Polska demografia
W mojej relacji a raczej ocenie Małego Rocznika Statystycznego GUS 2012 wspomniałem tylko o formalnym spadku zaludnienia w Polsce nadmieniając, że wszystkie informacje w tej dziedzinie zawarte w publikacjach GUS są najłagodniej mówiąc niekompletne.
Pomija się bowiem bodajże jedno z najważniejsze zjawisk naszego współczesnego życia narodowego, a mianowicie masową emigrację zarobkową. Począwszy od XIX wieku Polska była krajem stałej emigracji „za chlebem” szczególnie do „Nowego Świata”. Wynikało to z przeludnienia wsi i braku rozwoju przemysłu szczególnie w zaborze rosyjskim i austriackim. Takich krajów dostarczających masowej emigracji było wiele i to relatywnie w większej skali niż Polska, jak choćby Włochy czy Irlandia. Obok emigracji z zamiarem stałego osiedlenia głównie do Ameryki, ale też do Westfalii i francuskich kopalń istniało zjawisko sezonowych wyjazdów do różnych prac przeważnie w Niemczech. W Polsce przedwojennej niezależnie od starań w kierunku znalezienia miejsc pracy w kraju przez rozwój przemysłu szczególnie w COP’ie / Centralny Okręg Przemysłowy/, który do lat czterdziestych ubiegłego wieku powinien osiągnąć 300 – 400 tys. pracowników, usiłowano zorganizować proces emigracji zarobkowej w postaci starań o uzyskanie kolonii i zawierania umów z krajami imigracyjnymi. Przykładem może służyć Argentyna, z którą zawarto porozumienie w sprawie pomocy ze strony Polski w procesie uniezależnienia argentyńskiej gospodarki od jednostronnej eksploatacji angielskiej i całkowitej zależności przemysłowej od Stanów Zjednoczonych. W ramach tej umowy Polska wysłała do Argentyny grupy specjalistów w różnych dziedzinach, między innymi wydobycia i przetwórstwa ropy naftowej i gospodarki morskiej, ponadto wykupiła tereny dla osadnictwa rolnego, a dla finansowania tej współpracy założono polski bank w Buenos Aires, który okazał się bardzo przydatny aliantom w czasie wojny reprezentując ich interesy.
Cały ten układ został zaprzepaszczony po wojnie przez PRL, a majątek po prostu rozkradziony. Zetknąłem się z tym zjawiskiem poszukując w Argentynie możliwości połowowych dla polskiego rybołówstwa, między innymi zostałem zaproszony przez gubernatora prowincji Entre Rios, który zaoferował dok dla budowy statków rybackich, ale któremu chodziło głównie o imigrantów z Polski. Oświadczył mi, że ma z przedwojennej polskiej emigracji najlepszych rolników w prowincji i potrzebuje dla jej zagospodarowania miliona ludzi i to tylko z Polski.
W czasie wojny i po wojnie nastąpiło nowe zjawisko emigracji politycznej i dotyczyło głównie sfer inteligenckich stanowiących ostoję dla „państwa na uchodźstwie”. Jego ośrodkiem powinien być rząd emigracyjny, a właściwie urząd prezydenta dzierżący zgodnie z obowiązującą konstytucją z kwietnia 1935 roku pełnię władzy państwowej wraz z prawem zachowania ciągłości.
Ze względu na konflikty personalne tych ośrodków utworzyło się więcej ze szkodą zarówno dla reprezentowania spraw polskich na forum międzynarodowym jak i dla zwartości organizacyjnej emigracji. Nie mniej osiągnięcia emigracji w okresie istnienia PRL są bezsprzecznie wielkie, ale zostały całkowicie odrzucone przez układ tworzący po 1989 roku „III Rzeczpospolitą”. Stało się to z wielką szkodą dla Polski, gdyż zabrakło w okresie zwanym „transformacją ustrojową” nie tylko specjalistów z różnych dziedzin, ale przede wszystkim ludzi zdolnych do budowania polskiej niezawisłości państwowej. Pokolenia wychowane w PRL padły łatwo łupem oszustwa politycznego na skalę znacznie przekraczającą oszustwo „odwilży” po śmierci Stalina i „polskiego października” w 1956 roku.
Za czasów prezydentury Lecha Kaczyńskiego zaistniały warunki dla odbudowy właściwych stosunków między Macierzą a Uchodźstwem dla dobra Polski, ale obecnie ten proces jakby zawisł w powietrzu, a to z racji uzasadnionego braku zaufania ze strony emigracji w stosunku do obecnych rządów.
Współcześnie problem emigracji nabiera innego znaczenia aniżeli w przeszłości. Eufemicznie nazywa się to udostępnieniem miejsc pracy, co traktowane jest, jako wielkie dobrodziejstwo unijne, de facto ludzi traktuje się jak roboty, które mogą być przenoszone z miejsca na miejsce bez żadnego uszczerbku dla ich wartości.
Z ludźmi ta sprawa wygląda całkiem inaczej, wyrwanie ze swojego kraju i środowiska, częstokroć rozłączenie z rodziną, zmuszenie do przebywania w obcym środowisku, nierzadko w fatalnych warunkach zamieszkania i bytowania powodują nieodwracalne szkody w stanie zdrowia fizycznego i przede wszystkim psychicznego.
Nikt jednak w UE nie pomyślał, że to praca powinna iść za człowiekiem a nie człowiek migrować za pracą, tym bardziej, że zdarza nazbyt często, że ta praca nie odpowiada kwalifikacjom i predyspozycji ubiegającego się, a nawet, że jest po prostu mirażem.
UE nie zdobyła się dotąd na opracowanie programu odpowiedniego rozlokowania przestrzennego miejsc pracy w celu uniknięcia niepożądanej migracji.
Skala tego problemu w Polsce jest praktycznie nieujawniona, GUS podaje enigmatycznie stan rezydencji mieszkańców w Polsce różniący się od zaludnienia o milion osób, tylko że z objaśnień zarówno polskojęzycznych jak i angielskich nie można się zorientować, o co właściwie chodzi. Wprawdzie po angielsku użyto przysłówka usual residence, który w tym kontekście może być uznany, jako stała rezydencja, ale po polsku nie jest to wcale takie jasne. Ponadto nie rozdzielono migracji wewnętrznej od zagranicznej. Problem jest tak ważny, że powinno się zbadać:
– po pierwsze – ilu Polaków przebywa za granicą w poszukiwaniu pracy,
– po drugie – jaki odsetek z przebywających za granicą pozostaje tam na stałe,
– po trzecie – jakie grupy wiekowe i zawodowe obejmuje proces emigracji zarobkowej.
Są to podstawowe informacje niezbędne dla wszelkiego rodzaju prac zarówno naukowych jak przede wszystkim związanych z praktycznym rozwiązywaniem problemów gospodarczych.
Nie może być to traktowane przez GUS zdawkowo, bowiem skutki takiej analizy wpływają na ocenę zjawiska bezrobocia, organizacji życia społecznego, a przede wszystkim na położenie rodzin polskich.
Z napływu informacji pozagusowskich można szacować, że przynajmniej 2 miliony Polaków przebywa dla celów zarobkowych zagranicą i niemal połowa z nich ma zamiar pozostać tam na stałe. Jest nas zatem w Polsce nie 38 a 37 milionów i co gorsze dotyczy to najaktywniejszej zawodowo grupy wiekowej, a także większej liczby mężczyzn. Jest to poważna korekta statystycznych wyliczeń demograficznych.
Obserwujemy coroczny spadek ilości zawieranych małżeństw, rosnące liczby rozwodów i zmniejszającą się liczbę narodzin. Z braku szczegółowych danych statystycznych, o co powinien zabiegać GUS można posłużyć rachunkiem szacunkowym. Przyjmując, że liczba 2 milionów zarobkowych emigrantów jest bliska stanowi rzeczywistemu możemy określić, że dotyczy ona przedziału wiekowego między 20 i 40 lat, a zatem obejmuje grupę 12 milionów ludzi, z których 2 miliony, czyli blisko 18 % nie ma w Polsce. Takie zjawisko należy traktować w kategoriach katastrofy.
W sumie w zastraszającym tempie stajemy się narodem wymierającym.
Można śmiało określić, że jest to problem przerastający swoją wagą wszystkie inne i właściwie wszystkie pozostałe problemy powinny być rozwiązywane w aspekcie polskiej „demografii” używając najoględniejszych sformułowań.