przewlekłe ziewanie autora
– moje wycieczki wzdłuż poezji przecinają
autostrady reportaży i sterty audio-buków
na wystawach sklepów ściągany
haracz w bramie
wiolonczelistka na skrzypcach śpi
żebrak posuwa
smyczkiem zmięty papier
z wizerunkiem jerzego
wzrok wlepiony w labirynty
okien milczących kamienic
nad ranem
strudzony wyciągam nogi
na ławce
pod głową opasły tom
zamykam oczy
nie słyszę odgłosu kroków ktoś dywan na kamień położył
konstruktor miejskich ulic
jak szewc klnie
zza grobu gładkość kamieni
ginie pod dociskiem walców
prasujących świeżo wylany chodnik
za miastem żaby przenosi się na drugą stronę
niebo – bezkresne pola uprawy haszyszu
ziemia – najlepsze miejsce na dyskoteki dla szaleńców
piekło – idealny czas odpoczynku
czyściec – tu i teraz
czyli przewlekłe ziewanie autora znudzonego (p)oszukiwaniem sztuki