Bez kategorii
Like

Polska rodzina a In Vitro i Naprotechnologia

03/01/2013
662 Wyświetlenia
0 Komentarze
23 minut czytania
no-cover

Polski rząd chce refundować in vitro. To zdumiewające, bo to niezwykle ryzykowna dla zdrowia metoda ominięcia niepłodności.

0


 Donald Tusk chce, aby obecny rok był rokiem rodziny. W tym kontekście przywołuje projekty rządu, które rzekomo mają pomóc polskim rodzinom: roczne urlopy macierzyńskie i refundacja in vitro. Pierwsze niewiele pomoże, a drugie, jak zaraz udowodnię – może nawet zaszkodzić.

 
 Niewiele osób wie, że w 2006 r. Międzynarodowa Komisja Monitorowania Technologii Rozrodu Wspomaganego (ICMART) ogłosiła obszerny światowy raport o zapłodnieniu in vitro. Według niego w jednej czwartej ciąż występują poważne komplikacje, do których należą: stan przedrzucawkowy, łożysko przodujące, ciąża pozamaciczna, poród przedwczesny, cukrzyca u matki. Prof. Bogdan Chazan wśród medycznych zagrożeń dla kobiet, które poddają się procedurze in-vitro wymienia też  zespół hiperstymulacji. Zdarza się on w około 2–4 proc. przypadków. U kobiety mogą wystąpić wtedy bóle brzucha, pojawienie się płynu w jamie otrzewnej, powiększenie jajników, wystąpienie płynu w opłucnej i osierdziu, a w późniejszym czasie może dojść do przedwczesnego wygaśnięcia czynności jajników. Wśród wspólnych zagrożeń zarówno dla matki jak i dziecka są ciąże mnogie, występujące u 30-50 proc. pacjentek. Taką ciążę trudniej jest utrzymać i donosić. Szacuje się, że ryzyko samoistnego poronienia w tych przypadkach jest o 20–35 proc. wyższe aniżeli w ciążach spontanicznych. Zachorowalność okołoporodowa matek w ciąży wielopłodowej jest 4-8 razy wyższa niż w ciąży pojedynczej. Dostępne badania mówią też o związku procedury in-vitro z występowaniem nowotworów. Zapłodnienie pozaustrojowe ma powodować dwukrotny wzrost ryzyka zapadalności na raka jajników jak również wzrost ryzyka raka piersi u kobiety.  Wg dotychczasowych badań dzieci urodzone dzięki in vitro częściej rodzą się wcześniakami, częściej też mają niską wagę urodzeniową. Jak podaje "American journal of human genetics" trzy razy częściej zapadają na zespół Angelmana. Liczniej niż u dzieci poczętych naturalnie zdarzają się u nich nieprawidłowości w rozwoju sercowo-naczyniowym oraz mięśniowym. Lekarze obserwują także większą podatność na różnego rodzaju choroby wieku dziecięcego; dzieci te częściej chorują na siatkówczaka, czyli jeden z nowotworów złośliwych.
 W procedurze in vitro potencjalna matka musi być poddana, najczęściej wielokrotnie, uderzeniowym dawkom hormonów, tzw. hyperstymulacji hormonalnej. Każda kobieta, która to przeszła, ma zwiększone prawdopodobieństwo zachorowania na raka sutka i/lub raka jajnika. U każdej może wystąpić ciężkie powikłanie pod postacią zespołu hyperstymulacji jajnikowej, przebiegającego z uszkodzeniami wielonarządowymi. Procedurę in vitro przeprowadza się równolegle z cyklem płodności kobiety. Nieczęsto uzyskuje się dojrzałe komórki jajowe już podczas jednego cyklu. Hyperstymulację powtarza się zwykle 3-5 razy, aby uzyskać 6-15 dojrzałych komórek jajowych. Po laparotomii każdą z nich łączy się w szkle laboratoryjnym z plemnikiem, uzyskując ok. 6-8 zarodków danej pary ludzkiej. Embriolog, nie zawsze lekarz, wybiera zwykle „na oko” dwa spośród nich, najlepsze jego zdaniem, i wprowadza je do jamy macicy, a pozostałe żywe zamraża w ciekłym azocie.
 Amerykańscy naukowcy dowiedli, że DNA dzieci poczętych metodą in vitro różni się znacznie od DNA innych dzieci i powoduje, że stanowią grupę osób bardziej zagrożonych pewnymi chorobami, takimi jak cukrzyca i otyłość w późniejszym życiu. Uwzględniając korzyści płynące z tego typu zabiegów należy pamiętać, że istnieje obawa, że dzieci poczęte w ich wyniku mogą przekazywać niekorzystne zmiany genetyczne swojemu potomstwu, co oznacza większe prawdopodobieństwo rozprzestrzeniania się wadliwych genów w puli genowej całej populacji.
 Wady związane z procedurą in vitro wynikają m.in. z zaburzeń epigenetycznych, w tym zaburzeń piętnowania gametycznego, tj. powstają na drodze innych mechanizmów. Okres rozwoju przedimplantacyjnego wiąże się z intensywnymi zmianami w obrębie genomu komórki jajowej oraz plemnika. Zaburzenia piętnowania rodzicielskiego (gametycznego) podczas procedury in vitro mogą być spowodowane conajmniej sześcioma czynnikami. 
 Brak danych na temat zaburzeń psychicznych u osób poczętych z in vitro. Wiedząc jednak, że tak subtelne oddziaływania jak słuchanie muzyki przez matkę dziecka w fazie płodowej, mają wpływ na jego rozwój, trudno nie wnioskować, że brutalne procedury in vitro – hodowla w warunkach laboratoryjnych, procedury ICSI, assisted hatching, itp. mogą mieć dramatyczny wpływ na dorosłe życie osób poczętych w wyniku eksperymentów in vitro.
 Kanadyjska genetyk dr Rosanna Weksberg z Uniwersytetu Medycznego w Toronto zaapelowała do innych genetyków o prowadzenie wnikliwej obserwacji dzieci urodzonych w wyniku zapłodnienia pozaustrojowego. Dr Weksberg mówiła podczas specjalnego sympozjum naukowego, odbywającego się w Toronto w 2011 roku, że w swojej klinice leczy coraz więcej dzieci z rzadkimi chorobami genetycznymi tj. np.: z zespołem Beckwith-Wiedemanna i zespołem Angelmana. Zespół Beckwith-Wiedemanna zdarza się raz na 1300 dzieci urodzonych z zapłodnienia in vitro w porównaniu do jednego takiego przypadku na 13 tys. osób w ogólnej populacji. Typowe objawy chorobowe to: nierówna wielkość kończyn, rozszczep języka i wysokie ryzyko raka nerki. Zespół Angelmana występuje u jednego na 1500 dzieci z in vitro w porównaniu do jednego takiego przypadku  na 15 tys. w populacji ogólnej. Zespół ten powoduje poważne upośledzenie umysłowe i zaburzenia mowy.  Oprócz tych chorób genetycznych, istnieją dowody na zwiększone prawdopodobieństwo, iż dziecko z zapłodnienia pozaustrojowego urodzi się z niską masą urodzeniową i będzie znacznie bardziej zagrożone autyzmem niż pozostałe dzieci. Dr Weksberg przypuszcza, że rzadkie choroby genetyczne dzieci pochodzących z tzw. zapłodnienia pozaustrojowego, mogą się brać z nawarstwienia problemów niepłodności biologicznych rodziców i zastosowanych zabiegów genetycznych. Weksberg mówiła, że chciałaby podjąć bliższą współpracę z klinikami in vitro w celu monitorowania dzieci cierpiących z powodu rzadkich wad genetycznych, ale żadna z placówek nie była zainteresowana współpracą. 
  Według doniesień francuskich uczonych z 2010 r. tzw. techniki wspomaganego rozrodu dwukrotnie zwiększają ryzyko deformacji dziecka. Badania wykazały, że ponad 4 proc. dzieci z in vitro cierpiało z powodu jakiejś formy wady wrodzonej. Brytyjski urząd Human Fertilisation and Embryology Authority ostrzegł w 2009 roku, że dzieci z in vitro są o 30 proc. bardziej narażone niż pozostałe na wady genetyczne. Z kolei na sympozjum w Melbourne w 2003 roku przedstawiono dowody, które wykazały, że pewne techniki zapłodnienia in vitro mogą doprowadzić do powstania wad wrodzonych dzieci np. w postaci „niejednoznacznego wykształcenia genitaliów.”

  Warto wspomnieć, że tylko maksymalnie 20% zabiegów in vitro kończy się narodzeniem dziecka. Czy warto ryzykować komplikacje zdrowotne, szczególnie patrząc na poziom usług oferowanych przez polską służbę zdrowia, nie mając dużej pewności, że rezultatem tych wysiłków będzie długo wyczekiwane dziecko? Zaraz mi ktoś odpowie – no jak nie ma alternatywy, to co maja zrobić te biedne małżeństwa? No właśnie jest alternatywa i nie chodzi mi tylko o adopcję, choć do niej także osoby bezpłodne zachęcam. Dlaczego pan premier nie zamierza dążyć do uproszczenia procedury adopcyjnej, skoro tak mu rzekomo zależy na dobru polskich rodzin? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, dlatego teraz przejdę do sprawy drugiej alternatywy – naprotechnologii. Warto podkreślić, że tylko dzięki metodzie naprotechnologii można wyleczyć niepłodność. In vitro rozwiązuje wyłącznie problem braku dziecka, a przyczyna tego, że dane małżeństwo nie może zajść w ciążę pozostaje. In vitro można porównać do średniowiecznej metody "leczenia" zębów (były one wyrywane przez kowali, jak już zaczęły boleć), a naprotechnologię to współczesnej (mimo, że wiele osób współcześnie boi się wizyt u dentysty, ale w porównaniu do średniowiecznych wizyt u kowala współcześnie leczenie zębów przebiega miło i przyjemnie). 
   W Europie naprotechnologia stosowana jest od 15 lat, zaś pierwsze polskie małżeństwo zdecydowało się na rozpoczęcie leczenia niepłodności za pomocą tej metody dopiero w 2007 roku.
  Koszty dla pacjentów naprotechnologii są nieporównywalne z cenami zastosowania metody in vitro (które liczy się w dziesiątkach tysięcy złotych), i nie można ich jednoznacznie z góry określić. Konsultacje z instruktorem, których w pierwszym roku jest 8, a w kolejnych latach stopniowo jest ich coraz mniej – kosztują 100 zł za spotkanie, które trwa ok. 2 godzin. Kolejne wydatki to konsultacje z lekarzem oraz leczenie, które zależy od wymaganej terapii: operacji chirurgicznej lub samych leków. Końcowy koszt naprotechnologii jest więc tak różny, jak różne są indywidualne przypadki. Skuteczność naprotechnologii jest także konkurencyjna wobec metody in vitro. Szacuje się, że ok. 70 proc. par, które zostały przez innych lekarzy uznane za niepłodne, doczekało się potomstwa.
  Dr. Philip Boyle w 2010 roku mówił dla "Gościa Niedzielnego": "Według danych z ostatnich 6 lat, w grupie pacjentek do 37 lat i po dwóch nieudanych próbach in vitro skuteczność naprotechnologii, czyli odsetek urodzeń żywych, wyniósł prawie 40 proc. To całkiem niezły wynik, lepszy niż się spodziewaliśmy.(…)Gdy para skarży się nam na niepłodność, często okazuje się, że mamy do czynienia z ogólnymi problemami ze zdrowiem: złym samopoczuciem, zmęczeniem, przykrymi objawami zespołu napięcia przedmiesiączkowego, trwającymi 7–10 dni. Mówimy wtedy: Zaraz, zaraz! Tu nie chodzi o samą niepłodność, musimy poprawić ogólny stan zdrowia. Często rozpoznajemy lekkie, ale przewlekłe infekcje. Dopiero potem myślimy o terapii hormonalnej czy interwencji chirurgicznej."
  W USA działa 215 centrów Fertility Care, w Irlandii – około 40. Na świecie jest około 460 lekarzy którzy ukończyli studium w zakresie NaProTECHNOLOGII, większość z nich w krajach anglojęzycznych: USA, Australii, Irlandii, Wielkiej Brytanii, ale także na Tajwanie. w Europie pracuje ok. 30 lekarzy po specjalnych szkoleniach. Na początku kwietnia 2009r. w Niemczech otwarta została pierwsza w tym kraju klinika NaProTECHNOLOGII, pozostali lekarze pracują we Francji, Szwajcarii, Holandii, Polsce, Chorwacji i Słowacji.
  W kwietniu 2008r. powstała Fundacja Instytut Leczenia Niepłodności Małżeńskiej im. Jana Pawła II, której założycielem i prezesem jest ginekolog-położnik dr Maciej Barczentewicz. Celem Fundacji jest między innymi wspieranie rozwoju nauki i wiedzy medycznej w zakresie ginekologii i położnictwa, a szczególnie leczenia niepłodności małżeńskiej, przy poszanowaniu godności i podmiotowości osoby ludzkiej.
   Na przełomie listopada i grudnia 2008r. z inicjatywy Fundacji w Lublinie odbył się pierwszy w Polsce kurs NaProTECHNOLOGII i Modelu Creighton’a, przeprowadzony przez Janinę Filipczuk z Toronto oraz współpracujących z nią wykładowców: dr Teresę McKenna z Kanady, Kathy Rivet i Phillis White z USA oraz Margaret Neale z Wielkiej Brytanii. W marcu 2009 roku w Warszawie odbyła się konferencja poświęcona leczeniu według NaProTECHNOLOGY pt. "NaProTECHNOLOGIA – wyzwania etyczne i medyczne współczesnej ginekologii". We wrześniu 2009 roku w Lublinie odbyła się międzynarodowa konferencja z udziałem twórcy NaProTECHNOLOGY – profesorem Thomasem Hilgersem. W styczniu 2009r. powstała w Białymstoku "NaProMedica" – pierwsza w Polsce klinika leczenia niepłodności metodą NaProTECHNOLOGII, której głównym założycielem jest dr Tadeusz Wasilewski. W marcu 2010r. w Lublinie odbyła się uroczysta inauguracja Przychodni Specjalistycznej "Macierzyństwo i Życie", w której podstawą diagnostyki i leczenia niepłodności małżeńskiej jest NaProTECHNOLOGIA. W grudniu 2010r. w Poznaniu odbyła się kolejna konferencja pt. "Zdrowie prokreacyjne. NaProTECHNOLOGY w diagnozowaniu i leczeniu niepłodności". We wrześniu 2011r. w ramach programu "Akademicki Poznań" dwa wykłady wygłosił prof. Hilgers. Twórca NaProTechnology zauważył, że Polska ma potencjał i możliwości, aby stać się centrum naprotechnologii w Europie. Podkreślił także, że naprotechnologia łączy wiedzę dotyczącą prokreacji z technologią medyczną, wykorzystując między innymi zaawansowane badania hormonalne. Niezwykle ważne w tej metodzie jest również zastosowanie chirurgii, w której, jak zauważył prof. Hilgers, lekarze zajmujący się naprotechnologią mają spore osiągnięcia. Doszliśmy do takiego poziomu, że możemy wykonać każdy zabieg w taki sposób, że nie ma po nim zrostów lub są one minimalne – podkreślił. Wszyscy zainteresowani mogli się o tym osobiście przekonać, bowiem 21 września 2011 w Szpitalu Ginekologiczno-Położniczym im. Świętej Rodziny w Warszawie prof. Higers przeprowadził dwie operacje laparoskopowe z użyciem lasera, kóre można było śledzić na żywo na monitorze.
  A teraz szczegółowe dane: w 2004 r. prof. T. Hilghers, a w 2008 J. B. Stanford opublikowali wyniki leczenia niepłodności metodą naprotechnologii:

Najpierw skumulowane wyniki, wskaźnik ciąż po leczeniu NaProTECHNOLOGY z powodu niepłodności, w przedziałach czasowych:

  1. do 12 miesięcy – uzyskano 44% ciąż,
  2. do 24 miesięcy uzyskano 62% ciąż,
  3. w 48 miesięcy od rozpoczęcia leczenia 71%.

Wyniki leczenia kiedy rozpoznaną przyczyną niepłodności była endometrioza:

  1. 45% do 12 miesięcy,
  2. 65% do 24 miesięcy,
  3. 78% do 36 miesięcy.

Skumulowany wskaźnik ciąż dla pacjentek z zespołem policystycznych jajników:

  1. 40% po 12 miesiącach
  2. 65% po 24 miesiącach
  3. do 90% po 48 miesiącach

Wreszcie skuteczność leczenia metodą NaProTECHNOLOGY w porównaniu do postępowania in vitro. Kiedy przyczyną niepłodności był brak owulacji to uzyskano 81,8% poczęć, jeżeli policystyczne jajniki to 62,5% przy endometriozie 56,7%, przy niedrożności jajowodów 38,4%. Dla in vitro analogicznie wyniki z lat 1986 – 2001 od 21 do 27% ciąż na kobietę. NaProTECHNOLOGY okazuje się 2,67 razy bardziej skuteczna niż in vitro dla endometriozy, 2,36 razy dla PCOS i 1,41 razy dla niedrożności jajowodów. W badaniu z Irlandii, w latach 1998-2002 zgłosiło się 1239 par małżeńskich z powodu niepłodności. Średni wiek kobiet to 35,8 lat, średnia długość trwania niepłodności 5,6 roku. 33% par wcześniej było leczonych ART. Wskaźnik ciąż NaProTECHNOLOGY wyniósł 52%. Udało się pomóc około 30% par po niepowodzeniach ART, czyli technik wspomaganego rozrodu „in vitro”.

   Dlaczego mimo tak jednoznacznych danych rząd forsuje in vitro, zamiast naprotechnologii oraz uproszczenia procedur adopcyjnych (dla par, których niepłodność jest tak duża, iż nie ma dużych szans na wyleczenie)? Do tego rząd forsuje metodę droższą! Rząd chce refundować droższą metodę rozwiązania problemu braku dzieci (bo trudno in vitro nazwać leczeniem), mimo iż dług publiczny zwiększa się w zastraszającym tępie, a więc wszyscy, na czele z obecną władzą powinniśmy ciąć wydatki. Tylko niech mi ktoś nie napisze, że rząd nie będzie oszczędzał na polskich rodzinach i dlatego refunduje metodę in vitro – po przeczytaniu wszystkich danych zawartych w moim artykule widać jasno, że in vitro jest ryzykowne dla zdrowia, a więc takze niezwykle ryzykowne jest je refundować i promować. Ciekawe, czy rząd zamierza także refundować leczenie z tych wszystkich chorób, które może spowodowac in vitro? Obawiam się, że nie. Ostatecznie polska matka może zostać i bez dziecka i bez dobrego zdrowia, a przed długotrwałym leczeniem. Tusk z pewnością wtedy wykpi się od odpowiedzialności, z resztą być może wkrótce dostanie ciepłą posadkę w Brukseli, to co to go będzie obchodzić? Polska polityka prorodzinna to tylko produkt prorodzinnopodobny. Zapłaci za to cenę cały naród kryzysem demograficznym, a może nawet i całkowitym unicestwieniem Narodu Polskiego za jakiś czas.

0

PawelK

Blog Paw

19 publikacje
5 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758