POLSKA KAFKOWSKA
19/09/2012
822 Wyświetlenia
1 Komentarze
13 minut czytania
„Proces” Franza Kafki pokazał, że porządny obywatel może w każdej chwili stać się ofiarą zbrodniczego systemu. Czy istnieje związek między polską i kafkowską rzeczywistością?
Choć formalnie nie postawiono mu zarzutów, powszechnie było wiadomo, że Józef K., główny bohater „Procesu”, jest ofiarą systemu. Skąd było wiadomo? Ponieważ Józef K. błądził w labiryncie biurokracji, urzędów, prokuratur, sądów i przepisów prawa.
Józef K. – jak każda ofiara systemu – nie otrzymał od władzy żadnego wyjaśnienia, żadnej pomocy. Jego sprawy ciągnęły się długo i zawsze szły w niewłaściwym kierunku. Zaś on sam nie mógł normalnie – to jest zgodnie z jego wolą – żyć i pracować. Od Józefa K., porządnego urzędnika państwowego, wszyscy się odwrócili z dnia na dzień. Wczoraj był przyjacielem, dziś stał się czarną owcą.
Nie mogąc znaleźć swojej winy, Józef K. nie wiedział, kto i o co go oskarża. Nie wiedział nawet, jaka władza prowadzi dochodzenia w jego sprawach, jakie to są sprawy i jaki sąd będzie go sądził. Wiedział natomiast, że jeśli jeszcze nie wykryli zbrodni, to dla niego wymyślą zbrodnię fikcyjną. Nieustannie więc odczuwał zagrożenie i żył w niepewności jutra.
Owszem, Józef K. próbował walczyć, wyjaśniać, bronić się, udowadniać niewinność, buntować się na niesprawiedliwość. Im bardziej walczył, tym szybciej jego wysiłki okazywały się daremne. Cóż z tego, że okoliczności zdarzeń były realne, skoro w zestawieniu z zeznaniami świadków to on okazywał się kłamcą? Cóż z tego, że Józef próbował zachęcić prokuratorów do poszukiwania prawdy, skoro oni przewlekali postępowania i tworzyli świat zupelnie odrealniony, dając do zrozumienia, że sprawa zakończona może być nieoczekiwanie i w każdej chwili wznowiona.
Cała ta sprawa nie może być bardzo ważna. Wnioskuję, że jestem wprawdzie oskarżony, ale nie mogę znaleźć najmniejszej winy, o którą można by mnie oskarżyć. Ale i to jest drugorzędną sprawą; kto mnie oskarża – oto zasadnicze pytanie. Jaka władza prowadzi dochodzenia?”– pyta Józef K.
Zniewolony i ograniczony dostępem do informacji dochodzi jednak do przekonania, że system, który go oskarża, jest wielopoziomowy, a poirytowani biurokraci są jedynie wykonawcami czyjejś ważnej woli. Ten ktoś ważny ustawił ich na wielu poziomach po to, aby „normalny” człowiek z trudem się na nie wspinał, albo z nich spadał.
Strudzony Józef K doświadczył i zapamiętał, że nie sposób się przez wszystkie poziomy przebić (pamiętacie? było zbyt wiele drzwi). Bohater jest mocno skonfundowany faktem, że system, w którym do niedawna spokojnie żył i pracował, służy tylko wybranym. Postanowił więc dotrzeć do najwyższego sędziego i powiedzieć mu o tym. Chciał też dowieść przed tym sędzią swej niewinności. Lecz gdzie ten sędzia był?
Rzeczywistość otaczająca Józefa okazała się labiryntem – i jednocześnie metaforą ludzkiego losu, uwikłanego w iście totalitarną sieć.
Takim labiryntem jest polska rzeczywistość sądowa, ujawniona w sto lat później przez dziennikarzy Nowego Ekranu: Tomka Parola, Pawła Pietkuna, Małgosię Pietkun, Mariolę Walędzik, Andrzeja Słonawskiego i przez blogerów. Nagrania video z toczących się procesów krzyczą niesprawiedliwością, krzywdą ofiar, a bywa, że i zbrodnią sądową. Kamera ujawnia bolesną prawdę o tym, że organy ścigania niechętnie lub nieudolnie niosą pokrzywdzonym pomoc – jeśli w ogóle coś dla nich robią. Natomiast nader ochoczo represjonują, wzbudzają lęk, wpajają poczucie zagrożenia i pogłębiają brak zaufania do państwa.
Kamera nie kłamie i pokazuje, że prokuratorzy i sędziowie bywają nieprzychylnymi, czasami wręcz nieludzkimi robotami, pozostającymi na usługach systemu – wrogiego ofiarom przemocy. Z posiedzeń sądowych, nagrywanych przez telewizję Nowy Ekran, wyłania się obraz nieprofesjonalnego sędziego–chama. Syndrom zachowań polskiego sędziego zdiagnozował i opisał Redaktor Naczelny Nowego Ekranu w artykule „Jak wypchnąć szumowiny z wymiaru sprawiedliwości” (Tomasz Parol, Nowy Ekran, 12.09.2012). Tak trafna i reprezentatywna diagnoza była możliwa dzięki tytanicznej pracy, wykonanej przez Pawła Pietkuna i Carcinkę; przez kilka miesięcy okupowali oni sale sądowe, aby widz na własne oczy zobaczył to, w opis czego trudno byłoby uwierzyć.
Diagnoza stanu polskiego sądownictwa pasuje jak ulał do kafkowskiego procesu alienacji człowieka. Realia polskiego sądownictwa są, niestety, typowe dla systemu totalitarnego, nie liczącego się z ustanowionym prawem, z ludzką krzywdą, z niesprawiedliwością, upokorzeniem ofiary przestępstwa, a nawet ze zbrodnią.
Alienacja człowieka, tak we współczesnej Polsce, jak w systemie totalitarnym, odbywa się przy użyciu prawa, które nie służy człowiekowi – przy użyciu silnie rozbudowanego aparatu biurokratycznego, dzięki któremu urzędnik ma pełną władzę nad obywatelem. W takim systemie instytucje, które powinny działać w oparciu i w zakresie prawa, jak policja, prokurator, sąd, nie liczą się ze zdaniem ofiary, gdyż nie widzą takiej potrzeby. Ofiara jest słaba, rzadko otrzymuje pomoc z zewnątrz, nie ma siły przebicia i co najważniejsze – żadna władza się za nią nie wstawi, a nawet przeciwnie – choćby racja była po stronie pokrzywdzonego, władza trzyma się od niego z daleka.
Taki system służy jedynie utrzymaniu władzy – kafkowskiej władzy, która z definicji nie przestrzega praw człowieka, dla której człowiek nie jest przyjacielem, tylko wrogiem. Wróg takiego systemu, chociażby w jego mniemaniu nim nie był, ma się bać i musi wiedzieć, że jest przez władzę kontrolowany. Wróg, czyli obywatel, powinien czuć, że jego prywatność jest naruszana w imię dobra wyższego, a działalność ograniczana wedle wytycznych aparatu. Jeśli władza ci powie, że na przykład nie możesz być nauczycielem akademickim, to nim nie będziesz, pomimo ukończonych fakultetów. Łaskawa władza stworzy ci jednak możliwość…. sprzedawani pączków u Bliklego.
W systemie kafkowskim lub jak kto woli – komorowskim – Obywatel nie może żyć wedle jego wolnej woli, nie może się wykazać wbrew regułom aparatu, nie może podskoczyć władzy, ani też – broń Boże – za dużo osiągnąć bez przyzwolenia resortu MSW. Obywatel nawet nie powinien chcieć osiągać – gdyż jego sukces spotkać się może z rychłym ograniczeniem, represją i ubezwłasnowolnieniem.
Kafkowski człowiek musi wiedzieć – a jak nie wie, to musi się przekonać – że prawo ma jedynie podtrzymywać system. Kafkowska władza nie jest dla niego; to on, bezsilny manekin, jest dla prawa i dla władzy. Jeśli tego nie akceptuje, to władza może z nim zrobić dosłownie wszystko. Może go niespodziewanie wsadzić do aresztu, wywieźć pod byle pretekstem do domu wariatów, spreparować dowody jego rzekomej winy i zafundować mu proces; władza może też pomóc ofierze przekroczyć granice moralności i dobrych obyczajów – choćby farmakologicznie; może ją także zmanipulować i zniewolić – na przykład za pomocą tzw. metod i technik operacyjno-rozpoznawczych.
Taka władza potrafi nawet zmusić do akceptacji absurdalności, do ciągłego odczuwania lęku i zagrożenia. Może też pójść jeszcze dalej – mianowicie nie pozwoli „normalnie” żyć, pomimo, że ofiara jest do tej „normalności” przymuszana. Wystarczy zabrać ofierze pracę i nie dopuścić, aby znalazła nową, piętnując ostentacyjnie jej rzekome lenistwo.
Po takim procesie ubezwłasnowolnienia – tj. po aresztowaniach, po sfingowanych procesach, po próbach psychiatryzowania i po praniu mózgu, po pobiciu najbliższych, władza może pozwolić ofierze „normalnie” żyć, przy czym to władza ściśle określi granice „normalności” – i nakaże ich bezwzględną akceptację. Chodzi o to, aby narzucony styl życia został uznany za dobrowolny i jedynie słuszny.
W taki oto sposób kafkowski człowiek przekonuje się, że nic od niego nie zależy, że jest jedynie tworzywem – im bardziej elastycznym, tym lepiej dla niego. Im ofiara twardsza, tym bardziej aparat się na niej wyżyje; w trakcie tego wyżywania może nawet dojść do zejścia ofiary. Ale to już nie jest wina władzy; wszak ona zawsze chce dobrze. Tylko obywatel – to niesforne ścierwo – nie potrafi nic uszanować.
Wszystkim niesfornym, a praworządnym, dedykuję fragment wiersza anonimowego autora:
„Kiedy czujesz, ze woda sięga ci po szyję,
a wszystko układa się nie tak, jak zaplanowałeś (aś),
kiedy wydaje ci się, że nie wytrzymasz
już ani minuty dłużej,
nigdy się w takiej chwili nie poddawaj,
bo to jest dokładnie ten moment, w którym nadchodzi odpływ”
(Eva Cotnari, „Spirala zła”, str. 6)
Pingback: Dr Grażyna Niegowska – Nagranie z podsłuchów. Policja nagrała swoje nielegalne czynności na telefon figuranta!