Polak, Niemiec, dwa bratanki?
24/05/2011
370 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Rząd prezesa Tuska, który po latach kaczyzmu zadbał jakoby nie tylko o poprawę stosunków z Rosją, ale i Niemcami, ma do odnotowania kolejny sukces polskiej dyplomacji: fiasko w rozmowach z Berlinem na temat sytuacji Polaków w Niemczech.
A miało być tak pięknie: w 20. rocznicę taktatu o dobrym sąsiedztwie Warszawa i Berlin miały podpisać wspólną deklarację, mającą stanowić wyraz wzorowych stosunków. Tak jednak nie jest – deklaracji nie będzie; kolejną rundę rozmów polsko – niemieckich odwołano, podaje
Rzeczpospolita
i przypomina dlaczego. Rządowi prezesa Tuska, szczycącemu się nie tylko doskonałą dyplomacją ze szkoły „prof”. Bartoszewskiego, ale i osobistą przyjaźnią ze strony szefowej rządu Niemiec, p. Merkel, nie udało się „usunąć dysproporcji pomiędzy traktowaniem mniejszości
niemieckiej
w Polsce oraz Polaków zamieszkałych na stałe w Niemczech. U nas przyznawane są rządowe dotacje na naukę języka ojczystego i działalność statutową. W sumie przeszło 84 mln zł.” – zwraca uwagę gazeta. I dodaje: „nasi rodacy mieszkający w Niemczech mogą tylko
pomarzyć
o takich kwotach. Dostają niewielki ułamek tej sumy. Przez wiele lat próbowali zmienić tę sytuację, zwłaszcza od momentu naszego wejścia do UE”. Spornych spraw polsko-niemieckich w dziedzinie społecznej jest więcej i rząd p. Tuska nie radzi sobie z ich rozwiązaniem. Statut
mniejszości
narodowej cofnął w Niemczech Polakom Hitler i przepis ten obowiązuje nadal. Nieuregulowana jest też kwestia grabieży majątku polskich organizacji w III Rzeszy. Wydaje się, że w lepszej sytuacji od Polaków są w Niemczech Sinti i Romowie. Polska dyplomacja na nie tylko
sukces
w stosunkach z Niemcami: podobne może zapisać na swoje konto w relacjach z Litwą (nazwiska) Rosją (MAK) czyUSA (tarcza rakietowa). A wracając do Niemiec, pikanterii dodaje fakt, że „goszcząca w Polsce Erika Steinbach powtórzyła słyszaną od dawna deklarację, że
Polacy w Niemczech
nie będą uznani za mniejszość narodową” – zauważa "Rzeczpospolita". To bardzo ciekawe, w czyim imieniu p. Steinbach składa te deklaracje. We własnym? Co ma kwestia uznania czy nieuznania Polaków za mniejszość w Niemczech z celem „apolitycznej” wizyty Miss Germany?
Post scriptum: widocznie Berlin za bardzo gwiżdże na swych warszawskich przyjaciół, skoro rozmowy utknęły. Tusk nie żąda przecież dla Polaków w Niemczech statusu mniejszości. Kto i w jakim celu wysłał Schleswig-Holstein do Rumi?