Bez kategorii
Like

„Polską rządzi jeden człowiek”

06/07/2012
322 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

Polską rządzi jeden człowiek, w stopniu niespotykanym w innych krajach Unii Europejskiej – pisze Piotr Gursztyn publicysta „Rzeczpospolitej”

0


Radość, że w czasie Euro 2012 nie było polityki, już odbija się czkawką. Gdy obywatele przestają się interesować polityką, ta zaczyna się interesować obywatelami.

To zdarzenie szkodliwe, ale jednocześnie też wychowawcze. W czasie zbiorowego uniesienia mistrzostwami władza przeforsowała antydemokratyczną ustawę o zgromadzeniach masowych. Szum był, ale słabiutki, bo większość mass mediów upajała się „fajną Polską". W tym czasie skrajnie niefajną ustawę –  bo skrytykowaną przez wszystkich poza wasalami władzy –  uzasadniał w Sejmie bardzo fajny poseł Marek Biernacki.

To nie ironia, Biernacki rzeczywiście należy do grona najbardziej kompetentnych i inteligentnych parlamentarzystów. Był to jednak obraz pokazujący skalę upadku parlamentaryzmu w Polsce. Bo demokracją parlamentarno-gabinetową jesteśmy już tylko na papierze. Rangi tego papieru nie podnosi fakt, że jest nim konstytucja.

Nic do powiedzenia nie ma parlament, niewiele gabinet, czyli Rada Ministrów. Polską rządzi jeden człowiek, w stopniu niespotykanym w innych krajach Unii Europejskiej. Swoistym odpowiednikiem jest jednowładztwo prezesa głównej partii opozycyjnej, którego królestwo –  zachowując proporcje –  zarządzane jest podobnie. To degeneruje naszą politykę.

Obecny system wyklucza z działania ludzi sensownych, mających jakieś pomysły. Niezależnie od legitymacji partyjnej nie ma sensu, aby cokolwiek robili. Gdy są w opozycji, ich najmądrzejsze pomysły trafiają do otchłani, jaką są szuflady marszałek Sejmu. A gdy są parlamentarzystami PO, efekt ich prac trafi do podobnej otchłani, czyli szuflad prezydium Klubu Parlamentarnego Platformy.

Niedawno w Radiu dla Ciebie występował poseł PO Marcin Święcicki, kiedyś prezydent Warszawy. Święcicki od pewnego czasu próbuje stworzyć ustawę usuwającą skutki tzw. dekretu Bieruta, czyli konfiskaty gruntów warszawskich. Sprawa jest bardzo ważna, nie tylko ze względu na zadośćuczynienie obrabowanym warszawiakom, ale też ze względu na możliwości budżetu i szanse rozwoju stolicy.

Święcicki zapytany o to, jakie szanse ma jego projekt, odpowiedział, że dostał zielone światło od szefostwa swojego klubu. Co to znaczy? Że każdy taki poseł najpierw wisi na łasce szefostwa klubu, które po skończonej pracy pozwoli mu ogłosić projekt lub nie.

Ale to nie koniec, bo szefostwo klubu nie ma nic do powiedzenia na następnym etapie, czyli poddaniu projektu pod głosowanie całego Sejmu. Decyzja o tym, jak ma zagłosować klub, zapada poza Sejmem –  w głowie szefa partii i rządu. Proces decyzyjny jest zaś wspierany opinią ministra finansów, który orzeka, czy projekt jakiegoś Święcickiego nie popsuje mu bilansu w słupkach budżetowych.

Dochodzi do tego opinia ciała, które nazywa się Rządowe Centrum Legislacji. Ta w założeniu pomocnicza komórka Kancelarii Premiera dyktuje nie tylko reprezentantom narodu, ale nawet konstytucyjnym ministrom, co mogą robić w sprawach legislacyjnych.

Jeden z bardziej znanych ministrów chwalił się prywatnie, że dobrze żyje z szefem RCL, więc jego projekty przechodzą sprawnie. A co jest, gdy minister źle żyje? (…)

Posłowie, którzy zasiadają w Sejmie od kilku kadencji, już się nauczyli, że nie ma co się napinać. Żmudna praca legislacyjna przestaje się opłacać. Trzeba zadbać o reelekcję i co ważniejsze –  o pewność umieszczenia na listach wyborczych przez szefów partii.

W tej kwestii panuje w Polsce kompletne sobiepaństwo. Donald Tusk i Jarosław Kaczyński raz na kilka lat wyłącznie swoją arbitralną decyzją mogą przemeblować całkowicie swoje partie. Zabezpieczeniem przed wyrzuceniem z list jest lojalność posunięta do lizusostwa.

Więcej: http://www.rp.pl/artykul/9157,908349-W-glowie-szefa.html

0

Jan Pi

938 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758