Jeśli rząd nie zaniecha reform mamy szansę o połowę skrócić czas osiągnięcia średniego w UE poziomu zamożności. Ale i tak zabierze nam to co najmniej 20 lat, Greków dogonimy dopiero po 8 latach – pisze portal obserwatorfinansowy.pl.
Kryzys poddał weryfikacji poglądy, na temat możliwości utrzymania w długim okresie przyśpieszonego wzrostu gospodarczego. Tempo przekraczające 5 proc. rocznie jest wynikiem kilku czynników: przechodzenia siły roboczej z mało wydajnego rolnictwa do bardziej wydajnego przemysłu, uruchomienia nadzwyczajnych rezerw (na przykład reform, usuwających bariery przedsiębiorczości, zwiększających podaż pracy), dostępu do taniego (zwykle zagranicznego) kapitału.
Wzrost wynikający z uruchamiania rezerw oraz przemieszczania siły roboczej do bardziej wydajnych branż, stopniowo jednak wygasa i powraca do poziomu „naturalnego”, 2 – 3 proc. rocznie. Zaś dostęp do taniego kapitału może być pułapką, zwłaszcza jeśli bank centralny i instytucje regulacyjne nie przeciwdziałają nadmiernemu zadłużaniu się gospodarki.
Sama równowaga budżetowa, niezbędna dla utrzymania w długim okresie wysokiego wzrostu, może okazać się niewystarczająca dla powstrzymania procesu narastania długu w gospodarce. Kraje Unii Europejskiej, które w latach 90. lub w ostatniej dekadzie odnotowały kilkuletni okres szybkiego wzrostu, szczególnie boleśnie odczuły kryzys i wynikające z niego perturbacje na rynkach kapitałowych.
Także wzrost polskiej gospodarki w długim okresie obniży się, jeśli co pewien czas nie będzie wzmacniany reformami propodażowymi.
Jak się stać bogatym
Autorem jednej z najbardziej znanych teorii wzrostu jest Walt Rostow, który w swej sztandarowej pracy wydanej w 1960 r. „Stadia wzrostu gospodarczego: manifest niekomunistyczny” stwierdził, że wszystkie kraje świata rozwijają się, przechodząc przez pięć stadiów rozwoju. Decydujące jest stadium drugie – tworzenie warunków do „startu” (take – off), poprzez rozwój handlu, przemysłu, nowej technologii i struktur instytucjonalnych. Gdy gospodarka „startuje”, osiąga szybkie tempo wzrostu, wykorzystując nowe technologie i odkrycia naukowe.
W okresie przednowoczesnym (przed rewolucją przemysłową, która uruchomiła proces stałych zmian technicznych i gospodarczych) poziom zamożności państw Europy Zachodniej był niewiele wyższy niż w krajach uważanych dziś za biedne. Według szacunków OECD Development Centre (The World Economy: Historical Statistics) w 1700 r. PKB na głowę mieszkańca Chin wynosiło 600 umownych dolarów z 1990 r. (tzw. Geary – Khamis dollar), w Europie Wschodniej – ok. 650, a w Europie Zachodniej – ok. 1000.
Europa Zachodnia, Stany Zjednoczone i kilka innych krajów, zaliczanych do rozwiniętych stały się bogate nie dlatego, że rosły w szybkim tempie, ale dlatego, że proces ten trwał kilkadziesiąt lat, podczas kiedy inne państwa pozostawały w stagnacji. W długim czasie niewielkie na pozór różnice średniego tempa wzrostu powodują znaczące różnice zamożności.
W 1860 r. PKB na głowę mieszkańca Wielkiej Brytanii wynosił 2830 umownych dolarów, obywatela USA – 2178. Wielka Brytania była wówczas zdecydowanie najbogatszym krajem na świecie, także pod względem całkowitego PKB. Ale w latach 1870 – 1913 Stany Zjednoczone rosły w średnim tempie 1,8 proc., zaś Wielka Brytania jedynie 1 proc. W efekcie PKB USA przyrósł o 115,3 proc., gdy Wielkiej Brytanii jedynie o 53,5 proc. W 1872 r. Stany Zjednoczone wysunęły się na pierwsze miejsce w świecie pod względem całkowitego PKB, a w 1903 r. wyprzedziły Wielką Brytanię pod względem PKB na głowę mieszkańca.
Więcej na ten temat tutaj.
(www.obserwatorfinansowy.pl)
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."