Bez kategorii
Like

Polska sprawiedliwość.

19/05/2011
486 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Przeglądając ostatni numer „Uważam Rze” trafiłem na artykuł Marka Kozu- bala o najgroźniejszych poszukiwanych polskich przestępcach.

0


Curriculum vitae poszczególnych opisywanych bandziorów zazwyczaj kończą się na informacji, że uciekli na chwilę przed złapaniem i skutecznie się ukrywają. Poza dwoma – przypadkiem nr 8 (Bogdan Cezak) oraz 9 (Andrzej Kuczyński). Pierwszy z nich, recydywista pełną gębą, zastrzelił podczas bandyckiego napadu ogłuszonego wcześniej przez siebie młodego mężczyznę, za co "surowy" jak zwykle Sąd Rzeczypospolitej skazał go na 25 lat odsiadki. Drugi z nich, najwyraźniej stuknięty sadysta, wraz z kumplem po bestialskich torturach zamordował dla 90 tys. zł i dwóch kilogramów złota mającą za miesiąc wyjść za mąż 19-latkę. On również został z całą "surowością" skazany przez "sprawiedliwy" Sąd III Rzeczpospolitej, oby żył wiecznie, na 25 lat więzienia.

Co ich łączy, poza wysokością wyroków? Obydwaj zakpili sobie szyderczo z polskiego systemu sprawiedliwości. Cezak, jak czytamy, przed sądem stawał z wolnej stopy, bo "sąd uchylił (sic!) mu areszt. Po wyroku nie zgłosił się do więzienia, aby odbyć karę.". Kuczyński z kolei w trakcie odbywania wyroku – za bestialskie zabójstwo, przypomnę – wyszedł na przepustkę i ślad po nim zaginął.

Te dwa przypadki pokazują, w jak dramatycznej, wręcz tragicznej kondycji jest nasz wymiar sprawiedliwości. Wypaczona, idiotyczna i nie poparta żadnymi empirycznymi dowodami wiara przeważającej części środowiska prawniczego w to, że nie liczy się surowość kary, lecz jej nieuchronność,  zestawiona z opisanymi w artykule przypadkami brutalnie zadaje kłam owym wydumanym teoriom.

Dzięki konstrukcji systemu, dającego faktyczną władzę nad sądownictwem oraz legislaturą prawną prawnikom, stopniowo – nie tylko w Polsce – łagodzony jest kodeks karny. Od wielu lat nie funkcjonuje kara śmierci, a wprowadzone w jej miejsce dożywocie jest bzdurnym tworem, w którym na orwellowski sposób wywrócono pierwotny sens słowa "dożywocie" i z góry założono możliwość wcześniejszego wyjścia zza krat – w niektórych krajach europejskich dożywocie oznacza 8-10-12 letnią odsiadkę (sic!). W Polsce to sąd orzeka o możliwości starania się o wcześniejsze wyjście z więzienia, zazwyczaj jest to bodaj 30 lat. Chyba tylko w dzikich krajach pokroju USA kazuistyka nie kpi z języka, i dożywocie oznacza starczą śmierć "pod celą". Podobnie z przepustkami – próbuję sobie wyobrazić minę gubernatora czy prokuratora stanowego w USA, gdyby na jego biurku pojawił się wniosek mordercy o wyjście na parę dni celem "odświeżenia umysłu"… i nie udaje mi się, bo tam nikomu tak idiotyczny pomysł do głowy by nie przyszedł. Tymczasem w Polsce, czy szerzej – Europie, to norma. Efektem są docierające co chwila dzięki mediom informacje o kradnących na potęgę, mordujących, gwałcących (również dzieci) lub znikających w sinej dali "przepustkowiczach". Nawet w szczególnie bulwersujących przypadkach, pokazujących czarno na białym winę sędziego czy zaangażowanych w udzielenie przepustki prawników za wypuszczenie zwyrodnialca, często recydywisty-pedofila czy gwałciciela, absolutnie nikt nie ponosi kary, nawet dyscyplinarnej. Jedyne na co może liczyć zrozpaczona rodzina "przepustkowej" ofiary, to lodowaty mur korporacyjnej solidarności i szyderstwo z elementarnej sprawiedliwości. Proste – sędzia Sądu Penitencjarnego, pozwalający na opuszczenie więzienia przez osadzonego za przestępstwo przeciwko zdrowiu i życiu powinien ponosić odpowiedzialność dyscyplinarną za ew. popełnienie przez niego przestępstwa. Wymagałoby to oczywiście rewolucyjnej zmiany systemu, równie prawdopodobnej jak wygranie przeze mnie "6" w Lotto sześć razy pod rząd. Mówiąc poważnie, zaskutkowałoby to, wynikającym z sędziowskiego asekuranctwa, radykalnym ograniczeniem możliwości opuszczania zakładów karnych przez, nie bójmy się tego słowa, najzwyklejszych bandytów.

Kolejnym problemem jest ogólnie pojmowane oderwanie procedur prawnych od zwyczajnej, ludzkiej sprawiedliwości. Niezależnie od językowych łamańców i logicznych wolt prawników, sprawiedliwość jest tylko jedna, i polega na skutecznym karaniu winnych. Dopuszczanie do sytuacji, gdy osądzony i skazany morderca ma samemu się zgłosić do więzienia celem odsiadki 25 lat (casus Cezaka), jest jakąś koszmarną aberracją i nieprawdopodobnym, niebezpiecznym wygłupem wszystkich zaangażowanych w sprawę ze strony wymiaru sprawiedliwości. Wszyscy znamy z amerykańskich filmów sceny, gdy po wydaniu wyroku skazany, który wszedł na salę rozpraw jako wolny człowiek, wychodzi z niej skuty kajdankami. To nie fikcja, lecz poważne traktowanie pojęcia "justice". Przy wszystkich wadach tamtejszego systemu prawnego jednego Amerykanom nie można odmówić – powagi dla prawa i niesłychanego wręcz autorytetu zawodu sędziego jako ukoronowania kariery prawniczej. W Polsce – wiadomo.

Przyznam, że czytając artykuł Kozubala wzburzyłem się. Z bezsilności i świadomości, że tylko dzięki boskiej Opatrzności nie miałem jeszcze okazji na własnej skórze przekonać się, jak mielą młyny polskiej sprawiedliwości.

I obym nigdy nie musiał…

0

MisQot

Czuje sie jak Basil Fawlty.

65 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758