Już w tej chwili gdybyśmy mieli do czynienia naprawdę z niezależną prokuraturą te poważne rozbieżności w wypowiedziach przedstawicieli rządzącej partii byłyby wyjaśniane przez nią z urzędu. Ale prokuratura jest niestety niezależna tylko z nazwy.
1. Ostatnie wydarzenia związane z ekshumacjami zwłok dwóch kolejnych ofiar katastrofy smoleńskiej ś.p. Anny Walentynowicz i ś.p. Teresy Walewskiej – Przyjałkowskiej, spowodowanych ich zamianą przed pochówkiem, wywołały burzę polityczną i medialną.
W Sejmie wyjaśnienia składali minister sprawiedliwości Jarosław Gowin i Prokurator Generalny Andrzej Seremet.
Wystąpił także premier Tusk, który zaczął od przeprosin za udrękę i cierpienie rodzin, których członkowie zostali i będą jeszcze ekshumowani ale także wszystkich tych, którzy nie mają już teraz pewności, że chodząc na cmentarz, rzeczywiście opłakują swoich bliskich.
Ale prawie natychmiast przeszedł do ofensywy i jak w poprzednich swoich licznych wystąpieniach w ostrych słowach prowokował posłów Prawa i Sprawiedliwości, przynajmniej do głośnych protestów, czy też jeszcze bardziej radykalnych wystąpień z mównicy sejmowej.
Mówił między innymi adresując te uwagi do bliskich współpracowników ś. p. prezydenta Lecha Kaczyńskiego „dlatego nigdy nie usłyszeliście pytań, kto zapraszał ludzi na samolot i kto był organizatorem wyprawy”.
Tym razem jednak premierowi nie udało się sprowokować awantury na sali sejmowej, którą później mogły by eksploatować zaprzyjaźnione z rządzącymi media.
2 .Już po debacie konferencję prasową w Sejmie urządziła marszałek Ewa Kopacz i ona również starała się uwolnić od odpowiedzialności za te wszystkie wcześniejsze wypowiedzi wprowadzające w błąd rodziny ofiar katastrofy i opinię publiczną w Polsce.
Dziennikarze o dziwo tym razem nie byli aż tak wyrozumiali dla Pani marszałek i kilka razy wracali do jej wypowiedzi z 2010 roku „o stawaniu polskich lekarzy ramię w ramię z lekarzami rosyjskimi przy sekcjach zwłok”, o tym „przekopywaniu ziemi na metr i jej przesiewaniu”, a ona bardzo nieporadnie się broniła.
Było również pytanie o jej wypowiedzi z 13 kwietnia z narady którą prowadził ówczesny premier Rosji Władimir Putin, na której jako minister konstytucyjny była najwyższym przedstawicielem polskiego państwa.
Odpowiadając na nie stwierdziła, że nie zgłaszała żadnych problemów stronie rosyjskiej, bo wtedy ich nie było.
3. Ale wczoraj, kiedy ta ostatnia sprawa była drążona dalej w mediach, prominentny polityk platformy europoseł Jacek Protasiewicz, tak się zaplątał w „zeznaniach„ w jednej z rozgłośni radiowych, że stwierdził że Pani Kopacz nie była w Moskwie jako reprezentant rządu tylko jako osoba, która miała opiekować się rodzinami ofiar katastrofy, które pojechały tam identyfikować zwłoki.
Na pytanie kto w takim razie reprezentował rząd w owym czasie w Moskwie, choćby na słynnej naradzie z udziałem premiera Putina, stwierdził że był tam przecież szef prokuratury wojskowej pułkownik Krzysztof Parulski i akredytowany przy MAK Edmund Klich.
Tyle tylko, że wówczas prokuratura była oddzielona od ministerstwa sprawiedliwości (od 1 kwietnia 2010 roku), a więc prokurator Parulski nie mógł być reprezentantem rządu, a Edmund Klich był wówczas tylko szefem Państwowej Komisji wypadków Lotniczych, a akredytowanym przy MAK stał się później.
4. Jeżeli więc minister Kopacz nie była reprezentantem rządu w Moskwie, to oznaczałoby, że rząd Tuska nie wysłał żadnego swojego odpowiednio umocowanego przedstawiciela do Moskwy, a to oznaczałoby odpowiedzialność za art. 231 kodeksu karnego, czyli niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego.
Wygląda więc na to, że rządzący pod naporem nowych faktów związanych z tragedią smoleńską, zaczynają się gubić, nie ma już jednolitego przekazu koordynowanego przez ośrodek z Kancelarii Premiera i nawzajem się pogrążają.
Już w tej chwili gdybyśmy mieli do czynienia naprawdę z niezależną prokuraturą te poważne rozbieżności w wypowiedziach przedstawicieli rządzącej partii byłyby wyjaśniane przez nią z urzędu. Ale prokuratura jest niestety niezależna tylko z nazwy.