POLSKA
Like

Pokłosie 70 rocznicy ludobójstwa na Kresach

17/07/2013
547 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
Pokłosie 70 rocznicy ludobójstwa na Kresach

Ustalenie dnia pamięci jednej z najcięższych zbrodni dokonanych na polskim narodzie musi być związane z szerzeniem informacji zarówno o rozmiarach, zasięgu terytorialnym jak i czasie trwania ludobójczej akcji.

Zapowiedzią jej były pojedyncze ekscesy dokonywane już w 1939 roku w trakcie wkraczania bolszewików na polskie Kresy, którzy nie tylko, że nie hamowali morderczych zapędów ukraińskich nacjonalistów, ale jeszcze niejednokrotnie zachęcali do mordowania „polskich panów” i sami też tego dokonywali.

0


Zwalczając ukraińskie narodowe ruchy, które zresztą znakomicie penetrowali, mieli z nimi jedną wspólną cechę – antypolskość, inspirowaną również przez swoje agentury.

Mając doskonałą orientację w stosunku do działalności ukraińskich nacjonalistów mogli przez swych agentów wpływać na decyzje ich komitetów przygotowujących się do utworzenia „wolnej Ukrainy” pod przewidywaną okupacją niemiecką.

Natychmiast po zajęciu Lwowa przez Niemców w 1941 roku utworzono ukraińskie „władze” z prezydentem Banderą i premierem Stećkiwem. Niemcy równie szybko wyperswadowali to Ukraińcom aresztując i osadzając w Sashsenhausen całe towarzystwo.

Pozostali na wolności członkowie kierownictwa OUN zmuszeni do zejścia do podziemi zastosowali politykę podwójnego działania, z jednej strony niezrażeni niemiecką odmową stworzenia państwa ukraińskiego poszli na daleko posuniętą kolaborację włączając się aktywnie w struktury władz okupacyjnych. Zignorowano nawet włączenie części wschodniej Małopolski ze Lwowem do Generalnej Gubernii, która stanowiła niemiecką administrację okupacyjną ziem polskich. Ukraińskie formacje policyjne sprawowały najbardziej ohydne funkcje w niemieckiej służbie jak mordowanie Żydów, nadzór nad więzieniami i obozami, udział w akcjach pacyfikacyjnych itp. Zaufanie niemieckie do ukraińskiej zbrodniczej służalczości pozwoliło na stworzenie ukraińskich oddziałów „SS Galizien” używanych do zwalczania ognisk oporu przeciwko Niemcom na terenie całej okupowanej Europy. Z części z tych oddziałów utworzono nawet ukraińską dywizję SS „Hałyczyna”.

Z drugiej strony czyniono przygotowania do powstania przeciwko Niemcom na wypadek ich klęski i możliwości stworzenia niezależnej Ukrainy, ale kiedy do tego doszło w 1943 roku sytuacja wskazywała na największe prawdopodobieństwo powrotu na ziemie wschodniej Małopolski bolszewików. Szanse na zrealizowanie „wolnej Ukrainy” spadły do zera, a mimo to podjęto akcję „oczyszczenia” Wołynia i polskich południowo wschodnich województw z Polaków, co było de facto prezentem dla Sowietów, którzy przy ewentualnych przetargach między sojusznikami o granice otrzymali argument, że Polaków już na tych terenach nie ma. Dla ukraińskich ambicji wybicia się na niepodległość przynależność Kresów do Polski stwarzała znacznie lepsze nadzieje niż do Sowietów.

Zachowali się jednak podobnie jak w XVII wieku, kiedy oddali się w ręce Rosji, która pozbawiła ich tego, co posiadali przy Polsce nie mówiąc już o perspektywach.

Rusyfikacja Ukrainy przeprowadzona za caratu była drobnym ułamkiem tego, co zrobili w tym względzie bolszewicy. Miasta ukraińskie zostały zasiedlone ludnością rosyjską lub zrusyfikowaną pochodzącą z głębi Rosji, wsie i mniejsze osiedla wyludnione po wymordowaniu Żydów i Polaków skurczyły się lub znikły zupełnie.

Efekt ukraińskiego zbrodniczego planu okazał się wprost odwrotny od zamierzonego, miejsca po Polakach nie zostały oddane Ukraińcom a zajęli je osiedleńcy moskiewscy, ziemie zabrały kołchozy, lub sowchozy. Straty materialne poniesione na skutek zniszczenia polskiego stanu posiadania nie zostały odrobione do dnia dzisiejszego. Mogłem to naocznie stwierdzić będąc przed paru laty na Wołyniu i chociaż spotkałem się z bardzo życzliwym przyjęciem i jestem stale zapraszany do ponownych odwiedzin, nie mogę się na to zdobyć ze względu na zbyt bolesne i doprowadzające do bezsilnej pasji wrażenia.

Ze strony polskiej w czasie okupacji były czynione wielokrotne próby porozumienia się z Ukraińcami i ustalenia jakiegoś modus vivendi obu narodów, ale zaślepienie ukraińskich przywódców nie pozwoliło na żadne porozumienie.

Było to bardzo wyraźne ostrzeżenie przed możliwością powtórzenia tylekroć występującego w naszej historii morderczego ruchu hajdamackiego, niestety nie skorzystano z tego wystawiając bezbronną ludność polską na najgorszy los.

Pisałem poprzednio o próbach organizowania zbrojnej interwencji w celu ochrony polskiej ludności na Wołyniu, ale dowództwo AK najwyraźniej zaniedbało ten obowiązek mobilizując 27 DP AK i przysyłając niewielką pomoc /”kompania warszawska”/ dopiero w czasie akcji „Burza”, a więc już po największej fali mordów.

Wyraźnie zabroniono tworzenia polskiej policji pomocniczej przy niemieckiej administracji, która mogłaby chronić skupiska polskiej ludności, Oddziały „Samoobrony” tolerowane w pewnym stopniu przez Niemców powstawały dopiero w trakcie największego nasilenia morderczej akcji UPA i nie zawsze były skuteczne.

W stosunku do wszystkich ruchów hajdamackich polegających głównie na mordowaniu bezbronnej ludności polskiej mamy zawsze do czynienia z tą samą reakcją ze strony polskiej. Począwszy od wieku XVII notujemy ufną wiarę w poczciwość ludności ukraińskiej i wierność kozacką w służbie Rzeczpospolitej.

Szczytem naiwności była rzeź humańska inspirowana przez Moskali, kiedy to dla obrony zgromadzonej w liczbie około 40 tys. ludności polskiej i żydowskiej w Humaniu wynajęto Gontę, który natychmiast połączył się z hajdamakami i uczestniczył w mordowaniu bezbronnej ludności.

W 1918 roku tworzono na Ukrainie III korpus polski, ale udało się do niego zebrać zaledwie parę tysięcy ochotników, w związku z czym nie było komu strzec ludności polskiej przed mordami hajdamackimi. I pomyśleć, że na obszarze zazbruczańskiej Ukrainy żyło wówczas od półtora do dwóch milionów Polaków / w samym Kijowie ze względu na uchodźców wojennych było około 150 tysięcy/. Z takiej ilości można było bez trudu powołać stutysięczną armię, a mając na względzie stan materialnego posiadania tamtejszych Polaków wyposażenie jej nie powinno było nastręczać trudności.

Trzeba przyznać, że Wołyń pod tym względem wyróżnia się szczególnie pozytywnie, stan ludności polskiej po wywózkach i eksterminacji bolszewicko – ukraińskiej nie przekraczał około 200 tysięcy i z tej ilości, pozbawionej w dużej mierze dorosłych mężczyzn, udało się skoncentrować blisko 9 tys. w ramach 27 DP AK i parę tysięcy pozostawić poza koncentracją w celu obrony ludności. W sumie zatem około 15 tysięcy uzbrojonych żołnierzy. Mobilizacja została jednak przeprowadzona za późno i poświęcona głównie, bardzo chwalebnym zresztą, walkom z Niemcami zamiast ochrony polskiej ludności.

Współdziałanie z Sowietami w tej walce zakończyło się ich zdradą i ostatecznym wyniszczeniem 27 dywizji AK.

Jeszcze gorzej sprawa ochrony polskiej ludności wygląda na terenie województw wschodniej Małopolski gdzie, mimo iż żywioł polski był znacznie silniejszy niż na Wołyniu nie przeprowadzono na czas mobilizacji 12 tarnopolskiej DP AK, 11 stanisławowskiej DP AK i 5 lwowskiej DP AK pozostawiając ludność polską całkowicie bezbronną. A trzeba wiedzieć, że ośrodek organizacyjny i dowódczy UPA jak i OUN znajdował się na tamtym terenie i wywiad AK musiał być poinformowany o ich zbrodniczych zamiarach.

Żale w stosunku do przeszłości mają swój sens, jako ostrzeżenie na przyszłość, niestety warszawskie władze, podobnie jak i w wielu innych sprawach poświęcają polskie sprawy na rzecz obcych interesów.

Nawet tak oczywistej sprawy jak stwierdzenie faktu ludobójstwa nie można od nich uzyskać, a przecież to tylko początek tego, czego należy żądać, a mianowicie ukarania winnych i zadośćuczynienia na tyle na ile jest to jeszcze możliwe.

Ale o tym nawet się nie wspomina nie rozumiejąc, że są sprawy, w których zajęcie określonego stanowiska jest najbardziej podstawowym obowiązkiem Polaka, taką sprawą jest też ludobójstwo dokonane na Polakach przez Ukraińców w czasie II Wojny Światowej i nawet po jej zakończeniu.

Tłumaczenie, że przyjęcie takiej postawy utrudni wprowadzenie Ukrainy do UE jest niegodnym i kłamliwym wykrętem. Pomijając fakt czy Ukraina w obecnym stanie kwalifikuje się do UE, należy stwierdzić, że jeżeli władze ukraińskie nie chcą uznać prawdy i wyciągnąć z niej właściwych konsekwencji, to obecność takiej Ukrainy w UE stanowi zagrożenie dla Polski i ktoś, kto nie bacząc na to promuje jej wejście działa na szkodę Polski.

Warto również wiedzieć, z jaką Ukrainą mamy do czynienia i czy przypadkiem amatorzy przyciągnięcia jej do UE nie mylą adresów.

Ukraińskie państwo powstałe w wyniku rozpadu Sowietów nie jest dziełem narodu ukraińskiego, ale została przejęta z dobrodziejstwem inwentarza wraz z takimi darami Stalina jak Zagłębie Donieckie, polskie Kresy południowe, Lwów, Bukowina, Ruś Zakarpacka i Chruszczowa w postaci Krymu.

Odbyło się to nie bez kozery gdyż ten kształt Ukrainy czynił ją zależną od Rosji choćby z tytułu wielkiego udziału Rosjan wynoszącego faktycznie najprawdopodobniej kilkanaście milionów osób, w tym przede wszystkim stanowiących przeważającą liczbę mieszkańców wielkich miast: Charkowa, Odessy. Zaporoża, Doniecka, Dniepropietrowska, a nawet Kijowa. Jest to czynnik decydujący o charakterze państwa, a ponadto podobnie jak w Rosji i innych postsowieckich republikach zadbano o to żeby spadkobiercami materialnego stanu posiadania byli ludzie związani z KGB, którego centrala znajduje się w dalszym ciągu w Moskwie.

Stawianie oporu temu układowi stanowi osobiste ryzyko utraty życia, o czym możemy się przekonać na podstawie stale dostarczanych dowodów.

Zostało też zadbane w swoim czasie ażeby wszystkie republiki sowieckie były uzależnione od moskiewskiej centrali w wielu dziedzinach z energetyką na czele nie mówiąc już o zależności militarnej.

Jeżeli w tych warunkach ktoś chce się podjąć sprawy wyrwania Ukrainy z objęć rosyjskich to musi sobie zdawać sprawę z konieczności przełamania tych wszystkich barier i zainwestowania w stworzenie niezależnego systemu gospodarczego i podniesienia poziomu cywilizacyjnego kwot liczących się w setkach miliardów euro. A i tak nie ma pewności czy tego rodzaju wysiłki nie zakończą się podobnie jak rządy Juszczenki i Tymoszenki.

Jeżeli w Polsce nie można sobie poradzić z układem postkomunistycznym to, co dopiero mówić o Ukrainie, jest to przedsięwzięcie, które trzeba obliczać na długie lata i to pod warunkiem, że Rosja straci swą pozycję, którą zawdzięcza amerykańskiej szczodrobliwości i niemieckiemu współdziałaniu. Rosji nie zależy na utrzymywaniu dobrych stosunków polsko ukraińskich i ukraińsko unijnych i dlatego będzie zawsze oddziaływać na podtrzymywanie wszystkiego tego, co nas dzieli. Rząd Janukiewicza jest w stanie konfliktu z pogrobowcami UPA i OUN, ale przecież dotychczas nie zrobił najmniejszego kroku w kierunku zbliżenia z Polską. To z polskiej strony mamy do czynienia z nieodwzajemnionymi działaniami w tym kierunku.

Tymczasem, jeżeli naród ukraiński chce się znaleźć w Europie to powinien wywrzeć skuteczny nacisk na swoje władze żeby nawiązać z polską jak najlepsze stosunki, ale jak na razie niczego takiego nie obserwujemy.

Ofiary ludobójstwa kresowego wymagają od nas czegoś więcej aniżeli wspominkowej modlitwy i bezsilnego żalu, do jakich ogranicza się dzisiaj Ich pamięć. W pierwszej kolejności należy doprowadzić do powszechnego i międzynarodowego uznania ludobójstwa, a następnie stworzyć sytuację, w której sama Ukraina przeprowadzi śledztwo, ukarze winnych i włączy się w akcję godziwego pochówku Ofiar. Już nie wspominam o normalnym w świecie cywilizowanym jakimkolwiek zadośćuczynieniu.

Polskę gdyby zechciała stać jest na takie postawienie sprawy, tylko gdzie jest ta Polska?

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758