A może reformy? Nie no po co! Wtedy nie byłoby kryzysu!
Mili Państwo, od dłużego czasu zastanawiam się, czy w Polsce nie ma nikogo, kto mysli chociaz odrobinę ekonomicznie?
Z początkiem 2011 roku mamy o 1% wyższy vat. Oznacza to, że każdy z nas do każdego towru zakupionego musi dołożyć jeszcze jeden procent. Kazdy z nas może łatwo obliczyć, ile z własnego portfela dziennie dokłada, co zobrazować może o ile więcej PLN ma państwo kazdego dnia. No i co? Jak się wam żyje? Więcej miejsc pracy jest? Więcej zarabiacie? Większe macie zyski? A wasze dzieci mają rzetelniejsze szkoły? NIC SIĘ NIE ZMIENIŁO! Bo podwyzka vatu nie doprowadza do niczego, podobnie jak podniesienie jakiegokolwiek podatku, jakiejkolwiek składki. I każdy to wie z zajęć ekonomiczno-gospodarczych na jakimkolwiek szczeblu w ciągu naszego długiego cyklu nauki.
Podobnie Grecja. Program oszczędnościowy. Fantastycznie! Będzie więcej pieniędzy do zmielenia w bezsensownym aparacie państwowym, albo w "dziurawych" instytucjach.
Podnoszenie podatków, składek do jakichś ZUSów, likwidowanie ulg, głodowy program oszczędnościowy, czy jakikolwiek inny ruch uderzający w portfel podatnika osłabia gospodarkę, a realnych zysków państwu (czyli nam) nie przynosi. Osłabia gospodarkę, bo klient ma mniej pieniędzy w portfelu, zakład ma mniejszy zysk, właściel zwolni pracownika, albo dwóch, a na koniec nie kupi żonie czekoladek, bo nie będzie za co.
Realnych zysków nie przyniesie, poniewaz deficyt budzetowy nie jest spowodowany zbyt niskimi opłatami podatnika, tylko niesprawnym ich wydawaniem.
Gdyby Państwo Polskie otwotrzyło Państwowe Zakłady Fryzjerskie, fryzura kosztowałby 317.48 PLN. W jednym zakładzie byłoby zatrudnionych 25 fryzjerów, na każdego przypadałoby 0.12 nożyczek, bo tych na stanie byłoby 3 sztuki. Oczywiście kazdy fryzjer byłby odpowiedzialny za coś innego (po coś ich tam 25 zatrudnili), tak więc na jednego przyjmowanego klienta przypada w przyblizeniu 8.3 fryzjera, toteż jeden myłby 1/3 głowy (+ spłukanie!), drugi kolejne 1/3 no i trzeci- dokańcza robotę. Kolejny fryzjer z wykształceniem nakładałby odżywkę na lewą stronę głowy (+ spłukanie tej 1/2), kolejny na prawą. Przeszlibyśmy do strzyzenia szczęśliwie… uh! Kolejnych dwóch zabiera się za poszczególne części naszego owłosienia- tym razem jeden bierze się za przód, drugi za tył. Oczywiście nie zapominajmy o suszeniu, ale tu z całością głowy poradzi sobie jeden (najzdolniejszy). No i jeszcze to 0.3- to ten który po wszystkich 3 przyjmowanych naraz klientach (przypomniejmy, że mamy 3 pary nożyczek) sprzątałby. Ergo: do fryzjera trzebaby było się zapisywać trzy miesiące wcześniej, bo o wydajność pracy…. Teraz tak: podnosimy cenę do 334.28. No to co mozemy dokupić kolejne nozyczki i zatrudnić 8 fryzjerów. Czy to coś zmienia? Mozemy tez nie podnosić ceny zwolnić 15 fryzjerów, a za zaoszczędzone pieniądze kupić dodatkowe 2 sztuki nozyczek i tym sposobem mozemy obslugiwać 5 klientów na raz, których obsługa zajmowałaby 4 razy mniej czasu- w trakcie obcinania włosów pierwszych pięciu mozemy myć głowę kolejnym pięciu i tak przez cały dzień. Przy takim systemie okaze się, ze mozemy obniżyć cenę do 80 PLN i spokojnie zatrudnić jeszcze 2 pracowników i dokupić jedną parę nożyczek.
I tym rózni się reforma od podwyższenia podatku.
Pozdrawiam,
Lombardzik
Beznamietna opowiesc, która jeszcze nikogo nie zachwycila, co wiecej, na to sie nie zanosi. Fascynujaca, oczarowana, zakochana. Rowerem. Na desce. Zastawiona w Lombardzie Zludzen, gdzie ziemia jest plaska jak wewnetrzna czesc dloni.