Żarty Macieja Stuhra ze Smoleńska i Żołnierzy Niezłomnych na ostatniej gali Polskiej Akademii Filmowej czy KODerskie koszulki z napisem “Jestem Polakiem gorszego sortu“ lekceważą, w dość bezceremonialny sposób, historię mojej Ojczyzny, historię znaczoną nie tylko wzniosłymi i bohaterskimi przykładami postaw patriotycznych, ale niestety, dla Macieja Stuhra i Mateusza Kijowskiego także tę jej część, którą wypełniają wydarzenia i fakty wstydliwe i haniebne. Bo margines zdrady, przekupstwa i oportunizmu od 1939 roku, a więc od chwili wybuchu II wojny światowej i agresji Niemiec na Polskę (żeby nie sięgać dalej w mroki polskiej przeszłości), był w kraju nad Wisłą niespodziewanie szeroki, o czym zdajemy się wszyscy czasami zapominać, a już na pewno zapominają o tym oportuniści z Komitetu Obrony Demokracji, protestujący przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, ps. „Kurdupel“, pod sztandarami haseł o „ojczyźnie dojnej“, którą Pan na Niebiosach winien natychmiast i bezwarunkowo nam zwrócić, nam tzn. Stuhrowi, Kijowskiemu i Agnieszce „żeby było tak jak było“ Holland. Nie uzurpując sobie prawa do nazbyt szczegółowej analizy postaw hańby i zaprzaństwa setek tysięcy a czasami milionów moich rodaków chciałbym przypomnieć kilka historycznych faktów.
A więc, na przykład, jak podaje profesor Andrzej Chwalba w książce „Okupacyjny Kraków w latach 1939-1945” „w Krakowie naziści mogli stale liczyć – przez całą wojnę – na pomoc od około 800 do 1000 agentów i współpracowników. Na liście zestawionej przez krakowski kontrwywiad [Armii Krajowej – przypis autora art.] z września 1944 r. znalazło się 686 agentów. Później rozszyfrowano jeszcze kolejnych – łącznie 803. Listę rozpoczynała bufetowa z Dworca Głównego. Czyli na 300 mieszkańców – 1 konfident – (cytat za: http://ciekawostkihistoryczne.pl/2012/07/31/donosiciel-najlepszy-przyjaciel-gestapo/#ixzz42NkDBsrW.
Jeśli w Krakowie na 300 mieszkańców (i w bufecie na Dworcu Głównym) przypadał 1 konfident, to w Warszawie i w innych miastach ani chybi nie było ich mniej. To zwykła statystyka. A teraz kolejne liczby, bliższe nam współczesnym, którzy skazani jesteśmy na wątpliwą przyjemność oglądania kolejnej fali Polaków gorszego sortu na manifestacjach Komitetu Obrony Demokracji (proszę zwrócić uwagę, że nie użyłem w tym zdaniu cudzysłowu). Czy wszyscy pamiętamy taką partię polityczną, która sprawowała w Polsce rząd dusz od 1948 do 1989 roku a używała „dumnej” nazwy Polska Zjednoczona Partia Robotnicza? Sięgnijmy niedaleko, a więc do archiwum Wikipedii. Oto dane źródłowe:
„W momencie powstania liczebność PZPR wynosiła 1 mln 537 tys. członków. W 1954 liczyła 1 mln 276 tys. członków. W następnych latach podlegała ona wahaniom – w 1959 wynosiła 1 mln 18 tys., w 1965 – 1 mln 775 tys., w 1970 – 2 mln 320 tys., a w 1980 (w apogeum swojego rozwoju) osiągnęła 3 mln 092 tys. osób (według innych źródeł 3 mln 150 tys. osób)”.
Jak wiemy do PZPR-u zapisał się kwiat Narodu a tacy przywódcy tej organizacji jak Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak, żeby już nie pastwić się nad takimi kreaturami jak Pożoga, Ciastoń czy Milewski, zapewnili Polsce świetlane kilkudziesięcioletnie dzieje, z których do dnia dzisiejszego nie możemy się wygrzebać. Zwłaszcza, że Maciej Stuhr i Mateusz Kijowski, jak arka przymierza między starymi a nowymi laty, swobodnie żeglują sobie po ulicach polskich miast z Godłem Narodowym na sztandarach (i z PZPR „w rozumie”). Stuhr z Kijowskim uważają, że nie było i nie ma Polaków gorszego sortu. Mało tego. Twierdzą z niezachwianą pewnością, że ci wszyscy, a przede wszystkim ‘kurdupel” z Nowogrodzkiej, którzy ośmielają się podważać ze wszech miar ideowe motywacje w działaniach „Bolków „Ketmanów” oraz blisko stutysięcznej rzeszy tajnych współpracowników esbecji w PRL-u, muszą wrócić tam gdzie ich miejsce, tzn. na peryferia najwspanialszej i jedynie sprawiedliwej liberalnej demokracji. Bo demokracja w Polsce nie może być, zdaniem Stuhra i Kijowskiego, bezprzymiotnikowa. Mowy nie ma!
Sorty Wam się, szanowni państwo, w Polsce KOD-u pomyliły. I to już dawno! Czarne z białym, prawda z fałszem i dobre ze złym. A pomyliły się, bo od setek lat trwamy jako Naród poddani gigantycznej opresji. A człowiek z natury słaby, podatny na wpływy i groźby, strachliwy i przekupny. Pamiętacie jak śpiewał Janek Kelus w epoce minionej:
Wierzący co wierzą, że muszą być w Partii
bo żona bo dziecko bo raty bo maluch
partyjni co chyłkiem przyjmują komunię
bo bony na cukier bo bony do raju
– zbudować dziś mają tę DRUGĄ choć pierwsza
dla jednych jest gorsza
dla drugich jest lepsza
Żeby urosła, żeby urosła
w siłę i żeby żyli i żeby żyli
lepiej
sięgną do rezerw ludzkiego potu
w czynie
jedni łopatą a drudzy
w Komitecie
Jak widać wyrwać się z tej opresji niełatwo, zwłaszcza, że Stuhr, Kijowski et consortes za punkt honoru postawili sobie trwanie w tej matni i bez skrupułów, w jej obronie, sięgną do rezerw ludzkiego potu w czynie, Maciej Stuhr łopatą a Mateusz Kijowski w Komitecie…
Dziennikarz i wydawca. Twórca portali "Bobowa Od-Nowa" i "Gorlice i Okolice" w powiecie gorlickim (www.gorliceiokolice.eu). Zastępca redaktora naczelnego portalu "3obieg". Redaktor naczelny portalu "Zdrowie za Zdrowie". W latach 2004-2013 wydawca i redaktor naczelny czasopism "Kalendarz Pszczelarza" i "Przegląd Pszczelarski". Autor książek "Ule i pasieki w Polsce" i "Krynica Zdrój - miasto, ludzie, okolice". Właściciel Wydawnictwa WILCZYSKA (www.wilczyska.eu). Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.
Jeden komentarz