górnolotnie: „Wspólne Oświadczenie Okrągłego Stołu w sprawie wspierania obywateli niemieckich polskiego pochodzenia i Polaków w Niemczech oraz niemieckiej mniejszości w Polsce, zgodnie z polsko-niemieckim Traktatem o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy” – (pełen tekst porozumienia znajduje się na naszej internetowej stronie www.gazeta-info.pl), ale z którego bardzo mało, albo prawie nic nie wynika dla Polonii niemieckiej. W Polsce mamy mniejszość niemiecką liczącą około 150 tysięcy osób, którą nie obowiązuje nawet 5 % limit do zdobycia miejsc w parlamencie, a w Niemczech mimo prawie 2 milionów osób polskiego pochodzenia nie ma mniejszości polskiej, a jedynie obywatele niemieccy polskiego pochodzenia i Polacy mieszkający na terenie Niemiec. W Polsce już od przynajmniej 20 lat istnieją szkoły z językiem niemieckim, jako językiem pomocniczym i 273 dodatkowe niemieckie nazwy dla miast, wsi i ich części, a strona niemiecka (obejmująca przedstawicieli landów i rządu federalnego) dopiero opracuje strategie nauczania języka polskiego, jako języka ojczystego. Może zamiast „opracowywać strategię” lepiej już od zaraz, w strefie przygranicznej, pozwolić polskim dzieciom uczęszczać do szkół w Polsce. Saksonia oficjalnie tego zabrania, czego najlepszym przykładem jest Schulamt w Görlitz, który nie uznaje szkół polskich. Dziecko chodzące do szkoły w Zgorzelcu, według nich – nie spełnia obowiązku szkolnego i podlega zabraniu przez Jugendamt (założony przez Hitlera) do rodziny niemieckiej. W tym miejscu przestrzegamy rodziców w Zgorzelcu wysyłających dzieci do szkół w Niemczech – Jugendamt czuwa! Ten sam Schulamt niemieckim uczniom chodzącym do polskich zawodówek nie robi żadnych trudności w spełnianiu w ten sposób obowiązku szkolnego.
„Gazeta Powiatowa – Dolny Śląsk” nr 11(263) z dnia 17.06.2011
Artykuł cytuję za Radiem Wnet.
Warto tu przypomnieć słowa pełnomocnika Pana Premiera do spraw międzynarodowych, największego atutu Donalda Tuska i Polski, którego Pan Premier nie waha się użyć, Jego Ekscelencji Władysława Bartoszewskiego:
"Przede wszystkim wypada zaznaczyć, że nasze stosunki, stosunki polsko-niemieckie czy niemiecko-polskie są normalne […] Pokłócić nas i zirytować wzajemnie jest coraz trudniej – powiedział pełnomocnik premiera ds. dialogu międzynarodowego.
Najważniejsze jednak są gesty nie słowa. A może nawet nie gesty a praktyczne działanie – to buduje prawdziwe relacje międzynarodowe – tłumaczył Bartoszewski i dawał przykłady…
(źródło: http://www.niemcy-online.pl/)
Tak, gesty są bardzo ważne!
Tak, zgoda jest bardzo ważna!
A praktyczne działanie?
Kto zwracałby uwagę, na jakieś "może"!
Zacytuję jeszcze Pana Ministra Sikorskiego: "polsko-niemiecka przyjaźń wzorem pojednania".
Nic dziwnego, skoro za stosunki polsko-niemieckie odpowiadają tak wielcy patrioci jak Bronisław Komorowski, Donald Tusk, Radosław Sikorski, Władysław Bartoszewski, a z drugiej strony mają Panią Kanclerz Merkel, która "stała się symbolem uprawiania polityki nacechowanej mądrością uczonego."
(źródła cytatów po kliknięciu na link).
Dziękuję Anarche za zainteresowanie mnie tematem.
Bledne zalozenia sprawiaja, ze wnioski sa nic nie warte. Klamstwo, bardzo sprawnie potrafi udawac prawde. No i mamy lodowa góre nieporozumien. Góra lodowa ozdobiona jest emocjami, które utrudniaja logice i kulturze wydostac sie na powie