Nigdy nie przyszłoby mi do głowy rozliczać z czegokolwiek ludzi, którzy okazali mi pomoc w trudnych chwilach.
Nigdy nie przyszłoby mi do głowy rozliczać z czegokolwiek ludzi, którzy okazali mi pomoc w trudnych chwilach. Nigdy nie zadawałbym im pytania: dlaczego nie zrobiliście tego za darmo lub za pół darmo, dlaczego czegoś chcieliście? Może zrobiłbym tak, bo mam po prostu szczęście i ludzie pomagali mi zawsze bezinteresownie. Nie rozumiem więc jak można wobec zagrożenia życia, wobec zagłady rozliczać ludzi z miłosierdzia, ryzyka i poświęcenia. To właśnie czyni recenzent Gazety Wyborczej piszący o nowym filmie Agnieszki Holland pod tytułem „W ciemności”.
Opowiadanie, które umieściłem w tomie „Baśń jak niedźwiedź” (www.coryllus.pl) a które nosi tytuł „Piec i misa” jest stokroć prawdziwsze niż te wszystkie brednie pokazywane przez panią Holland. To historia mojej babci i jej wyborów. Zdarzyło się kiedyś, że do domu moich dziadków, małej drewnianej budy, w które najwięcej miejsca zajmował piec chlebowy, przyszli esesmani. Wbili w ścianę chałupy druty kolczaste i zrobili z niej winkiel obozu przejściowego dla Żydów. Co tam było za życie, kochana pani Holland! Tego pani nie opowie żaden naoczny świadek. Moja babcia piekła codziennie chleb dla więźniów i dla esesmanów. Za pieniądze. Tak, tak płacono jej żeby karmiła te hitlerowskie świnie. Przy okazji zaś także Żydów. Prawie każdej nocy Żydzi próbowali uciec z zadrutowanego kawałka łąki i zawsze znajdowano ich rano martwych. Pewnej nocy, już bliżej dnia likwidacji obozu, dwóch z nich nie bacząc na bliską obecność strażnika zastukało do drzwi domu moich dziadków. W środku były dwie dorosłe osoby, troje dzieci i tej piec zajmujący prawie całą przestrzeń. Żydzi chcieli się w nim ukryć. Babcia odmówiła. Bała się o życie swoje i swoich dzieci. Nie wiem czy miała świadomość, że oni zwariowali ze strachu. Ukrywanie się w piecu chlebowym we dwóch, w piecu, który stoi obok budki strażnika i jeszcze trzeba w nim piec codziennie chleb dla Niemców. Nie wiem czy zrozumieli. Na drugi dzień przywieziono ich martwych. Myślę, że pani Holland zrobiła by z tej historii opowieść o złej Polce, która nie chce pomóc Żydom, nawet jeśli proponują jej pieniądze. Tak byłoby z pewnością.
Film „W ciemności” opowiada bowiem o człowieku, który – o zgrozo – brał pieniądze od grupy Żydów, ukrywanych w kanałach getta. Tak to napisali tam w gazecie. Treścią filmu zaś jest ewolucja duchowa tego faceta, który początkowo jest całkowitą świnią, bo ryzykuje życie swoje i swojej rodziny za forsę, a potem staje się świnią połowiczną, bo pomaga Żydom nawet kiedy pieniądze im się kończą. Tak to napisali w GW – ewolucja.
A niech was szlag! Niech was jasna cholera weźmie. Mam nadzieję, że ten film nie zdobędzie Oskara i w ogóle nie zostanie doń nominowany. Pretensjonalne gówno i chłam. Emocjonalny szantaż zasrańców. Ciekawe czy w tradycji rodzinnej pani Holland zachował się jakiś epizod naznaczony strachem? Czy jej tata widział w życiu jakieś zbiorowe egzekucje, z wyjątkiem tych, które organizowali jego koledzy z resortu? Oni przecież też brali za to pieniądze. Myślę nawet, że po wszystkim przeszukiwali kieszenie ofiar, żeby coś tam jeszcze wyłuskać. O tym jednak pani Holland filmu nie nakręci. Film można jedynie nakręcić o tym jak Polak ukrywa za pieniądze gromadę Żydów, jak załatwia im jedzenie, ubrania, jak zwodzi Niemców, żeby nie trafili na ich ślad i jak ryzykuje przy tym życiem. Życiem, którego w dodatku nie odbierano wprost, ale towarzyszyły temu liczne upokorzenia i ból. Jakim trzeba być gnojkiem, żeby dziś robić takie filmy zamiast modlić się pięć razy dziennie za tego faceta. Nie mogę sobie tego wyobrazić.
Ciekawy jestem czy po emisji tego filmu, a może już przed, GW nie rozpocznie na swoich łamach dyskusji o tym, czy moralne było ukrywanie ludzi w czasie okupacji i branie za to pieniędzy. Czy taki co ukrywał i brał forsę różni się czymś od szmalcownika. W dyskusji zaś liczne autorytety wykażą czarno na białym, że obydwie te postawy są moralnie naganne. Właściwe zaś byłoby pomaganie tym ludziom za darmo, dopłacanie do tego, a po zakończonej okupacji niemieckiej dobrowolne zgłoszenie się do NKWD i złożenie na siebie samego donosu. Poczekamy zobaczymy. Nasza ulubiona gazeta może nas jeszcze niejednym zaskoczyć.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy