Po raz pierwszy po 1989 roku doszło do irytacji w stosunkach Polska – USA. Nawet komunistom udawało się unikać napięć. Promoskiewski i proberliński rząd Tuska naraża na szwank stosunki z Waszyngtonem.
Spotkanie NATO obyło za drzwiami zamkniętymi, a nic nie rozchodzi się szybciej, od tajemnicy. Szef Departamentu Obrony USA*, Robert Gates, jak donosi Financial Times, w jednym zdaniu wymieniając Niemcy i Polskę jako państwa, które wprawdzie mogą, ale nie chcą brać udziału w operacji w Libii. Otóż
Waszyngton
niepokoi fakt, że główny ciężar misji (poza USA) bierze na siebie Kanada i trzy mniejsze państwa europejskie: Belgia, Dania i Norwegia. Bogdan Klich przyznał, że rozmawiał na ten temat z Gatesem: „Amerykanie dobrze wiedzą, jakie jest polskie stanowisko”. Moim zdaniem szef resortu obrony w Warszawie, minister
Klich
nie mówi prawdy: rząd Donalda Tuska wyraża stanowisko Berlina i Moskwy. Na zajęcie własnego stanowiska rządowi w Warszawie brakuje po prostu odwagi. Polska znajduje się dzięki Platformie Obywatelskiej na najlepszej drodze, by stracić tradycyjnego, historycznego sojusznika*. Trudno będzie naprawić ten błąd.
*polskie mee-dia określają często Gatesa jako ministra obrony USA. Pytanie: jak się nazywa premier USA?
*Teheran i Jałta zadały cios tym stosunkom. To prawda. Ale USA zrozumiały swój historyczny błąd.
Post scriptum: być może tym czy tamtym antyamerykanizm podoba się. Mnie nie. Sojuszników się ma, albo się ich nie ma. Ciekawe, że antyamerykanizm łączy skrajną „prawicę” z lewicą. Dla mnie między jednym a drugim nie ma różnicy. To wszystko lewica; różnica sprowadza się do metod działania.