Polska szkoła polityki.
28/02/2011
436 Wyświetlenia
0 Komentarze
34 minut czytania
"….Każda wielkość w naszej przestrzeni publicznej powinna zostać prędzej czy później skonfrontowana z Krzyckim, w całym tego słowa znaczeniu, ponieważ my wszyscy nie z Mickiewicza, lecz z niego, bo „on [pierwszy] był wszystkim”. Tak przynajmniej przedstawiał go jego wychowanek Janicjusz: „omnia solus erat Cricius”." Andrzej Krzycki, Cricius 1482 – 1537 dr Leszek Barszcz Omnia solus erat Cricius mal. Antoni Suchanecki. Anrdeas Cricius, bo tak brzmiał jego pseudonim literacki, był bez wątpienia geniuszem polskiego Renesansu. … Andrzej Krzycki, urodzony w 1483 r. w Krzycku, to cudowne dziecko, które od początku zyskiwało wielką sympatię u najbardziej wpływowych i światłych ludzi królestwa. Najpierw zaopiekował się nim brat Mikołaj, który był podskarbim kardynała Fryderyka Jagiellończyka, dlatego zaraz po śmierci rodziców zabrał […]
"….Każda wielkość w naszej przestrzeni publicznej powinna zostać prędzej czy później skonfrontowana z Krzyckim, w całym tego słowa znaczeniu, ponieważ my wszyscy nie z Mickiewicza, lecz z niego, bo „on [pierwszy] był wszystkim”. Tak przynajmniej przedstawiał go jego wychowanek Janicjusz: „omnia solus erat Cricius”."
Andrzej Krzycki, Cricius 1482 – 1537
dr Leszek Barszcz
Omnia solus erat Cricius
mal. Antoni Suchanecki.
Anrdeas Cricius, bo tak brzmiał jego pseudonim literacki, był bez wątpienia geniuszem polskiego Renesansu. …
Andrzej Krzycki, urodzony w 1483 r. w Krzycku, to cudowne dziecko, które od początku zyskiwało wielką sympatię u najbardziej wpływowych i światłych ludzi królestwa. Najpierw zaopiekował się nim brat Mikołaj, który był podskarbim kardynała Fryderyka Jagiellończyka, dlatego zaraz po śmierci rodziców zabrał go do Krakowa na dwór królewicza. Przez trzy lata o jego edukację dbał także wujek Piotr Tomicki, jeden z najświetniejszych umysłów epoki. Cricius poznał zapewne Kallimacha, artystów związanych z Towarzystwem Literackim Nadwiślańskim Celtisa. Kształcił się indywidualnie w Akademii Krakowskiej, w szkole katedralnej i u prywatnych nauczycieli, np. Aleksandra Moszczyńskiego. W Bolonii związał się ze znakomitym grecystą, neoplatonikiem Codrusem (Żebrakiem), który stał się na krótko niemalże jego ojcem. Po śmierci profesora oraz brata wrócił do kraju, gdzie czekał na niego wuj Tomicki i biskup Lubrański. Andrzej został sekretarzem biskupa poznańskiego, a ten „pokochał go jak syna”. W tym czasie poznał znakomite i wpływowe środowisko sekretarzy krakowskich, doskonałe grono dyplomatów, doradców, profesorów Akademii, a wielu z nich stało się jego oddanymi przyjaciółmi.
Krzycki zatem to ktoś więcej niż tylko artysta-indywidualista, to uosobienie i spełnienie doświadczeń oraz pragnień Wielkiego Pokolenia, które przeniosło Polskę ze Średniowiecza do Renesansu.
(…) …Pnie się szybko po stopniach kariery. To polityk świadomy i właściwie twórca czegoś, co można by nazwać polską szkołą polityczną. Szkoła pojawia się tam, gdzie są mistrzowie i uczniowie. Krzycki za mistrzów uznał Jana Długosza i Kallimacha. Pierwszego myśl rozwijał i kontynuował razem z Maciejem z Miechowa wKronice Polaków,drugiego dzieła sam wydawał i komentował. Właściwie uratował – zachował i przyswoił myśl Kallimacha. Nie był jednak neofitą, twórczo korygował błędy swoich mistrzów, np. gdy wydałPochwałę Lutra-satyręi mowy Kallimacha, dostojnicy kościelni uważali, że jest zwolennikiem antytureckiej krucjaty i pokoju z Krzyżakami. Wielkie zdumienie ogarnęło wszystkich, kiedy okazało się, że król zlecił mu przeprowadzenie hołdu pruskiego. Posunięcie Zygmunta było genialne, ponieważ zadanie powierzył człowiekowi, który był nieprzejednanym przeciwnikiem Albrechta, nazywając go „żmiją w naszym zanadrzu.” Nikt tak dobrze jak Krzycki nie znał przebiegłości i knowań księcia pruskiego, którego bezbożne działania w czasie wojny pruskiej opisywał w listach do Tomickiego, dlatego miał zadbać o ostateczną redakcjęTraktatu, by nie powtórzyły się problemy z ratyfikacją pokoju toruńskiego, spisanego przez Jana Długosza. Zadanie wykonał doskonale. Następnie broniłTraktatuw senacie i w Europie. Jego listAd Joannem Antonium Pulleonem … skierowany do barona Brugio, wywołał równie duży skandal, ponieważ młody Hozjusz, sekretarz Krzyckiego, za zgodą opiekuna, niby przypadkiem zasugerował w wierszu, że król chyba był szalony, godząc się na układ z Albrechtem. Następnie Krzycki – biskup przemyski – dokonał krótkiej analizy historycznej stosunków polsko-krzyżackich. W liście tym zarzucił cesarstwu i papiestwu zdradę wartości chrześcijańskich, oszukiwanie Polski, tolerowanie rozkładu moralnego Zakonu, spiskowanie z Zakonem przeciwko Polsce. Wypomniał także ironicznie swoim rodakom, że ich przywódcy częściej zawierali pokój z Krzyżakami niż ci sami tego pragnęli, a za broń chwytali zazwyczaj w najmniej odpowiednim momencie. Jako biskup oficjalnie usprawiedliwił i zaakceptował pokojowe współżycie katolików i protestantów.
W drugiej części listu Cricius przedstawił Zygmunta jako prawdziwie chrześcijańskiego władcę, który zrezygnował z wojny, przelewu krwi i przyjął jak dobry ojciec pod swoje zwierzchnictwo braci protestantów. Skoro w jego królestwie mogli spokojnie mieszkać Rusini, Tatarzy, Żydzi, to dlaczego nie miałoby być miejsca dla protestantów. Tezy te przyjęto z oburzeniem w Rzymie i były czymś zupełnie wyjątkowym w ówczesnej Europie, ale Krzyckiego nie spotkały za nie żadne oficjalne restrykcje, gdyż stali za nim zbyt potężni ludzie, którym Rzym nie chciał się narazić. Dyplomata opisał również, jak król w czasie hołdu pruskiego zaszokował wszystkich zebranych na rynku strojem, ponieważ wbrew średniowiecznej polskiej tradycji nie wystąpił w zbroi, ale ubrany był w powłóczystą szatę. Krzycki wyjaśniał, że wielcy władcy nigdy nie obnosili się z orężem, gdyż wiedzieli, że wojna dla chrześcijanina jest zawsze złem, dlatego rezygnowali, kiedy tylko mogli, ze zbroi i ubierali się na podobieństwo Chrystusa, bowiem ich siła tkwiła nie w prymitywnych odruchach, ale w mocy ducha i charakteru. Hołd dla Krzyckiego był porażką, którą przedstawił jednak Europie jako zwycięstwo. Starał się konsekwentnie pokazać, że prawdziwy duch Kościoła przetrwał jedynie w Polsce i że tylko Zygmunt może dać ożywczy impuls Kościołowi europejskiemu swoją nabożną i mądrą polityką. W późniejszym okresie Cricius razem z prymasem Łaskim będzie pilnował przestrzeganiaTraktatuprzez Albrechta i odpowiadał na jego zapytania oraz przewrotne interpretacje, jak zwykle uniemożliwiając mu wpływanie na losy kraju.
Drugim ważnym zadaniem, za jakie odpowiadał Krzycki w kancelarii Tomickiego, była polityka węgierska. Wydarzenia w tym kraju bacznie śledził przynajmniej od czasu, gdy był sekretarzem królowej Barbary. Bardzo niepokoił go rozwój sytuacji na Węgrzech, w swoim raporcie pisał, że należy uważnie śledzić rozwój wypadków, gdyż jest to najprawdopodobniej zapowiedź tego, co czeka w przyszłości Polskę. Wielkość polityka, dowodził, nie wynika z tego, że wie, co trzeba robić teraz, lecz umie przewidzieć, co będzie w przyszłości. A ta wyglądała bardzo źle. Aktywność polityczna Krzyckiego wzrosła po bitwie pod Mohaczem i śmierci Ludwika Jagiellończyka. Wbrew jego sugestiom i raportom Bona namówiła Zygmunta do starania się o koronę węgierską. Misja Criciusa o mało nie skończyła się skandalem i wielką międzynarodową kompromitacją króla, który oficjalnie obiecał Habsburgom, że nie będzie się o nią starał. A wszystko to za sprawą dwóch ludzi: Jana Zapolyi oraz posła polskiego, Nipszyca. Pierwszy uprzedził pozostałych pretendentów do korony, drugi przekazał tajne dokumenty zwolennikom Habsburgów. Krzycki przeprowadził wtedy doskonałą akcję dezinformującą, zyskał przychylność króla Jana (jego patriotyzm, mimo trudnego charakteru, bardzo wysoko oceniał) oraz wdzięczność Zygmunta i Bony. Zwycięski powrócił do kraju. Ale wypadki węgierskie utwierdziły go w przekonaniu, że trwały pokój z Turcją jest niezbędny. Problem był poważny, gdyż chrześcijańska Europa była zupełnie nieprzygotowana na taką decyzję. Nie byli w stanie jej zaakceptować nawet Erazm, Tomicki, a cóż dopiero Zygmunt. Krzycki prowadził karkołomną grę, najpierw tłumaczył Europie przeprowadzenie hołdu pruskiego koniecznością walki z Turcją, a teraz musiał wytłumaczyć konieczność zawarcia przez Polskę pokoju z Turcją. Najważniejszy w tej rozgrywce był król. Krzycki i Bona potrzebowali twardych dowodów na obłudę Habsburgów i je w końcu dostali. W czasie zjazdu w Poznaniu, gdy posłowie cesarscy namawiali wszystkich do udziału w antytureckiej krucjacie, Węgrzy dostarczyli Krzyckiemu i Hieronimowi Łaskiemu listy cesarza, który prosił Turków, a dokładnie baszę Belgradu, o pokój. Był to jeden ze znaczących dowodów, które miały w ostateczności przekonać Zygmunta do zmiany stanowiska. Proces ten trwał kilka lat i zakończył się powodzeniem. Turcja, jak pisał Krzycki, będzie nam potrzebna, by w odpowiednim czasie postraszyć nią naszych wrogów na wschodzie i zachodzie, aby rozbić coraz bardziej zagrażający krajowi, ale i w przyszłości Turcji, sojusz moskiewsko-niemiecki. Główni twórcy historycznej koncepcji równowagi politycznej w tej części Europy, czyli uznania Turcji za równoprawnego partnera w polityce europejskiej, zapłacili za to straszliwą cenę. Papież potępił Jana Łaskiego, a brak zdecydowanej reakcji Zygmunta załamał prymasa i przyczynił się do jego przedwczesnej śmierci. Potępienie spotkało także Jana Zapolyę, prymas Andrzej Krzycki po śmierci ostatniego z Jagiellonów został wpisany na indeks ksiąg zakazanych.
Criciusa zaniepokoił styl życia większości dworzan z otoczenia króla, dlatego przedstawił w 1525 roku raport Zygmuntowi, który nim wstrząsnął. Biskup przemyski opisał w dokumencie, jak dworzanie a nawet prałaci kpią sobie z Kościoła i religii. Kary były surowe, ale zaprowadzono porządek. W zachowaniu Krzyckiego nie ma jednak sprzeczności. Czym innym było dla niego pisanie choćby najbardziej swawolnych tekstów, a czym innym styl życia księdza lub biskupa. W pierwszym przypadku była to konwencja, zabawa, skierowana do ściśle określonego, przygotowanego grona, które rozkochane było w antycznej Grecji, rozumiało, czym są priapee, dostrzegało cytaty, aluzje, odróżniało realność od fikcji, (może właśnie dlatego pierwszy tom poezji Krzyckiego wydany został w kilku lub kilkunastu egzemplarzach, by nie gorszyć nieprzygotowanych umysłów). Zresztą pisanie tego typu tekstów zgodne było z humanistyczną zasadą głoszoną przez Kallimacha: jeśli serce czyste, to pióro niech będzie swawolne. W drugim przypadku życie kapłana miało być wzorem dla ludu, przykładem pobożności godnej naśladowania. O tym, że Cricius bardzo poważnie traktował to zadanie, świadczą słowa Leonarda Cox’a, który w liście do Erazma nazywa go „najpobożniejszym człowiekiem królestwa”.
Krzycki odegrał też kluczową rolę w pacyfikacji Gdańska, ogarniętego rebelią luterańską, pilnował, by wyegzekwowano prawo, surowo ukarano winnych i przywrócono należną pozycję Kościołowi. Nie był to powód do dumy i Krzycki był tego, jako kapłan, świadom, ale uważał, że nie mógł inaczej postąpić, ponieważ należało powstrzymać rozwój luteranizmu, a zwłaszcza siłowe rozwiązania, np. przejmowanie kościołów, niszczenie obrazów, bezczeszczenie ołtarzy. Bunt gdański był wydarzeniem w Rzeczpospolitej bez precedensu. Oto rok wcześniej król, a pośrednio i Krzycki (jako biskup katolicki), gwarantowali luteranom wolność wyznania, przyjęli ich do wspólnoty, w zamian spotkali się z niespotykaną pogardą i agresją. Nie dziwi zatem, że całkiem realne wydawało mu się, jak i większości biskupom, niebezpieczeństwo wybuchu wojny domowej. Udana akcja w Gdańsku położyła kres wszelkim próbom wzniecania niepokojów religijnych. Rola Krzyckiego nie polegała tu na dowodzeniu, ale na doradzaniu i pilnowaniu króla, żeby nie uległ argumentom Albrechta i Szydłowieckiego oraz żeby podejmował konkretne i zdecydowane decyzje.
Kolejnym zadaniem Criciusa było przeprowadzenie inkorporacji Mazowsza. Już jako biskup płocki wspierał działania króla, kanclerza, zmierzające do wcielenia tej prowincji. W szczególności powstrzymywał spiski Albrechta i działania dyplomatów cesarstwa, upominających się o tę prowincję. Wbrew sobie i swojemu sumieniu wydał za mąż, w myśl życzeń Bony i dla dobra państwa, księżniczkę Annę za nędzną kreaturę, warchoła – jak pisał – Odrowąża Sprowskiego. Pracował też w komisji, która dokonała kodyfikacji granicy pomiędzy Mazowszem a Litwą. Bardzo zaangażował się w tym czasie (1530 r.) w walkę o elekcję młodziutkiego Zygmunta Augusta. W dowód uznania stanął na czele delegacji, która pojechała oznajmić królowej i królewiczowi, że sejm zgodził się na wybór Zygmunta Augusta na przyszłego króla Polski. Przemowa biskupa płockiego tak bardzo poruszyła wszystkich, że delegaci mieli w oczach łzy.
Krzycki był zwolennikiem silnej władzy królewskiej. Wypadki węgierskie, zachowanie rodzimej szlachty na sejmikach i sejmach, uświadomiły mu, że klasa ta jest niezdolna do kierowania państwem. Jej egoizm uwidaczniał się na każdym kroku. Już jako prymas toczył na sejmach walkę z demagogami szlacheckimi, którzy chcieli nałożyć nie tylko na Kościół, lecz i miasta dodatkowe podatki, natomiast o swoich dodatkowych obciążeniach nie chcieli słyszeć. O egoizmie i nieodpowiedzialności szlachty przekonał się, gdy jeszcze jako poeta i sekretarz daremnie apelował m.in. wSkardze Rzeczpospolitejo umocnienie południowej granicy i ostrzegał przed grożącym ze strony Tatarów niebezpieczeństwie. Szlachta pozostała głucha na te postulaty, a rujnujący południowe dzielnice najazd tatarski uświadomił Krzyckiemu, ówczesnemu biskupowi przemyskiemu, iż tak zarządzany kraj nie ma przyszłości. Prymas dość szybko pozbył się również złudzeń, co do magnaterii. Zorientował się o grożącym z jej strony niebezpieczeństwie, dlatego jeszcze nie będąc biskupem, pisał, że „dwory zrodziły potwory.” Ostatnią poważną polityczną wypowiedzią byłIn vulgatam nuper quandam Asianam diaetam Diogenis Dalmatea dialogus, („Dialog na temat opublikowanego niedawno Sejmu Azjańskiego”)napisany w 1535 roku. Dzieło to było reakcją na triumfujący na sejmie piotrowskim populizm szlachecki.. Czy należy się zatem dziwić, że Krzycki nie został ulubieńcem tłumów szlacheckich, a stali się nimi Orzechowski i Skarga? Zarzuty prymasa mogą wydać się wyolbrzymione jedynie tym, którzy nie znają ówczesnych realiów, jego listów do królowej, w których pisał, że część posłów przyjeżdża na sejmy jedynie po to, by pić i się bawić, a inni, także senatorowie, nie mają najczęściej pojęcia o tym, co mają uchwalać. Ta parodia demokracji musiała budzić przerażenie. Krzycki był jednak pragmatykiem i szukał porozumienia ze wszystkimi stronami. To w końcu jego powinowaty, Piotr Kmita, będzie przewodził ruchowi domagającemu się egzekucji praw. Ten sam, o którym wcześniej pisał do Tomickiego, że przyjeżdża do Poznania i urządza męczące, wystawne oraz pijackie uczty. Krzycki w życiu nie kierował się złudzeniami i nie miał ich też w stosunku do krewnych oraz Bony. Królowa według jego opinii popełniała całe mnóstwo błędów, wynikających z nieznajomości polskich realiów i tradycji, które następnie trzeba było korygować. Nie zrażało to jednak do niej Criciusa, ponieważ uważał, że tylko ona jest w stanie konsekwentnie wdrażać reformy i dążyć do wzmocnienia państwa. Swemu szacunkowi dla kobiet dał wyraz także we wspomnianym dialogu, w którym pisał m.in., że mężowie powinni porozumiewać się z żonami, uzgadniać decyzje. Jako pierwszy napominał dziewczęta, że jeśli już nie mogą żyć pobożnie, to niech przynajmniej będą ostrożne.
Do Zygmunta zniechęcała go typowa dla Jagiellonów nieporadność, brak zdecydowania, odkładanie w czasie ważnych decyzji, dlatego wielokrotnie pisał do królowej, żeby przyjechała z mężem na sejm, bo w przeciwnym razie znowu nie zapadną żadne wiążące i ważne dla kraju ustalenia. Jego niechęć do Zygmunta była w kraju do tego stopnia znana, że pojawiły się nawet plotki, iż życzy on królowi jak najszybszej śmierci, co nie było prawdą, ale faktem jest, że wielkie nadzieje pokładał w Zygmuncie Auguście, w jego przyrodzonych zdolnościach oraz edukacji.
(…..)
Jak już wcześniej pisałem, prymas to człowiek głębokiej wiary, dlatego nieustannie zajmowały go sprawy Kościoła. Uważał, że Kościół i państwo tworzą szczególny sojusz, decydujący o sile i trwaniu królestwa. Dlatego trzeba było dbać, by oba filary były mocne. W przypadku religii oznaczało to reformy i odnowę moralną. Krzycki jako biskup oraz prymas zwoływał synody, na których m.in. ustalano strategie powstrzymywania rozwoju luteranizmu, reorganizację Kościoła. Działalność Krzyckiego jako biskupa stała się wręcz wzorcowa, kiedy był ordynariuszem płockim, co dostrzegł nawet bardzo niechętny mu Rzym. Na początku ograniczył wpływy zdemoralizowanych miejscowych zakonów i centrum zarządzania diecezją przeniósł do swojej kancelarii. Często odwiedzał parafie, zreformował i podniósł poziom kształcenia księży, by mogli w sposób świadomy głosić ewangelię i podejmować polemikę z luteranami. Skierował do swych podopiecznych, znany także w Europie, list pasterskiDe ratione et sacrificio missae, który był mini-wykładem na temat mszy św. Biskup odwołał się w nim nie tylko do najnowszej wiedzy teologicznej, ale i do rodzimych prastarych tradycji, których był znawcą. Nawet tu uwidacznia się jego indywidualizm, oryginalność, przenikliwość i artystyczna wrażliwość, gdyż formuły proponowane przez niego oprócz tego, że były mądre, osadzone w rodzimej tradycji, to w dodatku jeszcze piękne. Uważał np., że słowa „Panie nie jestem godzien…” wypowiadane przed Komunią św. nie są uzasadnione teologicznie, ponieważ stan niegodności jest nie na miejscu i spotkał się już w Biblii z naganą Pana. Postulował, by kapłani w czasie Komunii św. wypowiadali słowa: „Ciało i Krew Chrystusa..”, gdyż wielu zagubionych ludzi nie rozumiało, że przyjmują ją pod dwiema postaciami. Ewangelię nakazywał traktować z największym pietyzmem, dlatego zalecał jej okadzenie przed odśpiewaniem na równi z hostią i kielichem. Układał poza tym własne modlitwy, przeredagowywał stare, żeby były zgodne zPismem św.
Krzycki dał się poznać w Europie jako egzegeta. Jego interpretacja Psalmu 21, zatytułowanaDe afflictione ecclesiae, commentarius in Psalmum XXI(„O ucisku Kościoła”),w której podjął polemikę z interpretacją tego psalmu przez Marcina Lutra, zrobiła na wszystkich w Rzymie bardzo dobre wrażenie, również na Erazmie z Rotterdamu. Autorytet Krzyckiego jako teologa musiał być poważny, gdyż to jemu Piotr Tomicki zlecał pisanie mów, w których siostrzeniec podejmował w imieniu króla i podkanclerzego polemikę z argumentami luteran. W tym momencie można sobie dopiero w pełni uświadomić, jak ważne w sprawie tureckiej było zaangażowanie i poparcie Krzyckiego: oto czołowy teolog w kraju, postać znana w Europie, człowiek głębokiej wiary wspierał oraz nakłaniał Zygmunta do zawarcia pokoju i w przeciwieństwie do Łaskich nie był narażony na zarzut, że czynił to również w interesie własnego rodu.
Ważne miejsce w jego twórczości zajmują pieśni religijne, które mieszczą się w konwencji epoki, lecz dostrzegalny jest już w nich przejaw indywidualnego doświadczenia religijnego, co wnosiło zupełnie nową jakość do polskiego życia religijnego. Krzycki, będąc już prymasem, przekonał Zygmunta, że w najważniejszym kościele królestwa, czyli kościele Mariackim, kazania powinny być głoszone po polsku. Przy wsparciu biskupa krakowskiego Jana Latalskiego złamał zdecydowany opór mieszczaństwa niemieckiego dopiero drugim edyktem królewskim.
Cricius był tą osobą, która przygotowała polski Kościół do obrony przed luteranizmem, wskazała drogę postępowania i formy obrony. Nie przeszkadzało to mu jednak w utrzymywaniu kontaktów z Krzysztofem Hegendorfem, Janem Sabinusem czy Filipem Melanchtonem, którego zaprosił do Polski wbrew sugestiom Erazma i namawiał do powrotu na łono Kościoła. Melanchton umówił się z Krzyckim, że przyjedzie, jeśli nie uda się mu pogodzić zwaśnionych wyznań w Augsburgu, czyli doprowadzić do zaakceptowania przez wszystkie strony wypracowanego przez niego kompromisu. Po bolesnej dla Melanchtona porażce profesor van Campen czekał na niego kilka miesięcy na Pomorzu. Projekt się nie powiódł, ale pozwala dostrzec w Krzyckim człowieka, który szukał, podobnie jak Melanchton, porozumienia pomiędzy skłóconymi obozami chrześcijańskimi. Wiele środowisk katolickich zgoła inaczej odczytało działania Criciusa, tzn. uznały one, że to Melanchton chciał przeciągnąć Krzyckiego na swoją stronę. Świadczyłoby to o tym, że środowiska protestanckie dostrzegały w Polaku człowieka w jakimś stopniu sobie bliskiego, z kim możliwe było porozumienie, ponieważ co prawda ostro krytykował propagandę luteran, ale równie krytyczny był wobec swoich współbraci katolików. Na ten aspekt sprawy wskazywałby także list gratulacyjny Jana Łaskiego Młodszego skierowany już do prymasa Krzyckiego, w którym autor sugerował konieczność budowania nowego Kościoła. Cricius bardzo krytycznie ocenił tę prowokacyjną propozycję i upomniał młodzieńca w sobie właściwy, ironiczny sposób. Nie doprowadziło to do zerwania między obydwoma kontaktu, ponieważ prymas wiedział, że Jan Łaski Młodszy to człowiek głębokiej wiary, pełen szlachetnych intencji.
Krzycki znał i akceptował koncepcję Kopernika. Niestety, nie ma dowodów, by się spotkali, ale humanista wspierał prof. Wawrzyńca Korwina, który jako pierwszy głosił chwałę genialnego astronoma, przyjaźnił się z Maciejem z Miechowa czy z innym wielbicielem Kopernika – Janem Dantyszkiem, na ingres którego osobiście zapraszał mistrza.
Otwartość Jana Łaskiego Młodszego wobec prymasa świadczy o tym, że młode pokolenie wiązało z Krzyckim ogromne nadzieje, był w jego oczach kimś wyjątkowym. Kiedy Klemens Janicki wraz z Augustynem Rotundusem napisali satyrę na kapitułę poznańską i groziło im więzienie, to ukrył ich i wybronił Cricius. Podobnie było, gdy młodzi posłowie Stanisław Łaski i Stanisław Odrowąż, zbulwersowani przebiegiem sejmu napisali kąśliwą satyrę na posłów i senatorów. Prymas poprawił ją i kazał drukować. Dziełko wywołało zgorszenie posłów i atak na autorów. Wtedy Krzycki, broniąc młodych twórców, napisał własne dzieło jeszcze bardziej krytyczne i złośliwe.
Prymas umarł w wieku 55 lat. W ostatnich tygodniach życia, mimo choroby, ciężko pracował. Wiedział, że opozycja polityczna przygotowuje się do wystąpienia przeciwko królowi, a zwłaszcza królowej. Sam też, jako ten, który pierwszy publicznie krytykował Bonę, jej rządy nazywał „ginekokracją”, otrzymał propozycję przyłączenia się do buntowników, ale pomysł taki odrzucił i poinformował o wszystkim monarchinię. Jest całkiem prawdopodobne, że podejmował działania mające doprowadzić do zażegnania konfliktu, był przecież znakomitym negocjatorem, o czym świadczyło chociażby jego zaangażowanie na sejmiku w Raciążu, gdzie jako biskup płocki przekonał zebraną i zbuntowaną szlachtę do przyjęcia uchwał sejmowych oraz poważnie zaangażował się w rozwiązanie lokalnych zadawnionych sporów. Gdy umarł 10 maja 1537 roku, nikt już nie był w stanie powstrzymać buntowników oraz przeciwników królowej i dlatego doszło do gorszącej „wojny kokoszej".
J. Pelc,Renesans,w:Słownik literatury staropolskiej,red. T. Michałowska, s. 802.
http://www.krzycki.com.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=75&Itemid=2
Nagroda im. Andrzeja Krzyckiego stanowi jedną z najmłodszych nagród literackich w powojennej historii Gniezna i przyznawana jest przez środowisko literackie „Zeszytów Poetyckich".