Pomnik w Zielonce
Ulica Żołnierska w Warszawie, chociaż biegnąca obrzeżami, odgrywa ważną role w systemie komunikacyjnym stolicy. Tędy wielu mieszkańców Zielonki, Wołomina i innych podwarszawskich miejscowości dojeżdża codziennie do pracy. Tędy mieszkańcy południowych dzielnic Warszawy wyjeżdżają np. na Mazury czy Suwalszczyznę. Nazwę zawdzięcza roli jaką pierwotnie jej wyznaczono podczas budowy Twierdzy Warszawa. Była to „droga rokadowa”, biegnąca na zapleczu linii fortów, ciągnących się od brzegów Wisły do Narwi. Mimo że położona na terenie miasta, biegnie wśród lasów omijając zabudowania Rembertowa, Ząbek i Zielonki. W lesie w pobliżu ulicy Żołnierskiej 11 listopada 1939 r. Niemcy rozstrzelali grupę harcerzy i mieszkańców Zielonki. Był to odwet za rozwieszenie w Zielonce plakatów z tekstem „Roty” Dzisiaj w tym miejscu stoi krzyż i pomnik .
Na forum mieszkańców Rembertowa „Nasz Rembertów” znalazłem relację:
Protokół spisany z inż. Ciecierą Tadeuszem zamieszkałym w Warszawie na Pradze przy ulicy Małej 14/30 w sprawie mordu dokonanego przez Niemców w Zielonce k/Warszawy 11 listopada 39 r. Zeznaje inż. Cieciera Tadeusz:
Dzień 11 listopada 1939 roku był wyjątkowo słoneczny i ciepły, mieszkańcy Zielonki korzystając z pogody, a może i z powodu przypadającego na ten dzień Święta Niepodległości, wyszli w większej niż zwykle ilości na ulice i do kościoła wraz z dziećmi, a nawet z niemowlętami w wózkach. Około godziny 12-tej zajechały do Zielonki dwa samochody wojskowe niemieckie: jeden samochód ciężarowy marki Ford, drugi samochód pancerny. Na samochodzie ciężarowym było około 20-tu umundurowanych Niemców /Schupe/. Nie wszyscy mieszkańcy Zielonki orientowali się wtedy w oznakach wojskowych niemieckich i nie przypuszczali, że to są żandarmi. Samochody zatrzymały się przed kawiarnią "Bellewue". Do przybyłych przyłączyli się Niemiec zawiadowca stacji i jako tłumacz pracownik kolejowy, a późniejszy volkdeutsch Wdzięczkowski i w niewiadomym mi charakterze hauptman Zygmunt i Grams Gustaw, a następnie kasjerka kolejowa Biadeusz Weronika, Polka z poznańskiego, która starała się bronić aresztowanych – co udało się jej nawet w stosunku do zatrzymanego Leśnikowskiego Zdzisława. Organizacje konspiracyjne wówczas w Zielonce jeszcze nie działały i nikt z mieszkańców Zielonki nie czuł się winnym w stosunku do Niemców, którzy do tej pory, poza Bydgoszczą, nie stosowali masowych mordów, jakie nastąpiły później. W poczuciu pełnego bezpieczeństwa dzieci, starsza młodzież, a nawet niektórzy dorośli, zbliżali się do przybyłych samochodów przez ciekawość dla obejrzenia. Do liczby ciekawych należałem i ja i mój kolega student Politech. Warszawskiej Zbigniew Czaplicki, gdyż nowy typ samochodu interesował nas jako sportowców. Obaj zostaliśmy zatrzymani jako pierwsi. Po pewnym czasie Niemcy przyprowadzili dalsze osoby: harcerzy Golcza Stanisława lat 16, Dymka Zbigniewa 16 lat, Wyrzykowskiego Józefa lat 17, Stawierskiego – hufcowego, studenta Rudzkiego oraz Kulczyckiego Józefa studenta SGH lat 25, Szweryna właściciela restauracji, który jak dowiedziałem się później, zatrzymany został z powodu handlu naftą kolejową, Żyda Kaufmana rzeźnika z Zielonki i nieznanego mi mężczyznę z Zielonki, którego nazwiska nie pamiętam i dwie nieznane mi osoby. Dymek i Kaufman zostali przyprowadzeni z łopatami i fakt ten zaczął mnie i Czaplickiego niepokoić. Samochodem ciężarowym wywieziono nas na szosę w kierunku Rembertowa. Przypuszczalnie na drugim kilometrze od Zielonki kazano nam wysiąść. Zauważyłem już w samochodzie, że Czaplicki przygotowuje się do ucieczki, gdyż zrzucił pas i rozpiął kożuszek. Gdy prowadzono nas w głąb lasu, Czaplicki rzucił się do ucieczki, przebiegł obok mnie i oficera niemieckiego zrzucił po drodze kożuszek i znikł w lesie. Strzały doń kierowane chybiły, a pościg wrócił z niczym. Kolega Zbyszek ocalał. Po powrocie żandarmi wyładowali całą złość na pozostałych skazańcach, kopiąc ich i bijąc kolbami – najbardziej ucierpiał Rudzki. Dalej prowadziło nas każdego dwóch żandarmów, trzymając za kark.
Przy niewielkiej polanie, która miała być miejscem egzekucji, otoczono nas kołem, a oficer wyjął arkusz papieru na którym miał być napisany wiersz o treści patriotycznej i zapytał kto ten wiersz napisał, obiecując, że w razie przyznania się nam nic nie będzie. Nikt nie przyznał się a ja w międzyczasie podsłuchałem rozmowę Niemców, że nas rozstrzelają czy przyznamy się czy nie. Zdecydowałem uciekać, lecz przed tym chcąc ratować pozostałych, a będąc pewnym, że Zbyszek uciekł, oświadczyłem żandarmom, że wiersz napisał ten co uciekł. Nie odniosło skutku, a oficer przez tłumacza oświadczył nam, że będziemy rozstrzelani. Zaczęła się tragedia i rozpacz. Golcz i Dymek harcerze z Zielonki płakali. Kulczycki zbladł i milczał, nikt nie prosił o litość ani o łaskę, jedynie Szweryn całował buty Niemca dla ratowania życia. Scena powyższa obezwładniła mój umysł i czułem że słabnę, lecz trwało to tylko chwilę. Uprzedziwszy Golcza i Kulczyckiego, że po spisaniu personalii i ostatnich słów do rodziców będę uciekał, gdy Niemcy ustawili się w szereg do wykonania egzekucji i kazali zdjąć czapki, rzuciłem się w bok, klucząc między drzewami i rowem melioracyjnym dostałem się do Zielonki, będąc cały czas pod strzałem. Działo się to około godziny czternastej. Przenocowałem u pp. Dziedziców przy ulicy Piotra Skargi. Dnia następnego udałem się na tułaczkę. Do Zielonki powróciłem dopiero przed powstaniem warszawskim. Swoje ocalenie zawdzięczam przede wszystkim Bogu, zdecydowanej woli i śmiałej decyzji, którą zdobyłem w pracy harcerskiej, oraz w zaprawie fizycznej, którą uzyskałem uprawiając sport.
/-/ inż. Cieciera Tadeusz. Zeznania te zostały złożone i spisane w naszej obecności, osobiście przez znanego nam inż. Ciecierę Tadeusza i przez niego własnoręcznie podpisane.
/-/ Zygmunt Nowicki kol. Zosinek, Jaskłowski Józef Zielonka ul. Staszica dom Michlewicza. Własnoręczność podpisów i tożsamość osób ob. ob. Cieciery Tadeusza Nowickiego Zygmunta i Jaskłowskiego Józefa poświadczam: pieczęć podłużna Sołtys os. Zielonka Gmina Marki pow. warszawski /-/ Siwierski.
Opisu tego miejsca nie znalazłem w żadnym przewodniku. Trafiłem tu przypadkiem w połowie lat siedemdziesiątych. Będąc bardzo młodym człowiekiem wziąłem udział, jako pilot, w kilku rajdach samochodowych. Kilka popularnych odcinków specjalnych przebiegało lasami w tamtej okolicy, jeden z nich nazywał się „Dwa Miecze” . Nazwa wzięła się stąd, że meta lub start, zależnie od rajdu, znajdowały się na bocznej drodze, wjazd na którą był oznaczony drogowskazem z dwoma mieczami, logo Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Samochody rajdowe pędziły leśną drogą tuż obok miejsca egzekucji harcerzy, którzy oddali życie za te słowa:
Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród,
Nie damy pogrześć mowy!
Polski my naród, polski lud,
Królewski szczep Piastowy,
Nie damy, by nas zniemczył wróg…
– Tak nam dopomóż Bóg!
– Tak nam dopomóż Bóg!
Do krwi ostatniej kropli z żył
Bronić będziemy Ducha,
Aż się rozpadnie w proch i pył
Krzyżacka zawierucha.
Twierdzą nam będzie każdy próg…
– Tak nam dopomóż Bóg!
– Tak nam dopomóż Bóg!
Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz
Ni dzieci nam germanił.
Orężny wstanie hufiec nasz,
Duch będzie nam hetmanił,
Pójdziem, gdy zabrzmi złoty róg…
– Tak nam dopomóż Bóg!
– Tak nam dopomóż Bóg!
Nie damy miana Polski zgnieść
Nie pójdziem żywo w trumnę.
Na Polski imię, na Jej cześć
Podnosim czoła dumne,
Odzyska ziemię dziadów wnuk…
– Tak nam dopomóż Bóg!
– Tak nam dopomóż Bóg!
W okolicach jest wiecej podobnych miejsc.
Bo Pan Bóg, kiedy karę na naród przepuszcza, Odbiera naprzód rozum od obywateli.