O niejasnych powiązaniach przy organizacji przetargów na kolei i o tym, jak wygląda dzisiaj polska kolej – mówi portalowi Stefczyk.Info Czesław Warsewicz, były prezes PKP Intercity.
Stefczyk.Info: Poseł Stanisław Kogut alarmuje na antenie RM, że Kazimierz Frąk, prezes kolejowej spółki wygrywającej przetargi jest… zatrudniony jest w państwowej spółce, która organizuje te przetargi. Czy gra jest warta świeczki i takich niejasności? O jakich pieniądzach mówimy?
PLK organizuje przetargi na kwoty nawet kilkunastu miliardów złotych, które wciąż są niewykorzystane, dlatego – kolokwialnie mówiąc – jest się o co bić. W ubiegłym roku spółka wydała na inwestycje ok. 6 miliardów złotych. To są, jeśli dodać środki unijne, największe pieniądze na rynku kolejowym w historii, choć zupełnie odrębną kwestią jest to, jak one są wydawane. Tego typu procedery powodują, że przetargi idą ślamazarnie. Niestety, nie jest to odosobniony przypadek, ostatnio było głośno o spółce Konbud, której prezesem jest przyjaciel prezydenta Komorowskiego. Problemem jest fakt, że nikt nie chce badać tych spółek; stąd moje przekonanie, że jest pewne przyzwolenie z góry na takie akcje.
Chcielibyśmy się jednak skupić na konkretnym przykładzie Frąka. Czy był to wyskok pojedynczej osoby, czy to jednak szersza sprawa? Kolokwialnie mówiąc – kto może za tym stać?
Przykład pana Frąka jest potwierdzeniem teorii, że osoby czy też podmioty, które wygrywają przetargi, muszą wcześniej płacić haracz za to, że mogą wygrywać. Wydaje mi się, że trzeba patrzeć na to w szerszym kontekście, bo to nie dotyczy tylko Frąka. Gdyby była wola oczyszczenia tego, co się dzieje na kolei, to zostałoby to zrobione. W moim przekonaniu w PLK może dochodzić też do pewnego konfliktu interesów – starego „układu”, osób, które do tej pory organizowały przetargi, gdzie karty do niedawna rozdawał pan Dziwisz, z ludźmi, którzy ich zastąpili, a którzy chcą się dorwać do tych pieniędzy. To pojedynek kast i to mogło się też odbić w przypadku Frąka. Stawka jest duża, bo żeby wykorzystać środki unijne przeznaczone na kolej, trzeba przynajmniej zacząć inwestycję do końca przyszłego roku. Dlatego tych dużych przetargów jeszcze będzie przez około rok z małym hakiem całkiem dużo. Poza tym warto byłoby przejrzeć przetargi na kolei z ostatnich trzech-czterech lat – myślę, że byłoby tam wiele rzeczy godnych uwagi i dużo pracy dla organów ścigania.
Czyli nie można traktować sprawy pana Frąka jako niechlubnego wyjątku?
Niestety, jest to norma przy organizacji przetargów w PLK. A przypadek pana Frąka może być wypadkiem przy pracy bądź już zbyt dużą bezczelnością. Takie elementy powinny eliminować służby, natomiast tam nie ma woli politycznej do tego, a co za tym idzie – społeczeństwo nie ma pełnego oglądu sytuacji. Brak przejrzystości jest w tego typu sytuacjach bardzo duży. Mówi się tylko o tym, co się udało – natomiast mamy praktycznie embargo na informacje o tych inwestycjach, które nie doszły do skutku bądź przy których doszło do niejasnych powiązań. Przypadek Frąka to tylko wierzchołek góry lodowej. To niestety norma.
Przy okazji rozmowy nie sposób nie zapytać także o cięcia w inwestycjach na infrastrukturę. Jerzy Polaczek komentując tę sprawę w rozmowie ze Stefczyk.Info, postawił pytanie, czy inwestycje kolejowe w ogóle się rozpoczęły, bowiem po 5 latach rządów zakontraktowane mamy zaledwie 39 procent środków.
Warto wspomnieć o trzech elementach, które wpływają na to, co się dzieje na kolei. Pierwszy to proceder przejrzystości i uczciwości przy organizacji przetargów. Drugą sprawą jest wykorzystywanie środków, a trzecią, o której w moim przekonaniu nie można zapominać, jest jakość wykonanych prac. Jeżeli chodzi o wydanie środków, to w przeciągu ostatnich trzech lat, jak obliczyłem, wydano ok. 13 mld złotych na kwotę 30 mld, która jest do dyspozycji. Ale zatwierdzonych z tych 13 miliardów było zaledwie 4 procent. To pokazuje olbrzymie braki proceduralne i rozdawanie kontraktów w taki sposób, aby były one podpisane z odpowiednimi osobami. Państwo nie troszczy się o to, aby skutecznie wykorzystać środki unijne, ale by przetargi wygrali „swoi” ludzie, czego świetnym przykładem jest wspomniana sprawa pana Frąka od której zaczęliśmy rozmowę.
Źródło: Stefczyk.Info
Czytaj także: Sami swoi na kolei
Nie boimy się kontrowersyjnych tematów! Piszemy jak jest. Niezależne forum kolejowe - www.infokolej.pl