Politruk Paradowska mówi, że śmieci zaszyto w twarzy Anny Walentynowicz po to, żeby ułatwić rodzinie identyfikację zwłok…
27/10/2012
619 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
Słowa „redaktor” przy nazwisku tego bolszewickiego politruka Paradowskiej nie warto komentować. Jednk różne: Paradowskie, Lisy, Olejniki, Durczoki i inni — powinni zapłacić za tę bolszewicką pogardę dla polskich patriotów.
Politruk Paradowska mówi, że śmieci zaszyto w twarzy Anny Walentynowicz po to, żeby ułatwić rodzinie identyfikację zwłok…
Bolszewickie zbydlęcenie sowiecko-komunistycznych politruków — rodem z sowieckiej kolonii zwanej PRL — nominownych na "redaktorów" w różnych postbolszewickich "politykach".
Podczas telewizyjnego wywiadu z posłem PiS Andrzejem Dudą politruk Paradowska stwierdziła, że śmieci zaszyto w twarzy Anny Walentynowicz po to, żeby ułatwić rodzinie identyfikację zwłok… [sic!] Ta "rozmowa" odbyła się 27 września.
Czy przez ten miesiąc, który właśnie dziś mija od emisji tego programu bolszewicka "redaktor" Paradowska usłyszała to, co powinna usłyszeć? Słowa "redaktor" przy nazwisku tego bolszewickiego politruka Paradowskiej nie warto komentować… Lecz różne: Paradowskie, Lisy, Olejniki, Durczoki i inni — powinni zapłacić za tę bolszewicką pogardę dla polskich patriotów.
Coraz więcej Polaków ma tego dosyć! Coraz więcej Polaków brzydzi się takim "dziennikarstwem".
27 września 2012 realizacja tv: Superstacja.
Paradowska nikczemnieje i podleje nam w oczach. Kim trzeba być, by pisać o "dyktacie i szantażu rodzin smoleńskich"???
Rafał Ziemkiewicz komentuje na stronach "Rzeczpospolitej" brutalne słowa Janiny Paradowskiej – jak to określa, postaci "zasługującej na miano Wandy Odolskiej III RP". Dziennikarka, która, jak to ocenia Ziemkiewicz, "nigdy nie miała zahamowań, by powiedzieć lub napisać największą nawet bzdurę, jeśli tylko służyło to zachwalaniu pomagdalenkowego establishmentu lub poniżaniu prawicy", tym razem "przekroczyła także inne granice". Chodzi o następujące zdanie, "jadowity sztych rodzinom ofiar", jak to trafnie ujmuje Ziemkiewicz:
„We mnie jest coraz większy bunt na godzenie się z tym dyktatem i szantażem rodzin smoleńskich. Byłam na Torwarze (gdzie przygotowywano trumny do pochówków), widziałam trumny, ale nie widziałam ani jednej smoleńskiej rodziny. Bo Torwar miał jedną wadę: nie wpuszczano kamer”.
Ziemkiewicz zaznacza, że zarzucanie wdowom smoleńskim "parcia do kamer, lansowania się przy trumnach mężów" to "monstrualny absurd". Zdaniem publicysty – "gdyby znalazła się wśród nich bodaj jedna mająca takie ambicje", miałaby prostą drogę do "kariery" – wystarczyłoby przecież bronić władzy, by mieć "powodzenie":
Prorządowe media wyniosłyby ją wtedy do grona najjaśniejszych gwiazd i największych autorytetów III RP w podobny sposób, jak zrobiła błyskawiczną karierę mało komu wcześniej znana „dzielna tramwajarka” po publicznym napyskowaniu Kaczyńskiemu: z dnia na dzień stałaby się ikoną, „kobietą roku” wszystkich możliwych czasopism i gospodynią własnego s show w TVN.
(…)
Ziemkiewicz w portalu wPolityce.pl
Zbolszewizowne kanalie w rodzaju Torańskiej nazywają “wykopkami” starania Polaków o pochówek polskich bohaterów bestialsko pomordowanych przez komunistów. A także prawo rodzin ofiar tragedii w Smoleńsku do odmówienia modlitwy przy grobie bliskich.