Jeśli sami nie zadbamy o historię własnego Narodu, to inni napiszą ją za nas…
Wielki skandal wywołany wypowiedzią prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy, który podczas ceremonii uhonorowania Jana Karskiego Prezydenckim Medalem Wolności użył sformułowania „polski obóz śmierci”, jest ewidentnym przykładem ignorancji przywódcy największego światowego mocarstwa i braku profesjonalizmu administracji Białego Domu. Przy okazji tej fatalnej wpadki, brytyjski „The Telegraph” przypomniał także o zdarzeniu z 2010 r., kiedy to Obama w dniu pogrzebu polskiej pary prezydenckiej grał w golfa, zamiast udać się na ceremonię.
W tym kontekście wydają się absolutnie słuszne i uzasadnione głosy oburzenia polskiej opinii publicznej, bowiem słowa prezydenta USA obraziły wszystkich Polaków, którzy w przeszłości byli często obwiniani przez opiniotwórcze środowiska na Zachodzie o współudział w zbrodniach popełnionych przez niemieckich okupantów na naszej ojczystej ziemi. Dlatego prawdziwym szokiem stała się wypowiedź Baracka Obamy, który nie tylko zepsuł podniosłą uroczystość, ale także w bezprecedensowy sposób znieważył swojego sojusznika. Zaistniała sytuacja uświadomiła nam, z jakim lekceważeniem i brakiem szacunku odnoszą się do Polski i Polaków przedstawiciele amerykańskiej administracji, którzy nie tylko nie liczą się z naszymi uczuciami, ale przede wszystkim mają za nic nasze interesy narodowe. Świadczy o tym najwymowniej decyzja o rezygnacji z budowy tzw. tarczy antyrakietowej, którą ogłoszono 17 września 2009 r., w rocznicę sowieckiej agresji na Polskę.
Zachowanie prezydenta USA wzbudziło wśród Polaków słuszny gniew i zażenowanie, ale należałoby raczej zwrócić uwagę na to, czy nie jest to przypadkiem efektem zaniedbań polskich władz, które nie prowadzą praktycznie żadnej polityki historycznej. W przeszłości byliśmy już wielokrotnie obiektem wściekłych ataków ze strony środowisk antypolskich, a i dzisiaj nie brakuje prowokacyjnych zachowań, takich jak chociażby kłamliwy wpis na oficjalnej stronie turnieju Euro 2012, który niedwuznacznie sugerował, że Lwów nie był w przeszłości polskim miastem, tylko do wybuchu II wojny światowej znajdował się pod polską okupacją. Z informacji przygotowanej dla UEFA przez stronę ukraińską można było również wyczytać, że Lwów był „kwintesencją Ukrainy”, że „właśnie tu przetrwały język oraz kultura kraju, pomimo praktycznie ciągłej okupacji”. To dla nas szokujące zdarzenie, ale niestety prawdziwe!
Politycy sprawujący władzę w Polsce całkowicie lekceważą potrzebę rozpowszechniania za granicą wiedzy o naszej narodowej przeszłości i niemrawo reagują na powtarzające się coraz częściej przypadki szykanowania naszego kraju. Wyjątkiem był skandal z Obamą, ale trudno było nad sprawą takiego kalibru przejść do porządku dziennego. Dlatego, jak Polska długa i szeroka, wszyscy politycy prześcigali się w wyrażaniu słów oburzenia zachowaniem prezydenta USA. W końcu jednak i w tym przypadku wyrazy ubolewania przekazane przez administrację amerykańską zakończyły sprawę.
Własną politykę historyczną prowadzą wszystkie państwa, nie ma jej tylko Polska. Niemcy od wielu lat próbują „podzielić” się z innymi narodami współodpowiedzialnością za swoje zbrodnie i konsekwentnie przedstawiają się jako ofiary II wojny światowej. Najlepszym tego przykładem jest pomysł budowy Centrum Wypędzonych i działalność Eriki Steinbach. Rosja uporczywie zaprzecza popełnieniu przez Sowietów zbrodni ludobójstwa na polskich oficerach w Katyniu i w innych miejscach kaźni oraz odmawia rehabilitacji ofiar i jakiegokolwiek zadośćuczynienia rodzinom pomordowanych. Pomimo oczywistych faktów, rosyjska praktyka działania w tej materii pozostała niezmienna i podobnie jak za stalinowskich czasów w tamtejszych mediach pełno jest wypowiedzi zaprzeczających popełnieniu tej ohydnej zbrodni przez sowiecki reżim. Kreml uczynił z tej sprawy ważny element swojej racji stanu i robi wszystko, aby wyplątać się z jakichkolwiek zobowiązań, chociaż Rosja jest przecież sukcesorem dawnego sowieckiego imperium.
Na Ukrainie masowo rehabilitują banderowców z UPA i na każdym kroku oczerniają Polaków (podobnie jest na Białorusi i Litwie) posądzając nas o „okropne cierpienia”, jakich tamtejsza ludność rzekomo doznawała w trakcie wielowiekowej „polskiej okupacji”. Ukraińscy politycy otwarcie gloryfikują zbrodniarzy z OUN-UPA. Stepan Bandera i Dmytro Kłaczkiwskij stali się „godnymi szacunku” kombatantami i bohaterami narodowymi. Zbrodniarzami natomiast według ukraińskiej definicji byli żołnierze Armii Krajowej i „okupacyjne władze II Rzeczpospolitej”. Wymownym symbolem takiej polityki władz ukraińskich było prowokacyjne umieszczenie tablicy upamiętniającej naczelnego dowódcę UPA Romana Szuchewycza na frontonie polskiej Szkoły Średniej nr 10 we Lwowie. Jednak najskuteczniejsze w dziedzinie propagandy historycznej są środowiska żydowskie, które z Holocaustu zrobiły sobie prawdziwe „przedsiębiorstwo”, dzięki któremu bezlitośnie „doją” z pieniędzy faktycznych bądź wyimaginowanych wspólników Hitlera.
W takim kontekście niepokojące i wywołujące oburzenie jest zachowanie polskich władz, które wybrały politykę spolegliwości oraz „chowania głowy w piasek”. W imię „pojednania” pomiędzy narodami przepraszają wciąż za „polskie winy”: Żydów za Jedwabne, Ukraińców za Akcję „Wisła”, a Niemców za wszystko cośmy im złego uczynili. Tymczasem dobre stosunki pomiędzy państwami można układać wyłącznie w oparciu o prawdę, szczery dialog i dobrą wolę. Nie da się zbudować pojednania na kłamstwie, a milczenie w sprawie bestialskich mordów na Polakach, dokonywanych przez katów różnej narodowości i pochodzenia, jest przecież równoznaczne z kłamstwem.
Dlatego czas już spojrzeć prawdzie w oczy i przestać karmić się złudzeniami. Nie możemy bez końca milczeć na temat własnych krzywd i bezinteresownie popierać „demokratycznych przemian” na Ukrainie i Białorusi. Nie powinniśmy także zdejmować odpowiedzialności za zbrodnie z niemieckich i sowieckich okupantów oraz nie dostrzegać w imię sojuszniczej „przyjaźni” z Litwą haniebnego tępienia w tym kraju wszelkich przejawów polskości. Nie możemy dłużej stawiać na równi ofiar i katów, relatywizować zdarzeń z przeszłości i zapominać o krzywdach, których doznaliśmy od naszych sąsiadów. Tylko rzetelnie sporządzony rachunek krzywd i zadośćuczynienie za popełnione zbrodnie mogą raz na zawsze zamknąć ponurą kartę historii, ale do tego potrzeba dobrej woli ze strony pozostałych partnerów.
Wojciech Podjacki
www.lospolski.pl
www.suwerennapolska.forumpolish.com
www.facebook.com/lospolski