Film, o znamiennie brzmiącym tytule – „Milczenie”, opowiada o niezwykle interesującym starciu, dwóch odmiennych cywilizacji.
Przejęci, misją ewangalizacyjną, portugalscy duchowni, udają się do Japonii, w celu odnalezienia zaginionego księdza, który miał rzekomo dokonać apostazji, a także wybadania realnej sytuacji chrześcijańskiej społeczności, poddanej tam prześladowaniu. Przy czym, głęboko wierzyli, że poszukiwany i znany przez nich kapłan, jest osobą w tak wysokim stopniu wierzącą i gotową do wyrzeczeń, w imię Jezusa, iż żadne prześladowania nie są w stanie go przekonać, do porzucenia wiary. Na miejscu, odnajdują jednak, że w Japonii, pomimo utrzymania się katolickiej wiary, wśród lokalnej ludności, nastąpił silny cywilizacyjno – instytucjonalny opór, przeciwko tej religii. Jak, obrazowo przedstawił, to w swym dziele – Martin Scorsese, Kraj Kwitnącej Wiśni, jest bagnem, na którym żadna roślina, a w tym wypadku – religia chrześcijańska, nie jest w stanie się przyjąć, jako obca kulturowo, operująca nawet po zasadzeniu, wciąż innymi pojęciami i znaczeniami. To, oczywiście, częściowo prawda, ale nie do końca. Problemem nie jest religia, która potrafiła się zaszczepić w trudnych warunkach, w tej odmiennej cywilizacji. Przeszkodą, stała się reakcja, ze strony tamtejszych elit, wyznających buddyzm i szintoizm, które uformowały ich sposób widzenia świata, czy utrzymania władzy nad rządem dusz. Z tego właśnie powodu, chrześcijaństwo, musiało zostać zablokowane. Z drugiej strony, podobny eksperyment, przeprowadzony został w Chinach, w okresie kolonialnego wyzysku ludności tubylczej. A w dodatku, połączony z marną lub nawet godną potępienia, postawą większości zachodnioeuropejskich kapłanów, skupionych na osiągnięciu profitów z otrzymanych koncesji handlowych, zamiast na wartościach duchowych. W efekcie, skończyło się to niebezpieczną mutacją, w postaci fundamentalistycznego protestantyzmu i „powstania tajpingów”, które pochłonęło kilkanaście milionów ofiar, nie potrafiąc przywrócić faktycznego ładu moralnego i zdobyć poparcia, całego chińskiego społeczeństwa. Potem, chrześcijaństwo mogło być w tym kraju, już tylko odrzucane, wypierane i oceniane jako zagrożenie, dla tradycyjnych cnót i wierzeń.
W Polsce, od czasu formalnych zaborów, mamy do czynienia z podobną sytuacją. Nie można przecież, porównywać wewnętrznych tarć polskiego społeczeństwa, w okresie reformacji, z jawną okupacją, która nastąpiła dopiero w XVIII wieku i z pewnymi przerwami, trwa częściowo, do dzisiaj. Trudno, przecież uznać, że narzucona nam siłą po 1944 roku, nowa elita, miała większy związek, z polską kulturą i cywilizacją łacińską, a ta przecież wciąż wywiera solidny wpływ, na aktualne sprawy. Dlatego, dziwie się niektórym publicystom i działaczom politycznym, że po wszystkich tych doświadczeniach przeszłości, tak usilnie propagują Unię Europejską i cały jej system wartości, który ewidentnie ujawnia swą biurokratyczno – bizantyjską, maskę, w wydaniu germańskim. Od lat, jesteśmy katowani reformami, które deformują machinę państwową, osłabiają i uzależniają od niemieckich wpływów. Ktoś, może powiedzieć czy napisać, że dzięki Niemcom, nasz eksport „jako tako” funkcjonuje, mamy pobudowaną sieć dróg z prawdziwego zdarzenia, sądy i inne instytucje z roku na rok, są coraz sprawniejsze, zarobki idą w górę, a dorównanie do standardów europejskich, to tylko kwestia czasu. Czy, naprawdę daliśmy się tak tanio sprzedać? To prawda, że rozwój technologiczny, informacyjny, a także otwarte granice i mobilność zawodowa, powodują poprawę warunków bytowych, zwykłych obywateli. Ale, ceną jest wchłonięcie, czy jak inni wolą „anszlus”, do wielkiego niemiecko – bizantyjskiego projektu, na podrzędnych warunkach. Tymczasem, czy rzeczywiście, ta bizantyjska cywilizacja, jest na tyle mocna, aby ustalać ton i kierunki dalszej ekspansji? Jeśli popatrzymy, na świat Zachodu, to jest to kompletnie zlaicyzowane społeczeństwo, opętane kolejnymi, coraz dziwniejszymi mutacjami, neomarksizmu, który przyczynia się do stopniowego wzmocnienia – islamu. Odwracanie ról społecznych, przez imigrantów, staje się coraz bardziej powszechnym zjawiskiem i biernie akceptowanym. Polityka poprawności politycznej, ochrony praw człowieka i tolerancji, czy rozbudowany system socjalny, osłaniają tą głęboką przemianę, która wcale się nie zatrzymuje i przybiera postać uznanych standardów. Przy tym, trzon wszystkiemu, nadaje powszechna lichwa i wirtualny pieniądz, które tworzą gigantyczną bańkę finansową – złudzenie, niczym niezastopowanego wzrostu we wszystkich dziedzinach, życia zbiorowego i indywidualnego. Gdyby, przyjąć założenie, że podstawą egzystencji człowieka, jest wyłącznie mirage materialnego dobrobytu, to trzeba by poddać się takiej doktrynie, jako słusznie obranej drodze. Jednak, w praktyce tak nie jest. Wojna, stanowiąca przedłużenie, polityki i ekonomii, w tym momencie, toczy się z dala od granic Wspólnoty, ale coraz częściej możemy dostrzec, ciężar przenoszenia się walk do Zachodniej Europy, ujarzmionej obietnicą, niekończącego się bogactwa i niezachwianego pokoju. Zapominamy, że ceną za to, jest cierpienie innych narodów, traktowanych jako część międzynarodowego rynku zbytu. Dodajmy, że często odmiennych religijnie czy ideologicznie, a także fanatycznie oddanych sprawie. Dlatego, to co proponują bizantyjskie Niemcy, z resztą państw zachodnich, w dłuższym okresie czasu, musi ulec większemu rozprzężeniu, jako projekt niekompatybilny z europejską kulturą i nierentowny. Być może, jeszcze przez jakiś czas, da się utrzymać społeczeństwa w przekonaniu, że „wirtualny pieniądz”, jest w stanie utrzymać dobrze opłacane stołki europejskich biurokratów czy karmić przybyszów z ościennych kontynentów, ale wielce prawdopodobne jest, że taki system padnie, jak załamał się nieefektywny projekt sowiecki, produkujący wiele, chociaż nie posiadający racjonalnie zbudowanego rynku zbytu czy gospodarki funkcjonującej w oparciu o mechanizmy rynkowe. Jak, powinna z tej sytuacji wybrnąć Polska? Samozachowawczość i kod DNA, Polaków, nakazuje odrzucić, próbę zaszczepienia w państwie Lachów, rozwiązań sprzecznych z wartościami naszego narodu i ze zwykłym, zdrowym rozsądkiem. Jednak, do tego jest potrzebna społeczna wola, tak jak pojawiła się ona w Japonii, w Chinach, czy swego czasu w Polsce, podczas długotrwałej walki narodowowyzwoleńczej. Dzisiaj, niezbędny jest nowy impuls, do kontynuowania pacy w tym kierunku.