Bez kategorii
Like

Polacy na Kresach

21/05/2012
463 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Polacy na Kresach

0


 W moim artykule na temat stalinowskiej spuścizny /”niezależna” 10 maja 2012 r/ stanowiącej pokłosie II Wojny Światowej wymieniłem jako jeden z istotnych elementów traktowanych jako zjawisko trwałe – zabór polskich Kresów.

 Zjawisko to charakteryzuje się uznaniem przez rząd warszawski bez żadnych zastrzeżeń, ani nawet wzmianki we wszelkich dokumentach zarówno o znaczeniu wewnętrznym jak i zewnętrznym – stanu, jaki został odziedziczony po stalinowskim imperium.

 Zdumiewa różnica stanowisk rządu polskiego i niemieckiego, który wprawdzie wyrzekł się pretensji do tego, co do niego nigdy nie należało, a mianowicie do polskich ziem zachodnich, które należały do III Rzeszy Niemieckiej – państwa już nie istniejącego, a mimo to w umowach z Polską zastrzega się, że wobec braku traktatu pokojowego po II Wojnie Światowej III Rzesza istnieje w granicach z 1937 roku /ciekawe, ale takiej wzmianki nie ma w traktatach niemiecko rosyjskich w odniesieniu do enklawy królewieckiej/.

 Otóż Niemcy, mimo że przegrali wojnę i poddali się bezwarunkowo woli zwycięskich aliantów pozwalają sobie na wzmiankę, na którą w przyszłości będzie można się powołać w celach rewindykacyjnych, natomiast Polska, której bezprawnie zabrano połowę kraju łamiąc traktaty i własne zobowiązania, przechodzi nad tym do porządku bez słowa nie tylko protestu, ale choćby wzmianki.

 Rząd, który dokonał tego nie ma prawa mienić się rządem polskim.

 Istnieje wprawdzie pokrętne tłumaczenie, że jako rekompensatę za oddanie Sowietom połowy kraju / przeszło 180 tys. km.2/ otrzymaliśmy 100 tys. km.2 terytorium byłej III Rzeszy Niemieckiej.

 Nie wspominając o czynniku historycznym, należy przynajmniej zwrócić uwagę na całkowita nieporównywalność obu tych zjawisk. Ziemie odzyskane nie stanowiły sowieckiej własności, a więc nie mogły stanowić rekompensaty za zabór ziem państwa polskiego przez Sowiety. Polska otrzymała te ziemie decyzją zwycięskich aliantów posiadających pełne prawo rozporządzania mieniem III Rzeszy. Powody, dla których Polska je otrzymała nie mają znaczenie prawnego, mimo że moralnie mogą być traktowane, jako zadośćuczynienie za wiekowe krzywdy, przywrócenie polskiej i słowiańskiej własności, lub nawet jako miejsce osiedlenia dla bezdomnych polskich tułaczy.

 Sowiety w stosunku do Polski nie posiadały żadnego prawnego tytułu do aneksji i łamania dwóch traktatów, ryskiego i paktu z 1932 roku, tak jak i nie miały prawa do „darowizny” na rzecz Litwy Wilna i okolic / ca 8 tys. km.2/ nie mówiąc już o bezprawnym i oszukańczym „plebiscycie” w 1939 roku na mocy którego wcielono odpowiednio do ukraińskiej i białoruskiej sowieckiej republiki polskie Kresy.

 Oczywiście te „republiki” były takim samym oszustwem jak i całe to zbrodnicze przedsięwzięcie

 Żyjemy ciągle w epoce stalinowskiej gdyż pozostałości po nim prześladują nas po dzień dzisiejszy.

 Poza sprawami terytorialnymi największym wyrzutem sumienia ciążącym na kolejnych rządach warszawskich jest problem rodaków, obywateli polskich pozostawionych za obecną wschodnią granicą. I tu też występuje jaskrawa różnica stanowisk w stosunku do Niemców. Niemcy współczesne wbrew prawu traktują ciągle obywateli byłej III Rzeszy pozostałych w Polsce, jako własnych obywateli rozszerzając nawet te uprawnienia na wszystkich urodzonych na tych terenach już po wojnie, a ponadto rozciągnęły to prawo na teren Wolnego Miasta Gdańska nie należący do Niemiec.

 Rządy warszawskie natomiast wyrzekły się własnych obywateli oferując im najwyżej „kartę Polaka” dokument wielce kontrowersyjny i częstokroć narażający jej posiadaczy na najrozmaitsze szykany, a niedający należnych im polskich uprawnień obywatelskich.

 Poza stroną formalną istnieje nie mniej ważna sprawa usytuowania naszych rodaków w społeczeństwie, w którym nie z ich winy wypadło żyć współcześnie. Ukraińcy, Białorusini, Litwini korzystają w Polsce z pełni praw, swobody organizacji i pomocy państwowej, o czym Polacy, którzy znaleźli się obecnie na terytorium tych krajów nawet nie mogą marzyć. Mniejszość niemiecka dodatkowo korzysta z przywilejów większych niż Polacy / nie obowiązuje ją np. próg wyborczy/, a Polacy w Niemczech nie mają nawet statusu mniejszości narodowej, który mieli w III Rzeszy / w dalszym ciągu obowiązuje bezprawny dekret Goeringa z 1939 roku pozbawiający Polaków tych praw/.

 W prawie międzynarodowym istnieje uznana instytucja retorsji w przypadku braku równoważnego traktowania problemów, ze strony polskiej nawet nie usiłowano zwrócić uwagi naszym sąsiadom na możliwość zastosowania ze strony polskiej odpowiednich rozwiązań.

 Nawet tak oczywista sprawa jak pisownia i brzmienie nazwisk chronione zarówno prawem międzynarodowym, jak i umowami bilateralnymi nie jest egzekwowana. W stosunku do Litwy i Czech obowiązują ponadto w tym względzie przepisy unijne / konwencja ramowa Rady Europy z 1995 roku art. 11/.

 Bezkarność w łamaniu należnych praw rozzuchwala tak dalece, że pozwala się już na jawne zabranianie używania mowy polskiej, zupełnie jak za czasów zaborów pruskich i rosyjskich, stosowania utrudnień w szkolnictwie do zamykania polskich szkół /nota bene przeważnie fundowanych za polskie pieniądze/.

 Są to oczywiste objawy prześladowań podlegające ściganiu przez prawo międzynarodowe.

  Bardzo boleśnie na położeniu Polaków pozostałych na terenach zabranych Polsce odbija się ich sytuacja materialna. Ze strony polskiej nie zrobiono praktycznie niczego, co mogłoby tę sytuację poprawić przyczyniając się równocześnie do ożywienia stosunków gospodarczych. Przykładem mogą służyć Niemcy, których ekspansja gospodarcza na całym świecie opiera się w dużej mierze na wprzęgnięciu do tego procesu niemieckiej emigracji. Pozostałością po PRL jest odwracanie się od polskiej emigracji z reguły politycznie nieakceptującej reżimu komunistycznego, a i obecnie posiadającej daleko idące zastrzeżenia w odniesieniu do form rządzenia w Polsce. Działalność gospodarczą można rozwijać niezależnie od różnic w poglądach politycznych.

 Historycznie została zaprzepaszczona okazja do rewizji stalinowskiego spadku w chwili rozpadu Sowietów, ale ciągle istnieją możliwości nacisku na naszych sąsiadów w celu egzekwowania należnych praw Polaków tam zamieszkałych.

 Przed wojną Litwini też stosowali wobec Polaków zamieszkałych na Litwie kowieńskiej szykany, wystarczyła jednak groźba polskiej interwencji ażeby natychmiast stosunki zmieniły się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

Ciekaw jestem, co by się stało gdyby Polska w odwecie za litewską wrogość wobec Polaków zawiesiła na granicy polsko litewskiej uprawnienia wynikające z konwencji w Schengen?

 Jestem przekonany, że tylko świadomość, że Polska nie zareaguje rozzuchwala szaulisowskie podejście Litwinów, podobnie zdecydowane stanowisko, może nie w tak ostrej formie z pewnością okazałoby się skuteczne wobec innych.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758