Zauważyłem, że Polacy powoli zamieniają się w Murzynów.
Jeśli ktoś nie widział jak bawią się w Ameryce Afroamerykanie zwani niegdyś Murzynami polecam dostępne na tubce filmiki z takimi pokazami. Wygląda to mniej więcej tak; jest jakiś koncert, afroamerykański zespół coś rapuje, podskakuje, macha rękami i robi te charakterystyczne rzeczy z potrząsaniem palcami, czyli inaczej mówiąc realizuje się artystycznie. Jeśli zespół jest dobry na widowni wstają ludzie, także Afroamerykanie i zaczynają spontanicznie podrygiwać machając rękami. Kobiety, mężczyźni, wszyscy, nawet dzieci. Charakterystyczne jest to, że wszyscy oni jak jeden są wielcy i umięśnieni lub po prostu grubi. Daje to efekt nie tyle komiczny co ponury, chociaż są tacy, którzy twierdzą publicznie, że to świetna zabawa i w jej trakcie widać ile naturalnego poczucia rytmu mają kolorowi. Może i widać, ja jestem ciut głuchawy, więc nie mogę tak łatwo łączyć dźwięku z obrazem. Dla mnie coś tam gra, a jakiś facet podskakuje. Nie wiem czy do taktu czy nie, to są sprawy poza mną.
Mają ci dawniejsi Murzyni, a obecnie Afroamerykanie jeszcze jedną charakterystyczną rozrywkę. Zbierają się gdzieś w jakichś salach, siedzą przy stolikach i piją tam, a na parkiecie, tłuste jak nie wiem co pary, odziane w obcisłe dresy imitują ruchy charakterystyczne dla zbliżeń płciowych. Czynią to także w rytm muzyki. Widownia oczywiście klaszcze i buczy.
Wczoraj w telewizji zauważyłem, że identycznie zachowują się Polacy. Zamieniają się po prostu w Murzynów. Tak właśnie, w Murzynów, nie w żadnych Afroamerykanów. Włączyłem sobie telewizor, jak to na wyjeździe zwykle czynię, bo w domu takiego sprzętu nie posiadam i w tym telewizorze zobaczyłem program pod tytułem „40 lecie Lata z radiem” czy coś podobnego. Program ten do złudzenia przypominał ów afroamerykański folklor z przedmieść. Wszystko było identyczne, tylko kolor skóry wokalistów i widzów był biały, a całość zamiast jakiegoś „madafaka” prowadził Bałtroczyk. A zresztą, kto go tam tego Bałtroczyka wie, jak on wolny czas spędza.
Na estradzie pojawił się w pewnej chwili jakiś zespół z miasta Brzeg składający się z tłustych jak nie wiem co tancerek, które nie potrafiły poruszać się w równym tempie. Nawet ja to zauważyłem. Kiedy jedna machała nogami, druga w tym czasie była na etapie przysiadu, a trzecia opierała się rękami o podłogę. Całością dowodził facet w za dużych butach i jakimś drelichu naciągniętym na podkoszulkę. Podskakiwał i coś śpiewał po polsku, ale tak jak to się kiedyś, dawno temu zdarzyło zespołowi „Andrzej i Eliza” w piosence „Czas relaksu”. Bełkotał po prostu tak, żeby go nikt nie mógł zrozumieć. „Madafaka” Bałtroczyk opowiadał przed i po występie najbardziej czerstwe kawały jakie zdarzyło mi się słyszeć od czasu jak zrobili przedstawienie z posiedzenia rządu Tuska. No i w czasie jak te grubaski męczyły się z tańcem, jak ten gość ryczał, na widowni zaczęli się podnosić ludzie i zachowywali się dokładnie tak samo jak ci czarni na swoich koncertach. Tyle, że poczucia rytmu takiego wyrobionego nie mieli.
– Jest źle – pomyślałem. Wrabiają nas. Ktoś lansuje tak zwaną czarną muzykę, która ma tyle wspólnego z czernią, że wokalista „madafaka” nie wyczyścił paznokci. Robią to po to właśnie, byśmy utożsamili się z tymi kolorowymi z przedmieścia, byśmy „zachłysnęli się tą wspaniałą kulturą”, jak to zwykli mawiać w takich wypadkach nasi prześwietni prezenterzy. A propos? Czy ktoś wie gdzie jest Artur Orzech? No i my się zachłystujemy i będziemy się zachłystywać dalej. Aż do chwili kiedy ktoś wpadnie na pomysł, by – skoro już i tak przypominamy czarnych – zapakować nas na statek i wywieźć w ładowniach z nieznane wypaliwszy uprzednio na łopatce jakieś charakterystyczne znamię. Że co? Że przesadzam?
Jeszcze w te wakacje doczekamy się programu, w którym spasieni budowlańcy i ich tłuste żony sprzedawczynie będą na Sali pełnej stolików z alkoholem tańczyć w rytm „czarnej” muzyki i demonstrować ruchy kopulacyjne. Taka nowa, świetna, zabawa dla młodych wykształconych z wielkich miast. Ileż w tym będzie ognia, ile pozytywnej energii, jakie wspaniałe emocje. Ile bannerów wywieszą sponsorzy tej imprezy i jakie super nagrody będzie można wygrać. Zobaczycie. Ilość chętnych przekroczy wasze najśmielsze wyobrażenia o rozrywce i szoł biznesie w Polszcze anno domini 2011.
Tradycyjnie już zapraszam na swoją stronę www.coryllus.pl. gdzie można nabyć moje nowe książki „Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie” i „Dzieci peerelu”. Nie ma tam ani jednego słowa o Aframerykanach, że o Murzynach już nie wspomnę. Jest za to trochę o żydowskich złodziejach i żydowskich szachistach. Można zajrzeć, jeśli to kogoś interesuje.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy