Polska „Północ – Południe”
30/01/2011
357 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
Tranzytowe położenie Polski – między Niemcami a Rosją – jest dla Polski szansą, ale jest i przekleństwem. Polska, „kraj na kółkach”, przemieszczała się przez wieki na mapie. A czasem znikała. Za sprawą takiego właśnie sąsiedztwa (no i własnej nieumiejętności radzenia sobie ze skutkami takiej, a nie innej geografii). Jakościowa zmiana w polskim podejściu do sąsiadów nastąpiła wraz z Przewrotem Majowym i podjętej po nim jednej z najbardziej spektakularnych w skutkach decyzji personalnych: na podstawie rekomendacji Ignacego Mościckiego ministrem przemysłu i handlu zostaje Eugeniusz Kwiatkowski, dyrektor techniczny chorzowskich „Azotów”, inżynier chemik, docent gazownictwa – po prostu menedżer. We współczesnej nam pamięci kojarzony jako autor koncepcji budowy COP i promotor rozwoju portu w Gdyni – ale to zaledwie fragment jego aktywności. O sąsiadach wiemy wszystko… […]
Tranzytowe położenie Polski – między Niemcami a Rosją – jest dla Polski szansą, ale jest i przekleństwem. Polska, „kraj na kółkach”, przemieszczała się przez wieki na mapie. A czasem znikała. Za sprawą takiego właśnie sąsiedztwa (no i własnej nieumiejętności radzenia sobie ze skutkami takiej, a nie innej geografii).
Jakościowa zmiana w polskim podejściu do sąsiadów nastąpiła wraz z Przewrotem Majowym i podjętej po nim jednej z najbardziej spektakularnych w skutkach decyzji personalnych: na podstawie rekomendacji Ignacego Mościckiego ministrem przemysłu i handlu zostaje Eugeniusz Kwiatkowski, dyrektor techniczny chorzowskich „Azotów”, inżynier chemik, docent gazownictwa – po prostu menedżer. We współczesnej nam pamięci kojarzony jako autor koncepcji budowy COP i promotor rozwoju portu w Gdyni – ale to zaledwie fragment jego aktywności.
O sąsiadach wiemy wszystko…
Eugeniusz Kwiatkowski analizował historię sąsiedztwa Polski z państwami niemieckimi i Rusią. Wnioski nie były szokujące. Rosja, również sowiecka, chce być po prostu imperium. A wśród jej fundamentalnych cech poczesne miejsce zajmują: agresja i podejrzliwość.
Co do Niemiec – niech wystarczy przytoczony przez Kwiatkowskiego cytat z marszałka Hindenburga: „Nie byłoby dla nas niebezpieczeństwa cięższego niż istnienie Polski, gdyby ona istotnie miała się utrzymać jako państwo niepodległe. Ale nie ulegamy temu niepokojowi” (Opole, 1919). Kwiatkowski nie miał złudzeń: w niestabilnej sytuacji w kilka lat po I wojnie światowej Polska jest traktowana jako twór przejściowy – zbędny i uciążliwy. I że zdanie to podzielają nie tylko Niemcy i Sowieci, ale i wielu prominentnych polityków Francji czy Anglii.
W 1926 Polska stanowiła zaledwie porozbiorowy zlepek zniszczonych krain, z których żadna nie dysponowała potencjałem choćby na miarę tego sprzed wojny. Do tego historyczne relacje handlowe zostały zerwane: handel z Rosją praktycznie zamarł, zaś Niemcy prowadziły w tym czasie przeciw Polsce wojnę ekonomiczną. Uznawany za poważny i demokratyczny dziennik „Frankfurter Zeitung” pisał w 1925 jasno: „tak czy inaczej Polska musi wyjść z wojny celnej śmiertelnie ranna. Z jej krwią odpłyną jej siły, a wreszcie i jej niepodległość. A wtedy, za kilka lat, w porozumieniu z Rosją, dobijemy umierającą” (cyt. za E.Kwiatkowskim).
Doktryna Kwiatkowskiego
Eugeniusz Kwiatkowski był twórcą i realizatorem koncepcji gospodarczej, według której przesłankami zachowania przez Polskę niepodległości są: siła ekonomiczna oraz handlowa niezależność od Rosji i Niemiec. W 1926 pierwsze istotne decyzje nowego ministra to uruchomienie budowy kolei ze Śląska do Gdyni oraz przyspieszenie budowy portu; rozpoczyna się też realizacja programu budowy przemysłu. Co niezmiernie ważne – Kwiatkowski uzyskał dla tych idei pełne wsparcie ze strony elit politycznych i wojskowych, włącznie z Marszałkiem, sceptycznie nastawionym do „sadzawki”, jak określał Bałtyk. Razem z błyskawicznym tempem budowy Gdyni, w siłę rosną organizacje morskie, które wkrótce tworzą Ligę Morską i Kolonialną.
Spór z Marszałkiem powoduje, że w „rządach pułkowników” Kwiatkowskiego już nie ma. Spędza ten czas zarządzając produkcją chemiczną w Mościcach, świeżo wybudowaną, najnowocześniejszą chyba europejską fabryką tej branży (obecnie Zakłady Azotowe Tarnów S.A.). W latach 1930-35 Kwiatkowski dużo też publikuje, w tym, wspólnie z Ignacym Paderewskim – po angielsku, francusku czy japońsku. Wtedy powstaje fundamentalne dzieło „Dysproporcje” (ostatnie pełne wydanie – 1932, jedyne wydanie powojenne, z 1989 roku, zostało poddane ingerencjom cenzury). W książce tej „doktryna Kwiatkowskiego” zostaje szeroko uzasadniona i umieszczona w kontekście historii Polski i Europy.
W 1935 roku, wobec nieudolności gospodarczej okresu 1931-35, Kwiatkowski wraca do rządu (początkowa propozycja objęcia przezeń funkcji premiera została utrącona przez kręgi wojskowe). Jako wicepremier odpowiedzialny za finanse i gospodarkę w krótkim czasie przywraca równowagę budżetową i tworzy narzędzia dla realizacji nowego programu: Centralny Okręg Przemysłowy ma być sposobem nie tylko na uruchomienie własnej produkcji zbrojeniowej, ale ma realizować cele cywilizacyjne (w „kraju zapomnianym przez Boga” – jak pisał o tych terenach Wańkowicz) oraz stanowić siłę napędową eksportu. Nie transgranicznego handlu z Niemcami i ZSRR, ale z ich pominięciem – na cały świat!
W grudniu 1938 ogłoszony zostaje Plan Kwiatkowskiego. Olbrzymi program, zgodnie z którym Polska ma być potęgą ekonomiczną na miarę europejską, a przy tym do 1954 roku ma nastąpić zatarcie różnic między Polską „A”, Polską „B” i Polską „C” (terminologia pochodzi z tamtego właśnie czasu; część „C” obecnie jest poza granicami Polski). Realizacja rozpoczęła się wiosną 1939…
1945 – Kwiatkowski wraca do Polski
Dosłownie 2-3 dni po cofnięciu uznania przez USA i Anglię dla rządu na wychodźstwie, Eugeniusz Kwiatkowski wraca z internowania w Rumunii do Polski! Jest to sensacja. W krótkim czasie podejmuje obowiązki Delegata Rządu dla Spraw Odbudowy Wybrzeża i zabiera się za pracę.
Po pierwsze: kieruje pracami mającymi zapewnić zdatność do użytku całego wybrzeża – od Zalewu Wiślanego do Odry. Podobnie jak przed wojną, Kwiatkowski mobilizuje potężny kapitał społeczny, angażuje też spory kapitał materialny – w krótkim czasie rejestruje się kilka tysięcy firm prywatnych, w tym zagranicznych, które uczestniczą w odbudowie Gdańska i Gdyni, a następnie innych miast, w tym przede wszystkim Szczecina. „Zgrzytem” jest ponawiane przez Kwiatkowskiego żądanie, by wojsko sowieckie zaprzestało rabunku infrastruktury i wycofało się ze Szczecina. Innym „zgrzytem” jest żądanie usunięcia z terenu działania Delegatury urzędów i instytucji, które w imieniu krajowych ministerstw dezorganizują i opóźniają odbudowę i zaopatrzenie wybrzeża.
Po drugie: Kwiatkowski publikuje i występuje publicznie. I głosi koncepcję gospodarczą „dopasowaną” do nowych okoliczności geopolitycznych. „Dopasowaną” – to znaczy przyjmuje do wiadomości fakt zmiany granic Polski, w tym przede wszystkim fakt uzyskania ziem zachodnich. Obok szlaku Gdynia – Gdańsk – Śląsk pojawia się bowiem możliwość odtworzenia szlaków handlowych wzdłuż Odry (żeglownej wówczas) i rozwój współpracy wybrzeża z Czechosłowacją. Zagospodarowanie ziem zachodnich, wraz z istniejącym tam przemysłem, Kwiatkowski traktuje jako patriotyczny obowiązek (niezagospodarowanie tych ziem byłoby przesłanką utraty moralnego prawa do nich) oraz szansę cywilizacyjną („wolne” od Niemców, dobrze zagospodarowane tereny, dawałyby zdaniem Kwiatkowskiego osadnikom i Polsce handicap dużo większy, niż mieli osadnicy podbijający dziki zachód i tworzący potem USA).
Do tego Kwiatkowski głosił potrzebę budowy autostrad znad morza w głąb Polski…
„Pracujemy dla ojczyzny – i tak się przyda”
Dość szybko Kwiatkowski przestał być wygodny dla władz. Z jednej strony jego zaangażowanie dodawało wiarygodności nowemu systemowi, z drugiej jednak jego sposób pracy, cele które stawiał oraz idee, które głosił, nie były reżimowi na rękę.
Dość szybko doszło do pierwszych konfliktów z Bierutem, niemal normą były konflikty z wojewodą gdańskim, Zrałkiem, żarliwym komunistą (przed wojną w ONR). Ten ostatni pisał regularne „notatki służbowe” do Komitetu Centralnego PPR, w rodzaju: „[Kwiatkowski] mógł nie tylko utrzymywać nadzieje kołtuństwa i sanacyjnych inteligentów, ale miał szanse powiększać swój kapitał polityczny” (styczeń 1947; materiały IPN). Pomijając wiele innych – słusznych i niesłusznych zarzutów – w teczkach zgromadzonych w IPN znalazł się też zapis, zgodnie z którym Kwiatkowski starał się głosić i realizować hasło „wrogie partii”: „Pracujemy dla ojczyzny – i tak się przyda”.
Nie skorzystaliśmy z tej szansy
Echa różnych fragmentów koncepcji i sposobu działania Kwiatkowskiego pojawiały się w różnych momentach dziejów PRL. Entuzjazm „wielkich budów socjalizmu” jest analogią do zjawisk opisanych w reportażach Wańkowicza o budowie huty Stalowa Wola i COP w 1938. Budowa floty i „chwała bandery polskiej” w PRL przypominała czasy Ligi Morskiej i Kolonialnej. Edward Gierek nieopatrznie spytał w trakcie budowy Portu Północnego w Gdańsku, „czy inżynier Kwiatkowski już zapoznał się z koncepcją”. I to tyle nawiązań.
Ze skuteczności i tempa realizacji przedsięwzięć nie zostało nic. Z koncepcji „północ – południe” – również nic. Niektórzy twierdzą, że nie potrzebujemy infrastruktury znad morza w głąb kraju, skoro handel między Rosją a Niemcami przez teren Polski rozwija się lepiej, a głównym polskim portem morskim jest Hamburg. No przecież mamy stabilną sytuację międzynarodową, jesteśmy w UE – i ani ze strony Rosji, ani ze strony Niemiec nie grozi nam już nic. Zupełnie nic.
__________________________
Zdjęcie: E.Kwiatkowski towarzyszy J.Piłsudskiemu w trakcie wizyty w Gdyni, 1 lipca 1928; fot. ze zbiorów Muzeum Miasta Gdyni