Bez kategorii
Like

Polska A i B.

13/04/2012
560 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Czy przedwojenny podział na Polskę A oraz B nie uległ zatarciu, a co najwyżej ewoluował w metropolię ( duże ośrodki jak Warszawa, Kraków, Gdańsk, etc) i…zaścianki czyli resztę.

0


 



Tak, jest nowy wpis:), ktorego gościnnym autorem jest Światłoczuły Egon.von. Roth (po kliknięciu "przeniesiesz się" do niego na Salon). Bardzo się cieszę, że zdecydował się opisać dla nas ( Njusacz blog to co widzi wokół siebie. W jego tekście nie zmieniłem ani przecinka, a on  zgodził się na brak moderacji komentarzy czyli wystawienie się w pełni na Waszą ocenę. 

 

Jego wpis zainspirował mnie do zadumy czy faktycznie tak wygląda Polska jak ją widzi nasz gość? Czy aby nie przesadza on z tym fatalizmem/defetyzmem? Czy przedwojenny podział na Polskę A oraz B nie uległ zatarciu, a co najwyżej ewoluował w metropolię ( duże ośrodki jak Warszawa, Kraków, Gdańsk, etc) i…zaścianki czyli resztę.

 

Na deser kto z Was pokusi się o prognozę występu Naszych Orłów! Czy sędziowie pomogą? Czy stanie się cud? Przecież tyle ich było zapowiedzianych w 2007r., może chociaż ten się ziści!

 

 

 

 

V kolumna („Powiem wam…”)

 

Nie, nie będę pisał o „kacapskich sługusach” ani o „lokajach Angeli”.  To temat dla poważniejszych publicystów. Choć myślę, że tę zdradę, do której się przyznam, zdecydowanie więcej Polaków potępi  a mnie znacznie ostrzej odsądzi o czci i wiary. Ale o tym zaraz.

 

Czy często wam się zdarza wyjeżdżać do Polski? Nie mam na myśli sytuacji, w której musicie najpierw znaleźć powód, później odwagę a wreszcie spakować manatki i próbować zapuścić korzenie gdzie indziej, wśród obcych. A później przyjeżdżacie z pociechami na groby dziadków, do Biskupina, Wieliczki, Oświęcimia i innych miejsc, którymi chcecie się pochwalić. Chodzi mi o to, czy zdarza się wam ruszać tyłki z Warsięga (niektórzy wiedza gdzie to leży:), Krakówka i reszty „metropolii” by machnąć się pociągiem czy zdezelowanym „pekaesem” tam gdzie żyją autochtoni.

 

Pytam, bo w takim „pekaesie” można usłyszeć wiele pouczających historii. Historię chłopaka, który ma autobusem do szkoły 40 km. A do autobusu wcześniej 20 rowerem. Bo mądrale z Ministerstwa Edukacji „upowszechnili szkolnictwo ogólnokształcące” tak skutecznie, że szkoły dla siebie musi szukać w sąsiednim powiecie. Tylko dlatego, że on akurat chce mieć zawód a nie maturę. Z tej samej działki „osiągów mądralów z MEN opowieść matki, która nie tak dawno walczyła by jej dziecko chodziło do szkoły specjalnej, w której wreszcie jest wśród takich jak ono i nie jest już tym „debilem”, którym za plecami nauczycieli było określane w szkole masowej. I z niedowierzaniem słuchającej jak to mądrale już już „zrobią dobrze” dzieciom takim jak to jej dziecko, wrzucając je na powrót do „normalnego świata”. W którym znów dla „normalnych” będą debilami.  Historię dziewczyny, co wiezie do domu ostatnią pensję bo jej firma, ostatnia dająca w powiecie trochę pracy, padła na skutek „rozbieżności w interpretacji przepisów” przez urzędników skarbowych, moralitet o „ofierze” poniesionej przez bidne jak łaty na tyłkach ich spodni dzieciaki z gminy, która była zbyt biedna by do ich „stypendiów socjalnych” dołożyć państwu 20% „wkładu własnego” więc kasy nie wzięła. Pod groźbą „dyscypliny finansowej”.

 

I można tak w kółko. Te opowieści często wpadają jednym uchem by zaraz wylecieć drugim. Bo tyle ich. Jednak tak szczęśliwie czy nieszczęśliwie mam w głowie poukładane, że przypominają się zawsze, gdy przechodzę koło jakiejś świeżej „wielkiej budowy socjalizmu”. A tych jest wiele. Bo od Warszawy po Pakość, od Krakowa po Dźwirzyn, od Gorzowa po Wasilkowo uznano, że nic moim rodakom nie jest tak potrzebne jak wielkie stadiony i ponadwymiarowe hale sportowe. Wszystkie w cenie dziesiątka przyszkolnych sal gimnastycznych i setki trawiastych boisk. Ja nawet rozumiem, że każdy prezydent miasta, burmistrz, wójt, nosi skryte w tornistrze coś tam, co nosił wcześniej dumnie Kazimierz Górski czy Hubert Wagner. I w duchu wierzy, że w tej Warszawie czy Wasilkowie powstanie kiedyś drużyna na miarę NBA czy Bundesligi. I dla tej właśnie idei trzeba cierpliwie płacić na ziejący większość czasu pustką pomnik tego tornistra pełnego nadziei.

 

A ja, wredny z natury, mam gdzieś ich poukrywane buławy. Oczywiście przez tę moją przypadłość i te historie które ona generuje.

 

Nie tak dawno spotkałem rzadko ostatnio widzianego przyjaciela. Obaj mamy moc zajęć więc tak wypadło. Ja akurat robiłem swoje 10 kilometrów przebieżki  a on 30 kilometrów rowerowego wyczynu. I tak machnęliśmy na ten nasz sport codzienny i zajęliśmy się rozważaniami nad marnością świata. Naszło nas od razu na „wielkie budowy”. I on i ja przyznaliśmy, że takie „pudrowanie syfa” jakąś tam „PG Areną” czy „Stadionem Narodowym” wkurza nas niezmiernie. Bo tu ponad pół Polski ledwie zipie, i usiłuje znosić kolejne finansowe kastracje w imię „koniecznych cięć” a na to nas stać.

 

Ktoś pewnie zaraz wyjedzie z tekstem o „promocji Polski”. Jaka promocja???????!!!!!!! Tu nie zjadą się żadne żyjące „w zgodzie z naturą” plemiona z Borneo czy Ngoro Ngoro, gotowe zachwycić się na przykład naszym wodociągiem i wziąć sobie do serca konieczność pójścia z duchem czasu. Przyjadą tu ludzie, dla których „promocja Polski” utknie na pawiu puszczonym po nierozważnym zbliżeniu się na odległość mniejszą niż 10 m do pociągowej toalety albo na próbie pojęcia czym są „drogi nie ukończone ale przejezdne”. Którzy pewnie najbardziej podziwiać będą ten warszawski most zrobiony z kolorowego kartonu. I tych wrażeń im starczy. By nigdy więcej tu nie przyjeżdżać!

 

I tak gawędząc o tym z przyjacielem uznaliśmy, że skoro państwo wywaliło miliardy na te stadiony, skoro pani warszawska dołożyła do tego miliony na „strefę kibica”, który to kibic miał kasę by wydać od tysiąca do kilkunastu na bilet i drugie tyle na bilet dla dziewczęcia, któremu chciał zaimponować, to cos należy się i nam. I tym, którzy tysiąca, trzech, nie mówiąc już o kilkunastu, w jednym „kawałku” nigdy na oczy nie widzieli. Nam, którzy domagamy się natychmiastowego oddzielenia piłki od państwa! I tak, utknęliśmy na sporze, czy lepiej będzie jak nasi dostaną po 3:0 po kolei ze wszystkimi w grupie, czy, jak ja chciałbym, zacznie się od pięciu bęcek od Greków i od razu na nich skończy.  On chce się jeszcze  ponapawać „meczem ostatniej szansy” i „meczem o honor” (nasze specjalności narodowo-futbolowe) mnie zaś starczy jak od razu  tym ze stadionu i tym ze” strefy kibica” kopary pójdą do samej ziemi.

 

Tak, w tym sensie, który opisałem, jestem „antypolską” i „antyfutbolową” V kolumną! Strzelającą w plecy naszym chłopcom, którzy dadzą z siebie wszystko!

 

Nie o nich mi chodzi. Oni dostają rykoszetem.

 

Powiem wam o co mi chodzi! Powiem wam, że ci, co wśród lepianek kraju dostającego niezdrowej zadyszki w pogoni za cywilizacją budują te święcące się piramidy są dla mnie Bizantyjczykami pełna gębą.

 

Powiedziałem „Bizantyjczykami” bo za to mnie stąd nie wywalą.

 

————————————————

 

 

Zapraszam do dyskusji zarówno tutaj na Nowym Ekranie jak i na Njusacz blogu – http://njusacz.blogspot.com/

 

 

0

njusacz

39 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758