W moich rodzinnych Wilczyskach wycięto na cmentarzu dwa wiekowe dęby (jeden z nich miał ok. 350 cm obwodu) i jeszcze ponad trzydzieści innych drzew. A potem ogłowiono, do „gołych” pni, obok kościoła pw. św. Stanisława Biskupa i Męczennika dwa okazałe kasztanowce i pięć lip. Napisałem na ten temat kilka artykułów na moim portalu „Gorlice i Okolice” – www.gorliceiokolice.eu. Drzewa wycięto na podstawie decyzji administracyjnych wydanych przez burmistrza Bobowej Wacława Ligęzę, a postanowienie zezwalające na ogłowienie lip i kasztanów wydał Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków z delegatury w Nowym Sączu. Dwoje urzędników z Urzędu Miejskiego w Bobowej zorganizowało „sobie” wizję lokalną i stwierdzono na piśmie, że wszystkie, wycięte później drzewa, były chore i zagrażają mieniu i ludziom. Nie ma sensu się powtarzać, dlatego dołączam linki do moich materiałów prasowych, zwłaszcza, że wszystkie naszpikowane są dokumentalnymi zdjęciami i dokumentami urzędowymi stwierdzającymi opisany przeze mnie stan faktyczny:
http://gorliceiokolice.eu/2015/03/obled-barbarzyncow/,
http://gorliceiokolice.eu/2015/03/maciej-rysiewicz-to-agent-sb-i-wladymira-putina/,
http://gorliceiokolice.eu/2015/03/egzekucja/,
http://gorliceiokolice.eu/2015/03/krajobraz-po-bitwie/,
http://gorliceiokolice.eu/2015/03/miejcie-szacunek-dla-drzewa-ktore-jest-jednym-wielkim-cudem/,
http://gorliceiokolice.eu/2015/03/czy-oglowione-kasztany-odzyja/,
http://gorliceiokolice.eu/2015/03/pewnego-razu-w-zegiestowie/,
http://gorliceiokolice.eu/2015/03/jak-okaleczyc-drzewa-instrukcja-lekka-latwa-i-przyjemna/,
Wczoraj w komentarzach na moim portalu pojawił się następujący wpis, dotyczący m. in. nieodległego od Wilczysk cmentarza we wsi Łużna:
Nie prowokuj Pan, bo licho nie śpi i barbarzyńcy zrobią to, co w Łużnej – wygolą drzewa na cmentarzu co do jednego. A proboszcz – ten czy tamten – z ambony im podziękuje…
Z pisma Małgorzaty Rusin do redakcji mojego portalu www.gorliceiokolice.eu, inspektora Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska ze Starego Sącza wynika, że proceder wycinania i kaleczenia drzew przetacza się przez Polskę z siłą trąby powietrznej. Burmistrzowie, wójtowie, niestety także proboszczowie i wielu innych „decydentów” nie ma najmniejszych wątpliwości i nasyła na polskie drzewa watahy rozgrzanych pilarzy:
PISMO PANI MAŁGORZATY RUSIN DO MACIEJA RYSIEWICZA I REDAKCJI „GORLIC I OKOLIC”
Jest to dla mnie osobiście dramat. Próbuję właśnie z Panią Konserwator wydać pismo w tej sprawie do gmin, powiatów, księży, drogowców itd. gdyż stało się to jakąś plagą. Nie udało mi się prywatnie w komentarzach pod artykułem umieścić tekstu, który cytuję:
„Wzdłuż naszych dróg i ulic, na prywatnych posesjach oraz osiedlach mieszkaniowych a nawet o zgrozo przy Kościołach, na cmentarzach, corocznie tnie się i kaleczy w sposób okrutny tysiące drzew, które przydawały piękna i szlachectwa także były świadkami naszej kultury, pozostawiając upiorne kikuty, nie mające żadnego pozytywnego wpływu na mikroklimat otoczenia.
Ich wygląd szpeci nasze miasta i wsie, zabytkowe budowle i fatalnie świadczy o świadomości ekologicznej decydentów i straszy turystów oraz zwykłych mieszkańców.
Redukcji koron, (bez względu na udział posuszu) czyli „ogławiania” w barbarzyński sposób dokonuje się pod hasłem poprawy bezpieczeństwa doprowadzając do utraty wartości estetycznych, krajobrazowych i przyrodniczych. Taka redukcja koron powoduje zniszczenie naturalnej formy i oszpecenia drzewa. Ulistnioną koronę, tworzy zwykle gęsta kula listowia. Po usunięciu gałęzi często pozostają pniaki, czopy i sęki. Drzewa staja się brzydkie, zwłaszcza w stanie bezlistnym, który w naszym klimacie trwa, w zależności od gatunku, od 5 do 6 miesięcy. Drzewo, które zostało pozbawione korony, wygląda jak okaleczone i pokręcone, i nigdy nie odzyska swojej naturalnej formy. Nie sposób nie wspomnieć o utracie wartości przyrodniczych, gdyż przestaje być siedliskiem dla wielu dzikich gatunków zwierząt nie wspominając ptaków, które w bezlistnych koronach nie znajdują miejsca na ukrycie gniazda. Dokonujący tak radykalnego cięcia rzadko myślą o losie zwierząt, owe drzewa zamieszkujących.
Paradoks polega na tym, że zabieg, który ma ograniczyć wysokość drzewa, aby stało się bezpieczniejsze, stwarza po pewnym czasie jeszcze większe zagrożenie. Usunięcie większej części korony powoduje zachwianie statyki drzewa, jego powolną śmierć.
Polska umiera wszędzie i każdego dnia. To państwo zaludnia społeczeństwo, które chyba przestało identyfikować się z własnym krajem, zwanym przed przodków Ojczyzną. Tu wszystko można już zniszczyć i okaleczyć. I nawet jeśli ktoś zwróci na to uwagę, to taka uwaga okazuje się przeciwskuteczna. Barbarzyńcy, jakby na złość, i tak postawią na swoim i wytną pozostałe drzewa albo dokonają zniszczenia w innym sektorze gospodarki i dziedzictwa narodowego.
Groza!