Czy urzędnicy wojewody kujawsko-pomorskiego inwigilowali swoich bliskich wykorzystując piastowane stanowiska służbowe? Sprawę od dwóch tygodni bada bydgoska prokuratura – podaje pomorska.pl
Organa ścigania powiadomił Marek S. (personalia zmienione), mąż pracownicy Kujawsko-Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego, zatrudnionej w bliskim otoczeniu wojewody. Twierdzi, że żona zleciła śledzenie go, a jego telefon był namierzany. – Jesteśmy w trakcie rozwodu, żona mnie zdradziła ze swoim kolegą z pracy, również z otoczenia wojewody – mówi bydgoszczanin. – Pewnego dnia odkryłem, że jestem śledzony, prawdopodobnie chodziło o to, żeby zrzucić winę na mnie. Jestem też przekonany, że mój telefon był namierzany przez pracowników urzędu lub za pomocą urządzeń zlokalizowanych w urzędzie. Być może w wydziale zarządzania kryzysowego. Trochę się na tym znam, jestem informatykiem.
Bartłomiej Michałek, rzecznik KPUW, tłumaczy, że pracownicy centrum zarządzania kryzysowego nie mają uprawnień do lokalizowania telefonów za pomocą GPS. – Może to policja, ale nie my – zapewnia rzecznik.
Faktem jest jednak, że wspomniany wydział zarządzania kryzysowego może monitorować sieć internetową, a także lokalizować w systemie GPS np. ekipy ratownicze w całym regionie. Współpracuje też z organami odpowiedzialnymi za bezpieczeństwo i obronność, w tym z Agencją Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Marek S. tłumaczy, że aby sprawdzić, czy jest inwigilowany, kupił nową kartę telefoniczną i aparat. – Napisałem z niego jednego SMS-a do żony. Za chwilę wiedziała, że jestem za miastem, chociaż nikomu o tym nie mówiłem. Była wtedy w pracy – zaznacza i dodaje, że wcześniej znalazł schowany w swoim samochodzie nadajnik GPS – urządzenie wielkości połowy pudełka od zapałek.
Więcej:
http://www.pomorska.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20120927/BYDGOSZCZ01/120929329
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."