Im bardziej rząd ingeruje, aby opóźnić proces dostosowawczy, tym dłuższa i bardziej dotkliwa będzie depresja, a w konsekwencji droga prowadząca do poprawy koniunktury stanie się trudniejsza.
Jak powinien postępować rząd, któremu zależy na tym, aby depresja skończyła się jak najszybciej, a gospodarka znów rozwijała się normalnie? Najbardziej oczywista wskazówka to: nie ingerować w rynkowy proces dostosowawczy. Im bardziej rząd ingeruje, aby opóźnić proces dostosowawczy, tym dłuższa i bardziej dotkliwa będzie depresja, a w konsekwencji droga prowadząca do poprawy koniunktury stanie się trudniejsza. Ingerencja rządu zawsze przyczynia się do zaostrzenia i wydłużenia depresji. Mimo to rząd zawsze swoją polityką w czasie depresji przyczyniał się (obecnie nawet w jeszcze większym stopniu) do pomnożenia zła, które według głośnych zapewnień miał wyeliminować. Jeśli zestawimy metody, którymi rząd mógłby krępować proces dostosowawczy rynku, to otrzymamy katalog ulubionych metod stosowanych w „antykryzysowej” polityce rządu:
Jeśli rząd będzie korzystać z przedstawionych tu metod, to proces powrotu do koniunktury będzie oczywiście trwać dłużej, a depresja stanie się bardziej dotkliwa. A jednak są to rozwiązania tradycyjnie najchętniej stosowane przez rządy.
Deflacja przyspiesza powrót do koniunktury, toteż rząd powinien zachęcać, a nie zniechęcać do ograniczania kredytu. W gospodarce opartej na standardzie złota, a taka była gospodarka Stanów Zjednoczonych w 1929 roku, polityka zapobiegania deflacji pociąga za sobą również inne niefortunne konsekwencje. W trakcie deflacji rosną rezerwy systemu bankowego, a w konsekwencji rośnie wiara obywateli i obcokrajowców w to, że standard złota zostanie utrzymany. Obawa o los standardu złota mogłaby doprowadzić do runu na banki, czego rząd pragnie uniknąć. Jednak deflacja, a nawet run na banki, niosą ze sobą również inne korzyści, których nie wolno przeoczyć. Banki ani inne firmy nie powinny być zwolnione z obowiązku spłaty swoich zobowiązań. Ingerencja mająca na celu uchronienie banków przed runem, na co sobie właściwie zasłużyły, oznaczałaby, że banki są uprzywilejowaną grupą przedsiębiorstw, które nie mają obowiązku regulowania swoich długów. Konsekwencją takiego stanu rzeczy byłoby kontynuowanie inflacji, ekspansja kredytowa i ostatecznie kolejna depresja. Skoro jednak, jak stwierdziliśmy wcześniej, banki są w istocie bankrutami, a run tylko to demaskuje, to radykalna reforma bankowości, polegająca na odejściu od systemu bankowego opartego na rezerwach cząstkowych, byłaby zdecydowanie korzystna dla gospodarki. Taka reforma brutalnie uświadomiłaby społeczeństwu zagrożenia związane z bankowością opartą na rezerwach cząstkowych i lepiej niż akademickie dyskusje chroniłaby przed nimi na przyszłość.
Rozsądna polityka rządu w czasie depresji powinna zatem polegać na powstrzymaniu się od ingerowania w proces dostosowawczy. Czy rząd może podjąć jakieś skuteczne działania, żeby wspomóc ten proces? Niektórzy ekonomiści uważają, że rząd powinien nakazać ogólną obniżkę płac, np. o 10 procent, w celu zwiększenia zatrudnienia. Jednak wolnorynkowy proces dostosowawczy stanowi przeciwieństwo takich „uniwersalnych” rozwiązań. Nie wszystkie płace trzeba obniżyć. Zakres koniecznych dostosowań cenowych i płacowych jest różny w poszczególnych przypadkach i może być określony tylko przez procesy odbywające się na wolnym i nieskrępowanym rynku. Ingerencja rządu może prowadzić jedynie do dalszego zniekształcenia rynku.
Rząd może podjąć tylko jedno skuteczne działanie, a mianowicie radykalnie ograniczyć swoją rolę w gospodarce, zmniejszyć wydatki i podatki, a zwłaszcza te podatki, które utrudniają oszczędzanie i inwestycje. Redukcja podatków i wydatków automatycznie spowoduje zmianę proporcji między oszczędnościami i inwestycjami a konsumpcją na korzyść oszczędności i inwestycji, co z konieczności skróci czas powrotu do koniunktury. Obniżka podatków, które mają najbardziej negatywny wpływ na oszczędności i inwestycje, przyczyni się do dalszego spadku społecznych preferencji czasowych. Nie zapominajmy też, że depresja to okres napięć gospodarczych. Obniżka podatków lub zniesienie regulacji utrudniających funkcjonowanie wolnego rynku zawsze działa stymulująco na zdrową aktywność gospodarczą. Podwyżka podatków lub inne formy interwencjonizmu pogłębiają kryzys.
Podsumujmy konkluzją, że w czasie depresji rząd powinien konsekwentnie prowadzić politykę leseferyzmu: radykalnie zredukować budżet i zachęcać do ograniczania kredytu. Przez wiele dziesięcioleci ekonomiści głównego nurtu określają ten program jako „ignorancki”, „reakcyjny” lub „neandertalski”. Tymczasem właśnie taką politykę ekonomia nakazuje prowadzić tym, którym zależy na jak najszybszym i jak najłagodniejszym zakończeniu depresji.
Fragment książki Wielki Kryzys w Ameryce dostępnej w formacie elektronicznym na stronach Instytutu Misesa
Autor: Murray Rothbard