Unia Europejska ma swoje wady i zalety. Niestety w Polsce nie widać jasno ani jednego ani drugiego.
Krytyczny tekst "franka drebina" – jakże typowy – jest lustrzanym odbiciem tekstów euroentuzjastów. Jak to możliwe, by różne punkty widzenia w tak doskonały sposób były ze sobą sprzeczne? Mam hipotezę objaśniającą ten fenomen. Polacy są po prostu mało rozgarniętym narodem i w zdecydowanej większości nie są w stanie zrozumieć rzeczywistości (z całą pewnością dotyczy to polskich elit).
Poniżej zebrałem argumenty ze wspomnianego tekstu, pokazując pominięte aspekty. To nie są wyniki jakichś moich nadzwyczajnych dociekań, tylko elementarna wiedza która – jak sądzę – jest udziałem większości Europejczyków.
1. Absurdy UE są ubocznym skutkiem pewnej polityki. Na świecie toczy się wojna protekcjonizmów, przy obłudnej wolnościowej retoryce. Polacy powinni (gdyby mieli trochę inteligencji) doskonale to rozumieć – wszak zniewalanie w imię wolności ćwiczyliśmy przez pół wieku. Czy ta polityka jest skuteczna? Czy skutki uboczne (jak wspomniane absurdy) są warte poniesienie dla uzyskania przewagi w tej wojnie? Czy tą wojnę można zakończyć? W jaki sposób (poza kapitulacją)? To są zupełnie sensowne pytania, które w kraju wasalnym – jakim jest Polska – się nie pojawiają. Tyle, że my jesteśmy tymi wasalami z wyboru. Idiotyzm obecnych wyskoków Tuska i Sikorskiego polega na tym, że oni sądzą iż z tą wasalną pozycją można zerwać mówiąc głośno to, co innym głośno mówić jest niezręcznie.
Na dodatek słynne wymogi UE były i są często używane dla przykrycia własnej głupoty i niekompetencji. Jeszcze innym (trzecim) źródłem absurdów jest rozrost biurokracji. Jeśli mierzyć jakość urzędników tym, kogo myśmy tam wysłali (Buzek, Lewandowski), to chyba nikt się nie spodziewa po nich sensownego działania? A coś robić muszą…..
2. Celem euro nie było "chronienie" kogokolwiek. Trzeba na ten projekt popatrzeć z pewnej perspektywy. Jej pomijanie prowadzi do zupełnego braku zrozumienia zarówno przyczyn powstania, jak i roli tej waluty. Polacy znowu jak idioci podniecają się zapewnieniami Amerykanów i Brytyjczyków, że śmierć euro jest pewna i tuż tuż. Oczywiście, że nie można tego wykluczyć. Ale jeśli tak się stanie, to z powodu nie wypowiedzianej wojny walutowej, a nie jakiejś tam Grecji. Hiobowe wieści to po prostu jeden z aspektów wspomnianej wojny.
3. Strategia lizbońska rzeczywiście razi swym zbiurokratyzowaniem i małą skutecznością. Pytanie tylko, czy Europa była w stanie zaproponować coś lepszego wobec agresywnej polityki USA prowadzącej do przywłaszczenia i komercjalizacji dorobku intelektualnego ludzkości, drenażu mózgów, wykorzystywania nowych technologii dla nowoczesnej kolonizacji. Chiny przyjęły strategię opartą na niewolniczej pracy i ignorowaniu amerykańskich porządków (z ich "własnością intelektualną" włącznie). Europa postawiła na zrównoważony rozwój i regulacje prawne. Ocena tego nie jest jednoznaczna.
4. Oceniając wsparcie z funduszy unijnych jedynie przez pryzmat przepływów pieniężnych, jest pozbawione jakiegokolwiek sensu. Należy wziąć pod uwagę na przykład aspekt edukacyjny. Polacy z powodu tolerowania 20 lat rządów ludzi pokroju Leszka Balcerowicza wystawiają sobie odpowiednie świadectwo. Pomijanym aspektem unijnych funduszy jest edukacja tego głupiego społeczeństwa. Tak jak dając dziecku kieszonkowe, nie tylko zapewniamy mu środki na niewielkie zachcianki, ale uczymy tego, jaka jest rola pieniądza. Gdyby nie unijne fundusze, Polacy nigdy nie zdecydowaliby się na przyjęcie strategii zrównoważonego rozwoju (nic dziwnego, że wolą nawet dopłacać do UE, byle tą strategię odwrócić). Jedyne co są w stanie wymyślić sami z siebie – to wyprzedanie wszystkiego co mają, by pobudować szklane domy w Warszafce i paru innych ośrodkach.
5. Integracja polityczna Europy nie jest doceniana. Patrząc z zewnątrz – my już stanowimy spójną całość. Gdyby równie głęboki kryzys zdarzył się w czasach przeunijnych, prawdopodobieństwo wybuchu wojny byłoby bardzo duże. Teraz nikt – poza jakimś głupim Polaczkiem – nawet nie myśli o takim rozwiązaniu.
6. O swobodzie podróżowania najlepiej byłoby porozmawiać z Ukraińcami. Oni ćwiczą model alternatywny. Granice Polski z UE mogłyby właśnie tak wyglądać jak granica Polski z Ukrainą. Kilka lat temu czekałem na pociąg na peronie w Przemyślu i obserwowałem odprawę ekspresu do Kijowa. Widok ten mną autentycznie wstrząsnął. Było lato i wielki upał. Wzdłuż pociągu ustawili się wopiści z celnikami. Brakowało tylko psów, by scena była jak z wojennych filmów. Jedna z pasażerek wyszła na peron wyprostować nogi. Celnik zagonił ją z powrotem do pociągu wykrzykując i machając rękoma…..
7. Nie jest prawdą, że nie zmieniły się warunki rozwoju nauki. Znów nie zwraca się uwagi na najważniejszy aspekt tego rozwoju: współpracę między uczelniami. Zasady tzw. programów ramowych można krytykować, ale w porównaniu choćby z polskimi absurdami "dofinansowania" są one zupełnie sensowne.
Kilka słów krytycznych o funduszach unijnych
Miałem do czynienia wielokrotnie z unijnymi funduszami. Moje doświadczenia są zdecydowanie negatywne. Nawiązując do wcześniejszej analogii z kieszonkowym, próby wykorzystania tych funduszy należałoby przyrównać do prób dogadania się z mało rozgarniętym dzieciakiem na wspólną wycieczkę. Opiszę tylko trzy najbardziej skrajne przypadki (wszystkie trzy dotyczą mnie osobiście).
1. Składałem kiedyś wniosek o dofinansowanie projektu innowacyjnego z programu 8.2. Jednym z wymogów było posiadanie umowy współpracy z dwoma firmami. Podpisałem więc stosowne umowy z firmami, z którymi współpracuję od wielu lat i dołączyłem do wniosku. Wniosek odrzucono z powodu tych umów – bo jak powiedziała urzędniczka "nie spodobały się". Co z nimi nie tak? Zostały podpisane specjalnie na potrzeby wniosku. Oczywiście, że było to prawdą. Tylko co to ma do rzeczy? Spytałem o podstawę prawną tej decyzji. Oczywiście nie dostałem żadnej sensownej odpowiedzi. Poradzono mi, bym napisał protest do ministerstwa, co też uczyniłem, dołączając faktury dokumentujące wieloletnią współpracę. Po wielu tygodniach ciszy dzwonię do tego ministerstwa z zapytaniem o decyzję. W odpowiedzi usłyszałem, że mój protest do nich nie dotarł. Było już po wszelkich urzędowych terminach i wyglądało na to, że urzędnik postanowił ukryć swe przeoczenie. Zgłosiłem reklamację na poczcie i pocztowcy wskazali urzędnika w ministerstwie, który potwierdził odbiór listu poleconego. Na drugi dzień dzwonią do mnie i mówią, że przesyłka się znalazła, ale jest niekompletna. A tak konkretnie – brakuje pierwszej strony, więc nie mogą tego rozpatrzyć. W ten sposób odkryłem nowe zastosowanie niszczarki w urzędzie….
2. Jedna z warszawskich firm dostała środki na działania, które można określić mianem "anioła biznesu". Zdecydowałem się na próbę pozyskania od nich środków na sfinansowanie innowacyjnego przedsięwzięcia. Nie będę opisywał szczegółów projektu, bo nie zrezygnowałem z planów jego realizacji. Napiszę jedynie, że projekt zakładał rozwiązanie jednego z największych problemów współczesności. Po przejściu wstępnej weryfikacji pojechałem na prezentację, na której przedstawiłem ambitne plany rozwoju biznesu, który w przyszłości mógłby osiągnąć zasięg światowy. W jednym z komentarzy usłyszałem, że w zasadzie nie ma się czego przyczepić (może poza zbyt małymi środkami na promocję – z czym bym polemizował, gdyż innowacje promują się same). Po jakimś czasie dostaję pismo, że "fachowcy" tej firmy orzekli, że to się "nie zwróci"….. Gdyby napisali, że w ich ocenie nie jestem w stanie tego zrealizować (projekt jest technicznie trudny), albo że nie uda się wejść na rynek – bo mnie inni uprzedzą – uznałbym, że mam do czynienia z ludźmi inteligentnymi. Ale co znaczy "nie zwróci się"???? Inwestycja rzędu 100tys USD z perspektywą rozwoju biznesu o światowym zasięgu ma się nie zwrócić? Jak oni to policzyli? To mogła być albo całkowita klapa, albo wielki sukces. Najlepsze było jednak zakończenie listu w którym informowali mnie o odmowie finansowania. Napisali, że ja mam fajne pomysły, to może bym coś jeszcze podesłał….. Nie podejrzewam ich nawet o handlowanie pomysłami. Po prostu są wskaźniki projektu i trzeba je osiągnąć…..
3. Uznałem, że skuteczne aplikowanie o pieniądze unijne przekracza moje zdolności i nawiązałem współpracę z firmą, z którą przygotowaliśmy naprawdę profesjonalny wniosek z programu "Innowacyjna gospodarka" (8.1). Wniosek został odrzucony z powodów "merytorycznych". Wśród bardziej lub mniej idiotycznych zarzutów jeden był prawdziwą perełką. Projekt miał wspierać komunikację w przedsiębiorstwie. Postawiono zarzut, że jest to bez sensu, bo w przedsiębiorstwie większość komunikacji odbywa się w sposób werbalny, a myśmy przewidzieli wsparcie tylko dla tekstów pisanych. Najwyraźniej pisał to ktoś, kto oglądał przedsiębiorstwo z perspektywy automatu do kawy (był taki serial). Napisaliśmy odwołanie na 60 stron. Wszystkie (16!!!) zarzutów zostało rozpatrzonych pozytywnie – pismo z ministerstwa w każdej tej sprawie kończyło się konkluzją: pierwotna ocena została wykonana nieprawidłowo. Zastanawiałem się nawet nad wysłaniem tego do KE z zapytaniem, czy wiedzą jak niekompetentni ludzie oceniają w Polsce wnioski. Dałem sobie spokój, wspominając przestrogę mojej Babci: nie rusz gówna, to nie będzie śmierdzieć. Straciliśmy już dość czasu i pieniędzy :-(. Oczywiście pozytywne rozpatrzenie naszego pisma nie skutkowało przyznaniem pieniędzy. Postawiono nowy zarzut: co prawda projekt ma innowacyjne cechy, ale nie ma innowacyjnej funkcjonalności. Czyli gdybym na przykład zaproponował zbudowanie maszyny tłumaczącej i mówiącej w sposób doskonały we wszystkich językach świata – to i tak nie byłaby innowacja, bo już jest Google Translator.
O czym świadczą podane powyżej przykłady? O wadach unijnych funduszy, czy o tym, że zajmują się nimi durnie? Czy sytuacja nie jest podobna do tej, jaką mieliśmy w początkowym okresie transformacji? Wiadomo dziś, że jej celem było uwłaszczenie komunistów i zapewnienie horrendalnych zysków bankierom. Ale skutkiem ubocznym było te kilka lat wolności gospodarczej, które wykorzystaliśmy do dynamicznego rozwoju. Podobnie teraz – przy okazji całego tego przekrętu, jakim bez wątpienia jest dystrybucja unijnych funduszy uda się może parę sensownych rzeczy zrobić…..