Polskie przedsiębiorstwo zdrowia
19/01/2013
570 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
Czy w Polsce mamy jeszcze służbę zdrowia? W publicznych placówkach kolejki, w prywatnych leczą tylko, jak im się to opłaca, a czasem nieopłacalność oznacza dla pacjenta (czy raczej klienta) śmierć.
Czy w Polsce nadal mamy do czynienia ze służbą zdrowia? Czy PiS rzeczywiście sprzeciwia się prywatyzacji służby zdrowia? Czy prywatna służba zdrowia jest lepsza?
Od czasu, gdy 1 lipca 2012 obsługę pogotowia ratunkowego w powiecie sochaczewskim przejęła prywatna duńska firma Falc karetki dojeżdżają do chorych z opóźnieniem lub wcale nie przyjeżdżają. Dobitnie pokazuje to, że pogotowie ratunkowe powinno pozostać w rękach państwa, a nie rządzić się prawami rynku. Życia człowieka nie można przecież przeliczyć na złotówki (czy euro, które usilnie pragnie Tusk u nas wprowadzić, jako kolejną kłodę pod nogi polskiej gospodarce), a przecież prywatna firma nie będzie wysyłała karetki, kiedy im się to nie będzie opłacać. No i takie przypadki się zdarzają. Już teraz bowiem pogotowiem ratunkowym w wielu miejscach kraju zajmują się prywatne przedsiębiorstwa, w tym już wymieniony Falc, czy Riemer. Oczywiście nie wszystkie firmy muszą bezdusznie traktować pacjentów jako klientów, których, jeżeli tak się opłaca, można olać. Jednak w przypadku ratownictwa medycznego rzad powinien wyeliminować wszelkie wątpliwości, wszelkie możliwe niedoskonałości. Tego rząd nie zrobił i przez to giną ludzie, np. 10-letnia dziewczynka, zmarła w wyniku obrażeń poniesionych w wypadku samochodowym, do ktorego, mimo wezwania nie przyjechała karetka firmy Falc.
Największa partia opozycyjna – Prawo i Sprawiedliwość – od dawna opowiada się przeciwko komercjalizacji i prywatyzacji publicznej służby zdrowia. Co innego jednak opowiadanie się, a co innego działania. W 2010 roku koalicja PO-PiS sprzedała szpital w Środzie Śląskiej prywatnej firmie. Z resztą w wielu innych częściach Polski szpitale albo są sprzedawane prywatnym firmom, albo przekształcane w spółki prawa handlowego. Przyczyny zazwyczaj są podobne: duże zadłużenie, ryzyko likwidacji. Być może szpitalom pomogłaby reforma służby zdrowia, na czele z likwidacją NFZ. Rząd jednak ani o tym myśli. Ciągle więc przybywa szpitali prywatnych, a ubywa tych publicznych. Prywatny przedsiębiorca oczywiście nie zawacha się zamknąć nierentownego oddziału, a więc gdy np. odział położniczy nie przynosi danemu przedsiębiorcy odpowiednich zysków to jest zamykany i pacjenci muszą jeździć do innego, oddalonego często kilkadziesiąt kilometrów od miejsca ich zamieszkania. A nie mają, tak jak premier Tusk, do dyspozycji rządowego samolotu.
Czy w Polsce mamy jeszcze służbę zdrowia? W publicznych placówkach kolejki, w prywatnych leczą tylko, jak im się to opłaca, a czasem nieopłacalność oznacza dla pacjenta (czy raczej klienta) śmierć. Czy zmiana partii rządzącej z PO na PiS pomoże, skoro PiS i tam, gdzie ma władzę prywatyzuje szpitale, mimo, iż jest prywatyzacji przeciwny? Oby tylko za chwilę nie będzie trzeba powiedzieć: Polaku, lecz się sam!